Słowo Boże nie czeka na „lepsze czasy”

Bł. o. Honorat Koźmiński, kapucyn zmarły w 1916 r., mógłby być patronem obecnego czasu pandemii. Żyjąc pod zaborem rosyjskim, kiedy władze rosyjskie zabroniły tworzenia nowych zgromadzeń, o. Honorat zaczął zakładać skryte zgromadzenia, tzw. skrytki, oparte na regule św. Franciszka. Z założonych przez niego 26 zgromadzeń zakonnych, 17 istnieje do dzisiaj. Kiedy 17 października 2015 roku wprowadzano relikwie bł. o. Honorata do Panteonu Wielkich Polaków w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie, kard. Kazimierz Nycz podkreślił w homilii, że o. Honorat „nigdy nie narzekał na «trudne czasy»”. Metropolita warszawski przestrzegał przed postawą „swoistego, taktycznego wyczekiwania”, zamiast robić swoje. „Poczekam aż się czasy uspokoją, aż będą łatwiejsze, wtedy zacznę skuteczniej głosić Ewangelię, przepowiadać Chrystusa. Nie ma takich czasów, które byłyby łatwe dla Kościoła, łatwe dla głoszenia Ewangelii”. Warte te słowa wziąć sobie do serca w obecnym czasie, kiedy pojawia się w parafiach pokusa czekania na „lepsze czasy”. Każdy czas jest dobrym czasem na przeżywanie prawdy Ewangelii, która jest przypisana do wspomnienia bł. ojca Honorata. Tę alegorię winnego krzewu rozważaliśmy już 13 maja i 23 lipca. A prawdę dzisiejszej Ewangelii odczytajmy w zdaniach, w których jest mowa o działaniu słowa Bożego.

Jaką rolę odgrywa słowo Boże w relacji Jezusa (winnego krzewu) ze swoimi uczniami (latoroślami)?

Po pierwsze, funkcja trwania. Czasownik menō, tłumaczony zwykle jako „trwać”, pojawia się w rozważanym dzisiaj tekście aż siedem razy. W istocie czasownik ten oznacza „zamieszkiwanie, przebywanie w jakimś miejscu, zatrzymanie się (gdzieś)”. Jeśli obrazem „trwania” ucznia w Jezusie jest trwanie latorośli w winnym krzewie, to nie będzie chodziło tylko o zewnętrzną relację, lecz intymną więź nieustannego przenikania się i wewnętrznego zjednoczenia Jezusa i ucznia (B. Kl’ska, Uczeń ikoną Chrystusa, s. 238). Osoba Jezusa ma zatem być dla ucznia naturalną przestrzenią istnienia, mieszkania. W praktyce to doświadczenie jest możliwe dzięki słowu Jezusa: „Jeżeli we Mnie trwać będzie, a słowa moje w was” (w. 7). Nasze zamieszkanie w Jezusie następuje wówczas, kiedy to słowa Jezusa znajduje w nas swoje zatrzymanie. Słowo Boże jest jeszcze jedną formą istnienia samego Jezusa.

Po drugie, funkcja dialogu. „Jeżeli we Mnie trwać będzie, a słowa moje w was, to proście o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni” (w. 7). Trwanie słowa Jezusa w nas nie jest statyczne, lecz dynamiczne. Słowo Jezusa nie jest monologiem, gdyż jego natura jest dialogiczna. Jeżeli Jezus mówi do człowieka, to tym samym czyni go swoim rozmówcą, zdolnym do odpowiedzenia na słowo. Nie jest to jakiekolwiek słowo. Z intymnej relacji między Jezusem i uczniem rodzi się słowo modlitwy, która będzie wysłuchana. Ta pewność rodzi się z zamieszkania słowa Jezusa w Jego uczniu. Uczeń, w którym działa Jezusowe słowo, nie musi się obawiać, że będzie prosił o rzeczy niewłaściwe. Jego pragnienia są bowiem owocem mieszkającego w nim słowa Jezusa, które nakierowuje go na uczucia, pragnienia i wolę samego Jezusa. Przy takiej wzajemnej relacji modlitwa ucznia jest w istocie modlitwą Jezusa.

Po trzecie, funkcja oczyszczenia. „Wy jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was” (w. 3). Wcześniej Jezus powiedział, że to Jego Ojciec „każdą latorośl, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy” (w. 2). Słowo Boże w Ewangelii Janowej jest dynamiczne, gdyż nie tylko „oczyszcza”, ale też sądzi (J 12,48), daje życie wieczne (J 5,24; 8,51) i uświęca (J 17,17). Nie jest to jakieś działanie magiczne słowa, gdyż usłyszane i przyjęte przez ucznia Jezusa „słowo Boże jest żywe, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4,12). Już sam obraz słowa jako miecza wywołuje w nas ból. Ale Jezusowi chodzi o otwarcie nas na prawdę o nas samych – nie tylko o obnażenie naszych iluzji o sobie, ale jeszcze bardziej o odsłonięcie przez nami powołania do bycia uczniem Jezusa.

I to jest ostatnie zadanie powierzone słowu Bożemu, które odczytujemy w dzisiejszej Ewangelii: funkcja czynienia uczniów. „Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami” (w. 8). Zamiast komentarza do tego zdania, tylko jedno pytanie: w jakim stopni możemy powiedzieć, że staliśmy się już uczniami Jezusa dzięki Jego słowu?