Jak się zachować w czasach ostatecznych?

Dzisiejsza Ewangelia jest kontynuacją odpowiedzi Jezusa na pytanie pewnego faryzeusza o to, kiedy przyjdzie królestwo Boże. Nastanie królestwa Bożego Jezus utożsamia z „dniem Syna Człowieczego” (w. 26), „dniem, w którym objawi się Syn Człowieczy” (w. 30). Jednakże zapowiadając ten dzień, Jezus zwraca naszą uwagę na zachowanie ludzi u końca czasów. O czym warto pomyśleć już dzisiaj?

Po pierwsze, jesteśmy przyzwyczajeni do wizji raczej apokaliptycznych końca czasów, czego potwierdzenie możemy znaleźć w tzw. mowie eschatologicznej wygłoszonej przez Jezusa tuż przed swoją męką (por. Łk 21,8-36), pełnej zapowiedzi „strasznych zjawisk i wielkich znaków na niebie” (21,11). Będąc jeszcze w drodze do Jerozolimy, Jezus akcentuje zupełnie inny wymiar końca czasów – jego zwyczajność, normalność, by nie powiedzieć, codzienną rutynę życiową. Dni ostateczne nie będą się różniły od „dni Noego” (17,26) i „czasów Lota” (w. 28), kiedy to ludzie byli zajęci swoimi sprawami, nie zauważając znaków zbliżającej się katastrofy. Ich uwaga koncentrowała się na podtrzymaniu własnego życia („jedli i pili”), na przekazaniu go następnemu pokoleniu („żenili się i za mąż wychodziły”), czynieniu go bardziej wygodnym („sadzili i budowali”), także dzięki gromadzonym dobrom materialnym („kupowali i sprzedawali”). Z Księgi Rodzaju wiemy, że ich serce było zajęte nie tylko codziennymi sprawami bytowymi, gdyż w rzeczywistości w tym wszystkim nie było umiaru, nie było żadnych hamulców moralnych, nie było słuchania Boga (por. Rdz 6,5-12; 19,1-14). Zanim pojawiły się znaki, było słowo od Boga, które usłyszał Noe i zaczął budować arkę, dzięki której uratował siebie i rodzinę (por. Rdz 6,22). Podobnie Lot posłuchał słowa, w którym Bóg ostrzegł go przez aniołów o zagładzie Sodomy, i uszedł z miasta ze swoją rodziną (por. Rdz 19,12-14.22-23). Zatem w perspektywie końca czasów Jezus, przywołując przykład Noego i Lota, wskazuje na potrzebę czuwania, które nie sprowadza się do wyglądania jakiś niezwykłych znaków na niebie i na ziemi, lecz polega na słuchaniu i posłuszeństwie słowu Bożemu pośrodku naszego codziennego życia.

Po drugie, nawiązania do historii Noego i Lota Jezus kończy zdaniem o zachowaniu życia tylko przez utratę go: „Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa” (w. 33). Ta myśl odsyła nas do „pamięci o żonie Lota” (w. 32), która w czasie ucieczki z Sodomy nie posłuchała aniołów, obejrzała się za siebie i zamieniła się w słup soli (Rdz 19,26). Przenosząc to na doświadczenie końca czasów, to wszystko, co będzie trzeba zostawić w tym momencie, nie tylko dobra materialne, może budzić nasz sprzeciw, wywołać żal za utraconą przeszłością, napawać poczuciem bezsensu. W godzinie Syna Człowieczego, gdyby budować analogię z czasami Noego i Lota, to, co zabierzemy ze sobą, to nie będą rzeczy, lecz ludzie, relacje z nimi, pamięć serca o nich, miłość, która nas łączy, wspólnie przeżyte chwile. Zatem w perspektywie końca czasów warto „inwestować” w ludzi, a nie w rzeczy. Warto też już dzisiaj zadbać o relację z Bogiem, odkrywając, że tracąc życie ze względu na Jezusa, zachowamy je na życie wieczne (por. Łk 9,23-24).

Po trzecie, na koniec Jezus przechodzi do obrazu nocy, którą chce jeszcze bardziej podkreślić, iż Jego objawienie się na końcu czasu nastąpi nagle i nieoczekiwanie (F. Mickiewicz, Ewangelia, II, 248). Ten moment zaskoczenia zostaje oddany obrazem dwóch ludzi będących na tym samym miejscu i dwóch kobiet wykonujących tę samą czynności, których i które może spotkać odmienny los. Tej nocy Bóg jednych oszczędzi, zabierając ich do siebie (tak jak Noego i Lota), innych zaś pozostawi na sąd. Za tą wizją kryje się prawda, która może nas niepokoić i być przestrogą, ale też i budzić nadzieję. Bo nasze zbawienie nie zależy od nas, ale Boga, który „zna nasze serca” (Łk 16,15) i rozróżnia między jednymi i drugimi, stosownie do tego, co jest dzisiaj w naszym życiu.

Zakończę nieco homiletycznie. Próbowałem zweryfikować ten cytat, ale nie do końca mi się udało. Myśl ma pochodzić od Woltera: „W niebie będziemy się dziwić trzema rzeczami: tymi, których tu nie ma; tymi, którzy tu są, i nami samymi, w jaki sposób się tu znaleźliśmy”. Ta dzisiejsza Ewangelia niech podprowadza nas pod to trzecie zdziwienie…