Do trzech razy sztuka: Maryja w kolejce do Jezusa

W Kościele w Polsce wspomnienie św. Jadwigi Śląskiej będzie pewnie już zawsze kojarzyło się z dniem wyboru Karola Wojtyły na papieża w 1978 roku. Sama św. Jadwiga, zmarła w 1243 roku, była radykalna w swoim naśladowaniu Jezusa, jak chociażby swoją decyzją o życiu w czystości po kilkunastu latach małżeństwa czy wstąpieniem do klasztoru sióstr cysterek w Trzebnicy po śmierci męża. Przede wszystkim jednak naśladowała Chrystusa dziełami miłosierdzia i dobroczynności, sama stając się podobna do Niego w ubóstwie i pokorze. W ten sposób wypełniło się w jej życiu słowo Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Kto pełni wolę Bożą, ten mi jest bratem, siostrą i matką” (w. 35).

Zdarzenie opisane w dzisiejszej Ewangelii rozważamy już po raz trzeci: wcześniej czytaliśmy tę samą historię opisaną przez ewangelistę Mateusza (21 lipca) i Łukasza (22 września). Stąd tytułowe: „do trzech razy sztuka”. A i druga część tytułu ma swoje uzasadnienie w relacji trzech ewangelistów, bo rzeczywiście Maryja razem z innymi bliskimi krewnymi próbuje się dostać do Jezusa, który jest w jakimś domu pełnym słuchujących Go ludzi (ww. 31-32). Są „na dworze”, poza kręgiem „ludzi siedzących wokół Niego”. Nie mają bezpośredniego dostępu do Jezusa, dlatego „posyłają po Niego, aby Go przywołać”. Już te dwa szczegóły pokazują, że ewangelista Marek nieco inaczej zapamiętał (odczytuje) tamto zdarzenie. Jak jeszcze uwzględnimy kontekst tej historii, okaże się, że jesteśmy świadkami wydarzenia każącego nam na nowo przemyśleć nasze spotkania z Jezusem.

Po pierwsze, tylko ewangelista Marek podaje powód, dla którego Maryja i krewni próbują dostać się do Jezusa. Czytamy o tym nieco wcześniej w rozdziale trzecim jego Ewangelii: „Potem przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów»” (ww. 20-21). Zatem dwa motywy szukania kontaktu z Jezusem: chodzi o troskę o Jezusa, najpierw o Jego kondycję fizyczną (ściągające do Niego tłumu nie pozwalają na spożycie posiłku), a następnie o powstrzymanie negatywnych opinii o Nim jakoby „odszedł od zmysłów”.

Jaki z tego wniosek dla nas, uczniów Jezusa żyjących w XXI wieku? Naśladując Jezusa, może się okazać, że doświadczymy jak On trudności w zaspokojeniu podstawowych potrzeb materialnych (dosłownie w w. 20 czytamy: „nie mogli nawet chleba zjeść”), a to z tego powodu, że potrzeby innych będą wymagały naszego całego, natychmiastowego zaangażowania. Ale też doświadczymy pewnych trudności w wymiarze duchowym. Nie tylko opinii, że „odeszliśmy od zmysłów” (grecki czasownik eksistemi znaczy dosłownie „wyjść z siebie”). Poważne traktowanie słów Jezusa będzie czyniło nas „innymi” w oczach ludzi, i to do tego nawet stopnia, że nasi bliscy będą chcieli nas, podobnie jak Jezusa, „powstrzymać” (w. 21) przed takim zaangażowaniem w relację z Nim, a w Nim – z innymi ludźmi.

Po drugie, ewangelista Marek precyzyjnie opisuje pozycję, jaką zajmują różni bohaterowie tej historii, co jednak może prowadzić nas do uproszczających, a przez to błędnych wniosków. Tytułowa „kolejka” jest tylko prowokacją, gdyż w istocie wszyscy bohaterowie tego zdarzenia, i ci „stojący na dworze” (Maryja i krewni), jak i ci „siedzący wokół Niego” w domu, mają wciąż do pokonania drogę, by stać się uczniami Jezusa.

W przypadku Maryi i krewnych – dodajmy, że grecki termin adelphos nie zawsze oznacza rodzonego brata, gdyż jest używany również dla określenia dalszych stopni pokrewieństwa – do bycia krewnym Jezusa nie wystarczają same więzy krwi. Potrzeba stania się Jego uczniem. Przenosząc to na nasze doświadczenie: do bycia uczniem Jezusa nie wystarczy sama więź chrztu świętego. Przez chrzest stajemy się siostrami i braćmi Jezusa, ale to tylko otwiera drogę do stania się Jego uczniami.

W przypadku „siedzących wokół Jezusa” można mówić o przyjęciu przez nich postawy ucznia. Ale to samo z siebie nie oznacza duchowej bliskości, czyli prawdziwego pokrewieństwa (A. Malina, Ewangelia według świętego Marka, I, 262). Jezus nie mówi o siedzących „wokół Niego”, że to właśnie oni są Jego prawdziwymi krewnymi. On „spogląda na nich” (w. 32), a więc zwraca się do nich, by im przedstawić warunek przynależenia do Jego rodziny: „Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką” (w. 35). Do bycia uczniem Jezusa nie wystarczy zatem samo słuchanie Jego słowa – potrzeba jeszcze realizacji tego słowa, pełnienia w życiu woli Bożej objawionej w tym słowie. Potrzeba naśladowania Jezusa, który jest Wcielonym Słowem Bożym.

Może zatem to my jesteśmy wciąż „w kolejce do Jezusa”, a Maryja jest Tą, w której możemy dostrzec drogę ucznia Jezusa, Tą, która jest wzorem ucznia Jezusa. Byle tylko chcieć przynajmniej stanąć w tej kolejce…