Szabat bierze swoją nazwę od brzmiącego identycznie hebrajskiego czasownika, który znaczy „zaprzestać, przerwać, odpocząć” (od jakiejś aktywności). Co zatem wolno czynić w szabat? Czy tylko skrupulatnie wypełniać nakazy Prawa dotyczące dozwolonych w szabat aktywności? Czy jest możliwe odejście od litery Prawa szabatowego, by żyć duchem tego Prawa? Odpowiedzi na te pytania możemy szukać w dzisiejszej Ewangelii.
Faryzeusze zwracają Jezusowi uwagę, że Jego uczniowie zrywają kłosy i jedzą ziarna, co ich zdaniem było zakazane czynić w dzień szabatu (w. 2). Jezus nie dyskutuje z Żydami, czy zrywanie kłosów narusza szabat, lecz przenosi dyskusję na inny poziom – życiowy, a nie kazuistyczny. Jezus odsłania wymiar egzystencjalny szabatu przez odniesienie go do swojej osoby.

Czyni to najpierw przez przywołanie historii Dawida i jego towarzyszy, którzy uciekając przed Saulem, zgłodniali weszli do sanktuarium w Nob w poszukiwaniu jedzenia (1 Sm 21,4-7). Jedynym dostępnym jedzeniem były chleby pokładne, czyli dwanaście bochenków chleba, które co szabat kładziono dla Boga w świątyni, a które mogli spożywać tylko kapłani. Tymczasem Dawid i jego towarzysze otrzymali przywilej pożywienia się nimi. Przywołując tę historię, Jezus wskazuje na siebie jako nowego Dawida, czyli zapowiadanego przez proroków Mesjasza. To Jezus jako Mesjasz pozwala swoim uczniom na zaspokojenie głodu w szabat, by mieli siłę towarzyszyć Mu w misji głoszenia Dobrej Nowiny.

Jeśli nie przemawia do nas szczególnie ten argument – wszak kwestia „mesjasza” nie wzbudza w nas dzisiaj takich emocji jak w czasach Jezusa – to drugi bez wątpienia może nas zainteresować. „Tu jest coś więcej niż świątynia” (w. 6). Przywołanie świątyni służy Jezusowi do wykazania, że kapłani w dzień szabatu wprawdzie naruszają w świątyni spoczynek szabatowy (np. przez złożenie codziennej ofiary całopalnej czy też przez wykładanie w szabat nowych chlebów pokładnych), ale są bez winy. Uczniowie Jezusa są zwolnieni, gdy zachodzi taka potrzeba, z wymagań prawa szabatowego. „Tu jest coś więcej niż świątynia” – Jezus owo „coś więcej” odnosi do siebie samego, mówiąc o sobie jako kimś większym od świątyni. Jezus jako nowa świątynia (J 2,21) staje się punktem odniesienia dla kultu sprawowanego przez Izrael. „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (w. 7) – to jest nowe prawo Jezusa, który stawia dobro człowieka ponad wszelkie ludzkie prawo. Miłosierdzie zatem bierze górę nad prawem szabatowym. Ewangelista Marek w kontekście tego zdarzenia zapamiętał inne słowo Jezusa: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu” (Mk 1,27).

Tak dochodzimy do ostatniego argumentu: „Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu” (w. 8). Szabat został ustanowiony przez Boga (Rdz 2,3). Gdy Bóg mówi o dniu szabatu, odnosi się do niego jako swojej własności: „moje szabaty” (Wj 31,13; Kpł 19,3-30; Iz 56,4). Zatem, kiedy Jezus nazywa siebie samego „Panem szabatu”, stawia się na równi z Bogiem, który szabat ustanowił. Gdy w szabat uzdrowi człowieka z uschłą ręką (Mt 12,9-14), poda swoją wykładnię szabatu: „Wolno jest w szabat dobrze czynić” (w. 12).

Wracając do postawionych na początku pytań, widzimy, że Jezusowi zależy przede wszystkim na zachowywaniu przez nas ducha prawa szabatowego. Nie chodzi oczywiście o sobotę, lecz o niedzielę, która jest odpowiednim dniem na dzieła miłosierdzia. Katechizm Kościoła Katolickiego zaleca, by chrześcijanie w niedzielę wykonywali „dobre uczynki i pokorne posługi względem ludzi chorych, kalekich i starszych” (KKK 2186). Chrześcijanie mogą również czynić dobrze we własnych domach, „oddając swojej rodzinie i bliskim czas i staranie, o które trudno w pozostałe dni tygodnia” (KKK 2186). Mówiąc w dużym skrócie, niedziela nie może być czasem nadrabiania prac domowych czy zakupów, lecz winna być czasem nadganiania czasu z rodziną i przyjaciółmi, nie zapominając o spotkaniu z Jezusem na niedzielnej Eucharystii.

I finalne pytanie. Jak wygląda dzisiaj nasze przeżywanie niedzieli?