By Jezus mógł uzdrowić, potrzeba wiary osoby, która prosi o cud. „Twoja wiara cię uzdrowiła”. Wiara jest potrzebna również do dostąpienia przebaczenia grzechów. Potwierdza to dzisiejsza Ewangelia. Tyle że z tą wiarą może być różnie. Przyjrzyjmy się różnym postawom wiary w historii paralityka, który doznał przebaczenia i uzdrowienia.

„A oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus, widząc ich wiarę…”. Paralityk jest w takim stanie, że nie może sam się podnieść. Paraliż ogarnia nie tylko jego ciało, ale i serce pozbawione nadziei na uzdrowienie i dotknięte niemocą duchową, psychiczną, emocjonalną. W nim nie ma już woli życia. Ale są przy nim ludzi, którzy są przejęci jego sytuacją, pełni nadziei na jej zmianę, wierzący w możliwość uzdrowienia serca i ciała ich sparaliżowanego brata. Oni pragną jego uzdrowienia, walczą o jego życie. Mają wiarę, która każe przynieść go do Jezusa, skoro on sam przyjść nie może. Są całkowicie bezinteresowni w swojej wierze – nie pragną niczego dla siebie, ale są skupieni tylko na tym, by ich brat spotkał Jezusa. Ich wiara nie potrzebuje słów – wyraża się przez działanie, towarzyszenie, spotkanie.

Każdy z nas potrzebuje takiej wspólnoty wiary, która stanie przy nas, przedstawi nas Jezusowi, będzie się z nami wstawiać u Jezusa, kiedy dotknie nas paraliż duchowy. I to jest też droga dla nas, którzy mamy wiarę – by przynosić do Jezusa w swoim sercu, w modlitwie, na Eucharystię, tych, którzy nie mają wiary i nadziei.

Sam paralityk słyszy od Jezusa wezwanie: „Ufaj, synu! Odpuszczone są ci twoje grzechy”. Dwa pierwsze słowa Jezusa skierowane do paralityka objawiają dwie rzeczy. Jezus wzywa go najpierw do zaufania, którego przedmiotem jest odpuszczenie grzechów. Użyty tu w formie rozkazu czasownik tharseo oznacza „bycie dobrej myśli”, „bycie odważnym w myśleniu”. Tego dobrego myślenia brakuje paralitykowi, który nie ma już odwagi pomyśleć, że jego życie może wyglądać inaczej. Jezus, odpuszczając mu grzechy, wskazuje na zupełnie inny wymiar jego paraliżu, który dotyka jego serca, myślenia, woli, pragnień. Nie znamy przyczyn, dla których nie ma on w sobie siły, by samemu prosić Jezusa. Być może odpowiedzią jest pierwsze słowo, którym Jezus zwraca się do niego: „Synu”. Użyty tu grecki rzeczownik teknon niesie w sobie olbrzymią dawkę czułości, serdeczności i bliskości ojca do syna. Może paralityk w swojej chorobie utracił poczucie synostwa Bożego, nie czuł więcej Bożej miłości, nie widział sensu zawierzenia się dłoniom Boga Ojca.

Jezus odpuszcza jego grzechy – to ważne dla nas, gdyż grzech też może nas sparaliżować wobec Boga. Patrząc na swój grzech, powracającą wciąż jakąś słabość, doświadczając wciąż na nowo jakiegoś zranienia, możemy zacząć myśleć, że w takim stanie nie mamy prawa przyjść do Jezusa i prosić o uzdrowienie, że nie jesteśmy godni Jezusa i Jego miłości. Dlatego słowo Jezusa: „Ufaj, synu”, jest także dla nas.

I krótko o dwóch innych postawach wiary. Uczeni w Piśmie – w ich przypadku trudno mówić o wierze, gdyż uznają Jezusa za bluźniercę, który uzurpuje sobie prawo odpuszczania grzechów, zastrzeżone tylko dla Boga (por. Mk 2,7). Nawet nie dają sobie szansy na doświadczenie Jezusowego miłosierdzia. I na końcu historii widzimy tłum, który był świadkiem przebaczenia i uzdrowienia, jak pełen bojaźni wielbi Boga. To też wyraz ich wiary w Jezusa. Warto o tej postawie uwielbienia pamiętać, szczególnie gdy sami doświadczyliśmy Bożego miłosierdzia.

Wszelkie typologie mają to do siebie, że są tylko pewną próbą opisu rzeczywistości, w tym wypadku postawy wiary wobec Jezusa przebaczającego i uzdrawiającego. Życie może być o wiele bardziej złożone, a wiara przeplatać się z niewiarą czy z wątpliwościami. Ważne, by w swoim doświadczeniu wiary nie pozostawać samemu, by swoją wiarę budować wiarą innych, przeżywać ją we wspólnocie wiary. Kto wierzy, nigdy nie jest sam (Benedykt XVI).