Dzisiejsza Ewangelia budzi pewien problem, gdy chodzi o sposób interpretacji historii proroka Jonasza. Wszyscy o nim słyszeliśmy i nie ma potrzeby jej streszczać – zresztą opowiadanie o Jonaszu to prawdziwa perełka literatury światowej i warto je przeczytać (jest krótkie) niezależnie od naszego rozważania.

W jaki sposób Jezus interpretuje historię Jonasza? Typologicznie – w osobie proroka Jonasza widzi typ-zapowiedź swojej osoby. Trzy dni spędzone przez Jonasza we wnętrzu ryby Jezus odczytuje jako zapowiedź swojego zmartwychwstania po tym, jak trzy dni i trzy noce spędzi we wnętrznościach ziemi. I tak zwykle ten fragment Ewangelii jest odczytywany w komentarzach. Zwykle przeciwstawia się jeszcze faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy odrzucają słowa Jezusa, mieszkańcom Niniwy, którzy pod wpływem słów Jonasza się nawrócili. Przy takiej interpretacji Jonasz jest postacią pozytywną, utożsamianą proroczo z osobą Jezusa. Ale historia opowiedziana w Księdze Jonasza nie przedstawia wcale tego proroka w tak pozytywnym świetle. Zaryzykuję stwierdzenie, że Jonasz, przywołany jako znak przez Jezusa, w istocie jest oskarżeniem wymierzonym w Żydów, którzy domagają się znaku, będąc totalnie zamkniętymi na to, co Jezus już wcześniej uczynił i nauczał. Stąd nazwanie ich „plemieniem przewrotnym i wiarołomnym”.

Dlaczego oskarżenie? Problem Jonasza to problem ówczesnych Żydów, którzy wierzą w miłosierdzie Boże, ale zakładają, że jest ono tylko dla Żydów. Jonasz był przekonany, że Boża sprawiedliwość zasada się na logice właściwej ludzkiej sprawiedliwości – Bóg winien za dobro wynagradzać, a za zło powinien karać. I dlatego też odmawia pójścia do pogańskiej Niniwy, stolicy ówczesnego imperium asyryjskiego, która na starożytnym Bliskim Wschodzi było symbolem przemocy i nieprawości. Zamiast słowa wzywającego do nawrócenia, Jonasz jest przekonany, że mieszkańcom Niniwy należy się tylko słowo kary, samo zaś miasto winno zostać zniszczone.

Żądający od Jezusa znaku faryzeusze i uczeni w Piśmie w niczym się nie różnią od Jonasz. Mają swoje własne, ludzkie wyobrażenie sprawiedliwości, które chcą narzucić Panu Bogu. Ich sprawiedliwość funkcjonuje na zasadzie odpłaty: za dobro nagroda, a za zło kara. Przypomnijmy sobie (wczorajszą) Jezusową przypowieść o chwaście w pszenicy. Jezus przyzwala, aby zło współistniało z dobrem, ale nie jest to znakiem Jego obojętności na zło. Wyrwanie chwastu może spowodować wyrwanie zboża, co przenośnie oznacza, iż dobro i zło współistnieją razem. Spojrzenie Jezusa jest pełne nadziei na ostateczne dobro, które stanie się udziałem człowieka. Stąd cierpliwość Boga, by wszystkich doprowadzić do nawrócenia i zbawienia.

Faryzeusze i uczeni w Piśmie miłosierdzie Boże traktują nie jako darmową łaskę, ale jako coś, co się komuś z góry należy. Automatyzm Bożego miłosierdzia miałby ich zdaniem wynikać z faktu przynależenia do ludu wybranego – niezależnie, jak by się żyło, jakie grzechy by się popełniło, Bóg jest zmuszony do bycia miłosiernym. To nie jest tylko dzielenie ludzi na lepszych i gorszych, ale jeszcze bardziej pewna przewrotność i zuchwałość wobec Bożego miłosierdzia: możemy żyć po swojemu, a Bóg i tak będzie miłosierny.

Sam Jonasz doświadczył Bożej sprawiedliwości i miłosierdzia. Te trzy dni we wnętrznościach ryby były ze strony Boga czynem ratującym nie tylko jego życie, ale też i tych, do których został posłany. Jonasz się nawrócił i kiedy Bóg po raz drugi skierował do niego słowo posłania do Niniwy, wstał i poszedł. Tak oto Jonasz jest znakiem dla tych Żydów, którzy prosili Jezusa o znak. Znakiem oskarżenia, ale też i wezwaniem do nawrócenia. Jezus po trzech dniach zmartwychwstanie, w czym objawi się Boża sprawiedliwość i miłosierdzie. Pytanie tylko, czy faryzeusze i uczeni w Piśmie zrozumieją ten znak.