Dzisiaj nieco inaczej – zamiast rozpisanego rozważania trzy propozycje różnych punktów do refleksji nad dzisiejszą Ewangelią. Wszystkie dotyczą naszych lęków. Jezus mówi o nich w słowie skierowanym do apostołów, których posłał, by głosili Jego Słowo. Zapowiada, że mogą spotkać się ze sprzeciwem, odrzuceniem, a nawet prześladowaniem ze strony tych, wobec których świadczą. Stąd trzykrotne wezwanie: „Nie bójcie się!” (ww. 26.28.31).

Dlaczego aż trzy propozycje? Kiedy wczoraj rozważałem to słowo Ewangelii, myśli same się narzucały. Po zrobieniu szkicu jednego rozważania narzuciła się druga myśl i kolejna. Doświadczamy, że Słowo Boże jest żywe. Nie my je interpretujemy, ale to ono nas odczytuje, interpretuje. A zarazem, jak mówi św. Grzegorz Wielki, rozważając w ten sposób Słowo Boże, razem z nim rośniemy.

Wybierzcie sami schemat rozważania. I pozwólcie prowadzić się Słowu Ewangelii, którą jest sam Jezus. I jeszcze jedno: nie lękajmy się, bo jest z nami Chrystus!

Propozycja I: Jak radzić sobie z lękiem?

Jezus poddaje nasze lęki i obawy trzem zabiegom. Pokazuje nam w ten sposób drogę do wyjścia z lęku.

1. Teologizuje nasz lęk (ww. 26-27)

Jezus przekazuje słowo swoim uczniom prywatnie, w ukryciu („w ciemnościach”, „na ucho”), ale oni mają je głosić otwarcie („w świetle”, „na dachach”). Lęk pojawia się wobec nierzadkiej wrogości czy obojętności słuchaczy. Ale trzeba głosić, gdyż gwarantem skuteczności tego słowa jest Jezus, który posyła swoich uczniów.

2. Obiektywizuje nasz lęk (w. 28)

Czego mamy się bać? Zwykle martwimy się o nasze życie fizyczne, zdrowie, lękamy się śmierci. Dlatego też lęk przed „tymi, którzy zabijają ciało”. Tymczasem rzeczywistym powodem do obaw powinna być utrata życia duchowego, śmierć w wymiarze duchowym. Tu potrzeba lęku przed „Tym, który duszę i ciało może zatracić w piekle”. Potrzeba lęku przed Bogiem, gdyż nasze życie („ciało” i „dusza”) należy i zależy od Boga.

3. Racjonalizuje nasz lęk (ww. 29-31)

Przywołane wróble kosztują tyle co nic – dwa wróble za jednego asa, czyli monetę miedzianą o najmniejszej wartości (wartość 1/16 denara; jednego denara płaciło się za dzień pracy robotnika najemnego). Pan Bóg zna każdego wróbla i liczy każdy nasz włos. Jeśli nie umykają Mu nawet drobne rzeczy, na które my nie zwracamy uwagi, o ileż bardziej otacza On swoją ojcowską opieką ludzi. Jezus nie mówi, iż nie przydarzy się nam nic nie przyjemnego. Wszystko jednak, co nas spotyka, jest w rękach Boga, poznane przez Niego, określone i doprowadzone do dobrego końca (K. Stock, Jezus głosi błogosławieństwo, s. 88).

Ostateczna motywacja do porzucenia lęku: wierność Jezusa – jeżeli pozostaniemy Mu wierni, On będzie nam wierny, przyzna się do nas przed Ojcem (w. 32).

Propozycja II: Lęk jako przestrzeń ciągłych wyborów

Jezus polaryzuje sytuację naszych lęków, by pokazać nam, iż lęk jest zaproszeniem do działania, do wyboru, do podjęcia decyzji, być żyć pełnią życia, a nie karmić się wciąż lękiem.

1. Żyć wiarą w Jezusa

Albo kryję się ze swoją wiarą w Jezusa, nie ujawniam się jako uczeń Jezusa (pozostaję „w ciemnościach”, mówię „na ucho”), albo jestem świadkiem Jezusa w sposób otwarty, przejrzysty („w świetle”, „na dachach”).

2. Myśleć całościowo (holistycznie) o życiu

Albo sprowadzam swoje życie wyłącznie do kwestii związanych z ciałem (zdrowie, uroda, pomyślność materialna itd.), albo patrzę na siebie całościowo i dostrzegam potrzebę życia duchowego (człowiek jako „ciało i dusza”). Albo mój horyzont myślowy zamyka się w doczesności (ze śmiercią kończy się życie), albo wykracza poza próg śmierci (śmierć jako przejście do nowego życia).

3. Żyć ufnością

Albo ciągle skupiam się na lękach, pytaniach, wątpliwościach o swoje życie i przyszłość, o swoją wartość, albo ufam, że jestem kochany przez Boga, cenny w Jego oczach, że pozostaję w Jego dobrych dłoniach.

Przez powyższe spolaryzowanie naszego życia, które rozgrywa się jakby pomiędzy dwoma przeciwnymi podejściami do życia, Jezus zaprasza nas do decyzji. W Apokalipsie znajdujemy takie słowa Jezusa skierowane do wspólnoty Kościoła w Laodycei: „Skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” (Ap 3,16). Bycie letnim jest bez przyszłości.

Propozycja III: Co jest źródłem mego lęku?

Różne mogą być przyczyny naszego lęku – ta typologia bazuje na tekście Ewangelii zawartym w Oremusie, który fragment mowy misyjnej Jezusa z Mt 10,26-33 traktuje jako zamkniętą całość. Dlatego w w. 26 pojawia się ogólna kategoria „ludzi”, zawężona następnie do ludzi, którzy nas prześladują (w. 28). W istocie w obu miejscach chodzi o ludzi wrogich uczniom Jezusa.

1. Lęk z powodu ludzi jako takich (w. 26)

Można bać ludzi jakby z definicji. Jest jakiś defekt w nas, jakieś upośledzenie w relacji do innych, że odczuwamy przed nimi lęk. Nazwać źródło tego deficytu, lęku. Może ktoś kiedyś wykorzystał nasze zaufania. Może potraktował nas przedmiotowo. Może zranił nasze uczucie. Powodów może być wiele. Ale spróbować nazwać przyczynę tego lęku. Tylko tak można podjąć wysiłek przepracowania naszego lęku.

2. Lęk wobec ludzi nam wrogich (w. 28)

Takie sytuacje są częste. Doświadczamy czyjeś agresji, przemocy, nie tylko fizycznej, także psychicznej, werbalnej. Przyznać się do tego. Nie szukać winy w sobie, ale nazwać tego drugiego sprawcą, oprawcą. Przestać się lękać, że ujawniając go, będziemy narażeni na jeszcze większą agresję.

3. Ja sam jako źródło mego lęku (w. 31)

Lęk pojawia się, gdy deprecjonujemy siebie, zaniżamy swoją wartość we własnych oczach. Lęk może się brać z przeszłych sytuacji, których się wyparliśmy, chcielibyśmy o nich zapomnieć – paradoksalnie, wypierając je, wciąż pozwalamy im nad nami panować.

Kogo rzeczywiście się mam lękać? Jezus zaprasza nas do bojaźni Bożej: (1) jestem dzieckiem Boga, stworzony i chciany przez Boga; pokorne spojrzenie na siebie – nie jestem Bogiem; (2) dlatego ufam Bogu, słucham Jego głosu, jestem posłuszny Jego słowu.