Rodzi się zawsze pytanie, dlaczego we wspomnienie danego świętego, pojawia się w liturgii ten, a nie inny fragment Ewangelii. W przypadku żyjącej w XIV wieku św. Brygidy Szwedzkiej jest to alegoria o winnym krzewie. Św. Brygida w swoim życiu była głęboko zjednoczona z Jezusem, niczym latorośl tkwiąca w winnym krzewie. To oczywiście duży skrót myślowy, gdyby przywołać życie św. Brygidy, żony, matki ośmiorga dzieci, damy na dworze królewskim, wreszcie zakonnicy, mistyczki i kobiety… zaangażowanej w politykę. Z jednej strony jej mistyczne wizje, z drugiej strony listy pisane do możnych tego świata, także papieży rezydujących w tamtym czasie w Awinionie, których nakłaniała do powrotu do Rzymu Dzięki niej zażegnano w Europie kilka wojen. W tym kontekście dzisiejsza Ewangelia uzmysławia nam, co było siłą jej życia – trwanie w Jezusie. I to jest też zaproszenie dla nas, byśmy również trwali w Jezusie.

To trwanie możne dokonywać się na różne sposoby. W tym obrazie latorośli winnego krzewu, zwróćmy uwagę na trwanie w Jezusie przez Jego słowo: „Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a moje słowo w was…” (w. 7). Jak w praktyce może wyglądać nasze trwanie przez słowo Boże?

Po pierwsze, Jezus podkreśla, że Jego uczniowie „są czyści dzięki słowu, które do nich wypowiedział” (w. 3). Słowo Jezusa nas oczyszcza, a czyni to na różne sposoby: upomina nas, poddaje osądowi, ale też nas wspiera, zachęca, nawraca na Jezusa. Mierzymy się ze słowem Jezusa, w Jego świetle pragniemy kształtować nasze życie.

Po drugie, słowo Jezusa nas ożywia. Obraz winnego krzewu, w który jesteśmy wszczepieni, pozwala nam dostrzec w słowie Jezusa życiodajne soki. Słowa, które wypowiada Jezus, są „Duchem i życiem” (J 6,63). W słowie Jezusa jest działający Duch Święty, który daje życie.

Po trzecie, Jezus przez swoje słowo włącza nas w swoją relację z Bogiem Ojcem. Jezus podkreśla, że nic nie mówi i nic nie czyni sam od siebie, ale czyni to wszystko, co zobaczył i usłyszał od swego Ojca (J 8,28; 14,24; 15,15). Słuchając zatem słów Jezusa i przyjmując je, zostajemy włączenie w dialog miłości, który dokonuje się w Trójcy Świętej.

Po czwarte, ze słowem Jezusa wiąże się też konkretna obietnica: „Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a moje słowo w was, to proście o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni” (w. 7). Jak to jest możliwe? Jeśli trwamy w Jezusie, a On w nas przez swoje słowo i działającego w nim Ducha Świętego, wówczas nasze myślenie, mówienie i działanie jest zgodne w słowami i czynami Jezusa. Nasze słowa są słowami Jezusa. To Jezus w nas woła i prosi, On jest rzeczywiście Emmanuelem – „Bogiem z nami”.

Po piąte, trwając w Jezusie, stajemy się uczniami Jezusa i oddajemy chwałę Bogu (w. 8). Uczeń naśladuje Mistrza. W Jezusie przekraczamy siebie, swoje ograniczenia i słabości. Wszyscy jesteśmy powołania do bycia Jego uczniami, czego praktycznym wymiarem jest realizowanie w naszym życiu słowa Jezusa, tak jak On spełniał wolę swego Ojca (J 4,34).

Słuchanie słowa Bożego i wypełnianie go, to nie kwestia prawa, ale serca. Mówi o tym Jezus w kolejnym zdaniu swojej alegorii, pominiętym w dzisiejszej liturgii słowa. Trwanie w słowie Jezusa jest w istocie trwaniem w Jego miłości (w. 9). Słowo Jezusa staje się w nas Jego miłością. Jego miłość staje się naszym życiem. Oto sens naszego trwania w słowie Jezusa, także przez codzienne rozważanie Ewangelii.