Osoba Jana Chrzciciela od samego początku budziła pytania, rodziła wręcz kontrowersje, czego świadectwem jest dzisiejsza Ewangelia opowiadająca o jego narodzinach i nadaniu mu imienia.

Ale pytania pojawiły się już wcześniej u jego rodziców, Elżbiety i Zachariasza. Pytania związane z ich podeszłym wiekiem, z bezpłodnością Elżbiety, które stawia Zachariasz w momencie zwiastowania przez anioła Gabriela narodzin Jana (Łk 1,7.18). Reakcja niezrozumienia i zawstydzenia ze strony Elżbiety, kiedy już poczęła syna, ukrywając ten fakt przed znajomymi przez pięć miesięcy (1, 24). Ludzie też dziwili się niespodziewanej utracie mowy przez Zachariasza po tym, jak usłyszał słowa zwiastowania w przybytku Pańskim (1,21).

Tych pytań jest jeszcze więcej przy okazji narodzin Jana Chrzciciela. Z jednej strony radość z powodu nowonarodzonego dziecka (w. 58), ale z drugiej strony kontrowersje związane z nadaniem mu imienia Jan. Zwyczajowo nadawano dziecku imię któregoś z jego przodków (w. 59), by w ten sposób zachować o nim pamięć na ziemi. Tymczasem Elżbieta chce, by ich nowonarodzony syn nosił imię Jan, co zostaje natychmiast oprotestowane przez sąsiadów i krewnych (w. 61). Potwierdzenie wyboru tego imienia przez Zachariasza wzbudzi ich zdumienie (w. 63). Imię Jan – w języku hebrajskim Johanan lub Jehohanan – oznacza: „Jahwe jest łaskawy” lub „Jahwe okazał łaskę”. Rodzice, nadając takie imię swojemu synowi, rozpoznają w nim dar od Pana, mają świadomość łaski, którą im Bóg uczynił w jego narodzinach. Zarazem wyrażają nadzieję, bo taki jest też cel nadawania imienia dziecku, że łaską będzie jego życie, że Bóg przez życie ich syna będzie okazywał swoją łaskę i błogosławieństwo mu i tym wszystkim, którzy go spotkają.

I tak osoba Jana Chrzciciela będzie budziła pytania w przyszłości. Pytania o jego przyszłość pojawiają się już w związku z okolicznościami towarzyszącymi nadaniu mu imienia. Ludzie słyszący o tym zdarzeniu, pytają się zalęknieni: „Kimże będzie to dziecię?” (w. 66). Trzydzieści lat później powrócą tego rodzaju pytania, tym razem kierowane już bezpośrednio do Jana Chrzciciela przez słuchaczy jego słów: „Kto ty jesteś?” (J 1,19). Jego bezkompromisowość w głoszeniu słowa Bożego, jego stanowcze wzywanie ludzi do nawrócenia, chrzest, którego udzielał nad Jordanem, budziły wśród ludzi pytanie o to, czy Jan jest mesjaszem zapowiadanym przez proroków Starego Testamentu czy też innego mają oczekiwać (J 1,20-21). Król Herod będzie przeżywał ambiwalentne uczucia wobec słów Jana Chrzciciela, miotając się między podziwem dla jego osoby a niepokojem, które wzbudzały w nim jego słowa (Mk 6,20). Jan Chrzciciel nie bał się kontrowersji, które budziły jego słowa napomnienia kierowane do Heroda, nawet jeśli przyjdzie mu zapłacić za to najwyższą cenę w postaci śmierci męczeńskiej.

Kiedy zatem rozważamy dzisiejszą Ewangelię, zapytajmy się o nasze imię, o to imię, które otrzymaliśmy na chrzcie, ale też o imię, które sobie nadajemy albo inni nam je nadają, pytając się o to, kim jesteśmy. Patrząc na imię Jana Chrzciciela, możemy zapytać się, czy ludzie w spotkaniu z nami doświadczają Bożej łaski. W jakim stopniu nasze słowa i czyny wywołują u innych pytania ale nie o nas, lecz o Boga, który pragnie przez nas udzielać im swego błogosławieństwa?