Ewangelię dzisiejszą rozważaliśmy już w niedzielę 19 lipca. Spójrzmy raz jeszcze przez pryzmat przypowieści o chwaście na problem obecności zła w świecie.

Po pierwsze, zło imituje dobro, zło podszywa się pod dobro. Tak jest z „chwastem” z przypowieści, którego grecka nazwa brzmi zizanion (w. 25). Po polsku to życica roczna, nazywana w starożytności kąkolem. Osiąga ona wysokość 40-80 cm, jest więc niższa od pszenicy, zaś jej kłos jest długości ok. 25 cm. Rozróżnienie jej w łanie pszenicy jest możliwe dopiero w czasie wykształcania się kłosa, gdyż jej kłos ma zaledwie 3 milimetry szerokości, podczas gdy kłos pszenicy ma szerokość 6-12 milimetrów. Sprawdza się tu słowo Jezusa, iż „po owocach ich poznacie” (Mt 7,16). Przechodząc z przypowieści w nasze życie, kiedy zatem będziemy musieli rozeznawać w danej sytuacji, oceniać ją, warto pytać o owoce. Nawet gdy jeszcze ich nie widać, potrzeba wyobrazić sobie możliwe rozwiązania i płynące z tego konsekwencje. Może też dobrym podejściem jest przyjrzenie się uczuciom, jakie towarzyszą nam w rozeznawania tej sprawy – jakie emocje pojawiają przy jednym, a jakie przy drugim rozwiązaniu. Fundamentalne pytanie brzmi: czy to, co nazywamy „dobrem” albo jest nam proponowane jako „dobro”, przynosi pokój serca i buduje wspólnotę. Jeśli nie, miejmy odwagę nazwać pewne rzeczy po imieniu.

Po drugie, słudzy w przypowieści zwracają się do gospodarza z pytaniem: „Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?” (w. 27). W istocie tym pytaniem słudzy dystansują się od gospodarza, przerzucając na niego odpowiedzialność za chwast na „jego” roli. Bardziej są recenzentami niż współpracownikami. Bardziej oceniają, niż szukają rozwiązania. Bardziej szukają winnych, niż biorą na siebie odpowiedzialność. Przechodząc z przypowieści w życie, pewnie wobec zła zauważanego w świecie jest łatwiej stanąć z boku, narzekać, wyrażać swoje oburzenie, niż uznać, że trzeba zawalczyć o dobro, samemu zaangażować się w sprawę, wziąć odpowiedzialność z innych. Chwast został posiany między pszenicę, „gdy ludzie spali” (w. 25). Zabrakło czujności nie tylko gospodarza – zabrakło czujności wszystkich. Trzeba nam nie tylko bić się we własne piersi, ale też zdobyć się na własną inicjatywę na rzecz dobra (chociażby we wspólnocie), uświadamiając sobie, że chodzi o wspólne dobro i wspólną odpowiedzialność. Jeśli tego poczucia wspólnotowości nie ma, to nie daleko nam – kiedy mówi o potrzebie wspólnoty – od ewangelicznych faryzeuszów nazwanych przez Jezusa hypokritai (Mt 23,13 i in.).

Po trzecie, gdy znajdziemy się w sytuacji ewangelicznej przypowieści, że dobro i zło będą tak ze sobą połączone, że nie sposób będzie je rozdzielić, wówczas wsłuchajmy się w zdanie gospodarza: „Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa” (w. 30). Słowo Jezusa o żniwie przypomina nam prawdę o Bogu, który jest sędzią. Nie musimy Go w tym wyręczać, co raczej powierzać mu te wszystkie sytuacje, w których na zło chcielibyśmy zareagować złem. Nie tylko sługom z przypowieści brakuje cierpliwości. Nie tylko oni odkrywają w sobie naturę inkwizytorów i krzyżowców. Za obrazem pszenicy i chwastu kryją się konkretni ludzie, ich postawy życiowe i czyny. Wyrywając chwast, można w istocie zniszczyć człowieka. Może ta przypowieść zachęca nas do większego zaufania Bogu. On jest i siewcą, i panem żniwa. Oddajmy Mu nasze osądy. Jeśli chcemy walczyć z konkretnymi przejawami zła w świecie, to może raczej w kluczu św. Ignacego Loyoli, który wypracował zasadę agere contra – „działać przeciwnie” (Ćwiczenia duchowne, 157). Według tej zasady należy nie tyle biernie bronić się przed pokusą, co zaatakować ją działaniem zupełnie przeciwnym, np. walcząc z chciwością, należy rozdawać jałmużnę. Jest to po linii św. Pawła, który zaleca: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21). Kiedy zatem doświadczamy konkretnych przejawów zła, może się okazać, że jedynym sposobem na przezwyciężenie ich będzie nasza dobroć i łagodność.