W świetle dzisiejszej Ewangelii wiele osób mówi o Tomaszu apostole jako „niedowiarku”. Rzeczywiście, Jezus wzywa go, by „nie był niewierzącym (gr. apistos), lecz wierzącym (gr. pistos)” (w. 27). Jednakże możemy historię Tomasza odczytać jako proces dochodzenia do wiary, która czyni człowieka „szczęśliwym”: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (w. 29). O jakie przeżywanie wiary chodzi Jezusowi?

Po pierwsze, wiara potrzebuje wspólnoty, relacji z innymi wierzącymi. Trudności Tomasza z wiarą w Jezusa brały się stąd, iż „nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus” do Wieczernika w wieczór niedzieli Zmartwychwstania (w. 24). Imię jego Didymos znaczy „bliźniak”, ale w swoim doświadczeniu wiary pozostaje osamotniony, bez żadnego odniesienia do innych. Tak jak inni uczniowie Jezusa przechodzi dramat męki i śmierci Jezusa, targają nim wątpliwości, ogarnia go lęk przed Żydami, ale w tym wszystkim jest sam, bez wspólnoty, bez możliwości dzielenia się swoimi przeżyciami, dylematami, lękami.

Po drugie, wiara potrzebuje świadectwa innych wierzących. Wspólnota wiary dzieli ze sobą nie tylko wątpliwości, lęki, ale też doświadczenie spotkania z Jezusem: „Widzieliśmy Pana!” (w. 25). Jezusa spotykamy przez świadectwo innych. Nasza wiara jest zapośredniczona świadectwem spotkania z Jezusem przez inne osoby, które dzielą się swoim doświadczeniem wiary. Tomasz nie potrafi przyjąć świadectwa innych uczniów, nie jest gotowy na przyjęcie ich punktu widzenia, zakwestionowanie swoich wyobrażeń o Jezusie. Odrzucając ich świadectwo, traci możliwość ubogacenia siebie czyimś doświadczeniem spotkania z Jezusem.

Po trzecie, wiara buduje się na równowadze między intelektem i uczuciem, między poznaniem i umiłowaniem. Tomasz pragnie osobiście, wręcz empirycznie zweryfikować ślady męki na rękach i boku zmartwychwstałego Pana (w. 27). Dla niego są to tylko znaki potwierdzające tożsamość Jezusa. Nie potrafi w nich dostrzec znaków Jezusowej miłości, „umiłowania do końca tych, którzy byli na świecie” (J 13,1). Nie tylko że nie jest zdolny przejść od poznania do umiłowania, ale ma trudność w przyjęciu miłości Jezusa, która objawia się przez Jego zmartwychwstałe ciało noszące ślady męki.

Po czwarte, wiara jest relacją osobową z Jezusem, jest doświadczeniem wzajemnego przynależenia do siebie. Tomasz dochodzi do odkrycia miłości Jezusa do siebie i wyznaje swoją miłość do Jezusa: „Pan mój i Bóg mój!” (w. 28). Niezwykła jest miłość Jezusa, który oddaje się Tomaszowi tak dalece, że pozwala mu się posiąść, nazwać swoim, mówić o sobie „mój” Bóg i Pan. Więź miłości jest tak głęboka między kochającymi się osobami, że nie istnieją bez siebie, że czynią się własnością ukochanego, że określają swoją tożsamość przez więź z ukochanym. Takiej wiary pragnie Jezus dla nas.

„Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli!” (w. 29). To słowa o nas. Pomyślmy dzisiaj o naszej wierze w Jezusa, konfrontując ją z doświadczeniem wiary Tomasza. Czy czujemy się „błogosławieni, szczęśliwi” w naszym doświadczeniu wiary? Jeśli nie, może warto zobaczyć, czego brakuje naszej wierze.