Dzisiaj słyszymy ostatnią z przypowieści, które Jezus wygłosił „owego dnia” w łodzi u brzegu Jeziora Galilejskiego (por. Mt 13,1-2). Po przypowieści o sieci (ww. 47-50) przychodzi słowo zamykające cykl przypowieści, w którym Jezus wskazuje na „ojca rodziny” (w. 52) jako przykład dla swoich uczniów.

Przypowieść o sieci jest w miarę klarowna: służy ona wyjaśnieniu faktu współistnienia dobra i zła w świecie oraz zapowiada ostateczne oddzielenie sprawiedliwych od złych przy końcu świata. Większym wyzwaniem jest słowo o ojcu rodziny, ale i ono jest zrozumiałe w kontekście historycznym wypowiedzi Jezusa. Odnosi się ono bowiem do uczonych w Piśmie, a więc ludzi, którzy byli autorytetami w interpretacji Tory (czyli Prawa – pierwszych pięciu ksiąg Starego Testamentu, które były podstawą wiary i życia Izraela). „Rzeczą starą” jest Prawo, czy patrząc szerzej, pisma Starego Testamentu. „Rzeczy nowe” to Ewangelia, a dokładniej sam Jezus, w którego słowach i czynach wypełnia się Stary Testament. Jeśli zatem któryś z uczonych w Piśmie stanie się uczniem Jezusa, wówczas będzie podobny do ojca rodziny, który łączy „stare” Pisma z tym „nowym” Słowem – Jezusem Chrystusem.

Spróbujmy uczynić krok dalej i odnieść oba te obrazy do naszego życia. Przypowieść o sieci przynosi pewną przestrogę. Może nam się wydawać, że tu na ziemi nie ma żadnego znaczenia, czy jesteśmy uczciwi, czy też nie; że Bogu jest obojętne, czy jesteśmy dobrzy, czy źli. Ale Jezus mówi, byśmy nie dali się zwieść tym pozorom, gdyż Bóg dokona ostatecznie oddzielenia. Tym samym trzeba nam tak żyć, by przy końcu Bóg nas przygarnął.

Przypowieść o ojcu rodziny zestawia trzy postaci: uczonego w Prawie, ucznia Chrystusa i ojca rodziny, z których chodzi w istocie o jedną – o ucznia. Rozważamy słowa Ewangelii, wydaje się nam, że je rozumiemy (por. w. 51), może nie pretendujemy jeszcze do miana uczonych w Piśmie, ale dysponujemy już pewną umiejętnością czytania słowa Bożego. Jezus tymczasem mówi, że w rozważaniu Jego słowa trzeba nam wciąż pozostawać uczniem, który bardziej słucha, niż mówi, bardziej pyta, niż ma gotowe odpowiedzi, bardziej jest pokorny niż zadufany w sobie. Uczeń nie chce zastąpić mistrza, potrzebuje go, idzie za nim, naśladuje go. Jezus jest naszym Mistrzem. I to w Nim możemy odkryć „nowe” perspektywy dla naszego „starego” życia. Jezus wchodzi w nasze „stare” życie, by przemienić je w „nowe” – swoje życie.

I jeszcze jedna dygresja aktualizująca, dotycząca naszego życia duchowego. Obraz ojca wydobywającego „rzecz stare i nowe” zachęca nas, byśmy nie absolutyzowali starych rozwiązań (np. tylko liturgia trydencka; tylko Komunia święta do ust itd.) ani też nie traktowali ich magicznie (np. mnożenie różnego rodzaju „egzorcyzmowanych” rzeczy). Ale ten sam obraz ojca przypomina, że nowe rozwiązania muszą być wprowadzane roztropnie, respektując ducha/sens starych praktyk (np. wątpliwa obecność w liturgii tekstów niebiblijnych czy tańca). Boża mądrość nakazuje unikać wszelkich skrajności w życiu, o czym pisał już Kohelet: „Nie bądź do przesady sprawiedliwy i nie uważaj się za zbyt mądrego […]. Nie bądź zbyt zły i nie bądź głupcem” (Koh 7,16-17).