„Bo zawsze tak było” – to jeden z tych argumentów, z którym nie sposób dyskutować. Argument wyłączający myślenie. Argument wykluczający możliwość pytania, dlaczego coś ma miejsce, dlaczego ma taki a nie inny kształt. Argument wykluczający twórcze podejście do zastanej rzeczywistości, wymagającej dostosowania do nowej sytuacji życiowej. Mam wrażenie, że taki właśnie argument „z tradycji” skutecznie dezawuuje piątkowy post wynikający z czwartego przykazania kościelnego: „Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w czasie Wielkiego Postu powstrzymywać się od udziału w zabawach”. Dla wielu katolików to przykazanie pozostaje martwą literą prawa, z której rytualnie należy się spowiadać, sam zaś duch tego przykazania jest jakby zapoznany przez prawodawcę, który co jakiś czasu – „dla słusznej przyczyny”, np. długiego weekendu – udziela dyspensy od piątkowego postu. Spróbujmy spojrzeć na piątkowy post przez pryzmat dzisiejszej Ewangelii, pamiętając też o słowie Jezusa o poście w kazaniu na górze (Mt 5,16-18).

Uczniowie Jana Chrzciciela podchodzili radykalnie do kwestii postu, pokuty i ascezy, idąc za swoim nauczycielem, którego pokarmem była szarańcza i miód leśny (Mt 3,4). Mogli konkurować z faryzeuszami, którzy pościli w poniedziałki i czwartki. Tymczasem dla Żydów obowiązkowym w ciągu roku był tylko post w Dzień Pojednania. Na tym tle Jezus wydaje się liberałem, który gorszył pobożnych Żydów do tego stopnia, że mówili o Nim: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników” (Mt 11,19). Jezus w prosty sposób wyjaśniał, dlaczego „jada wspólnie z celnikami i grzesznikami”: „lekarza potrzebują bowiem nie zdrowi, ale ci, którzy się źle mają” (Mt 9,12).

Jezus tłumaczy sens w dzisiejszej Ewangelii na sposób – moglibyśmy powiedzieć – chrystologiczny. Odwołuje się do obrazu zaślubin Izraela z Bogiem, znanego z tekstów prorockich Starego Testamentu (chociażby Ozeasza), wskazując na siebie jako oblubieńca (Mt 9,15). Dopóki pan młody jest razem z gośćmi weselnymi, trzeba się radować i świętować. Gdy go zabraknie, wówczas będzie czas smutku i postu. Przekładając to na sytuację uczniów Jezusa, sprawa jest oczywista. W czasie obecności Jezusa post nie ma żadnego sensu. Natomiast gdy przyjdzie czas żałoby – tożsamy z dniami Jego męki, śmierci i pochówku, wówczas będzie miejsce na płacz i post.

Aplikując myśl Jezusa do naszej sytuacji, to oczywiście powiemy, że Jezus, nasz Oblubieniec, jest cały czas z nami „aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Ale każdy piątek jest przypomnieniem Wielkiego Piątku, kiedy „zabrali nam pana młodego”. Gdy uświadomimy sobie, że Jezus utożsamia się ze wspólnotą wierzących w siebie, ze swoim Kościołem, jako ze swoim Ciałem, to trzeba powiedzieć, że Wielki Piątek wciąż się powtarza. I to niestety my, uczniowie Jezusa, ranimy Jego Ciało, a nawet niekiedy zadajemy Mu śmierć, wpychając Go do grobu naszych grzechów, także tych strukturalnych. Dzisiaj głębokiego sensu nabierają słowa św. Pawła: „Ze swej strony dopełniam niedostatki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24). Nasz piątkowy post jest wyrazem miłości do Jezusa, jest pragnieniem uczestniczenia w Jego ofierze Miłości ukrzyżowanej. Piątkowy post nabiera charakteru ekspiacyjnego, gdy widzimy grzechy Kościoła, które ranią Ciało Jezusa. Sami potrzebujemy piątkowego postu, by zmierzyć się z naszymi słabościami i grzechami, które zadają ból Jezusowi.

W takiej perspektywie wiary potrzeba nowego (a może starego, tyle że gdzieś zapomnianego), twórczego podejścia do piątkowego postu. Skoro post ma być czynem miłości, to warto widzieć go w relacji do Jezusa i do drugiego człowieka. Jeśli chcemy podjąć się rzeczywistego wyrzeczenia dla Jezusa, to może trzeba nam zrezygnować z jakiejś przyjemności, rozrywki, aktywności ukierunkowanej na zaspokajanie naszych niekoniecznie życiowych potrzeb. Może się czasami okazać, że jest to rzecz, której nie kontrolujemy, która wręcz stała się naszą słabością, wpływając negatywnie na jakość naszego życia. Piątkowy post od Internetu, od ulubionych seriali, od słodkości itd. A zyskany czas można poświęcić na modlitwę, czytanie Pisma Świętego, chwilę adoracji. Konkretne sposoby na bycie z Jezusem, naszym Oblubieńcem, w godzinie Jego męki.

I drugi wymiar postu – czyn miłości dla bliźniego. Wspomniany czas można wykorzystać też na bycie bardziej w rodzinie, z dziećmi, na wspólna aktywność. Piątkowy post jest też możliwością złożenia jałmużny, nawet gdyby to miała być przysłowiowa złotówka. Ale przy konsekwentnym odkładaniu na bok tego, co może zaoszczędziło się w tym dniu przez rezygnację z zakupienia czegoś niepotrzebnego do jedzenia, w dłuższej perspektywie będzie to konkretnym wsparciem dla osób potrzebujących.

Jednym słowem, piątkowy post wymaga od nas „wyobraźni miłosierdzia”, o której mówił św. Jan Paweł II w Łagiewnikach 17 sierpnia 2002 roku.