Kiedy „pozory mylą”

Potraktujmy tytuł najpierw jako pytanie. Kiedy ktoś zbyt pochopnie, za szybko wydaje opinię o kimś, o czymś, mając zbyt mało wiedzy, informacji. Kiedy ktoś zwraca uwagę tylko na jakiś aspekt, szczegół ocenianej osoby czy sytuacji. Kiedy ktoś ma się już gotową opinię o jakiejś rzeczywistości. Kiedy ktoś ma własne wyobrażenie kogoś albo posiłkuje się etykietkami podsuniętymi mu przez innych. Pewnie są jeszcze inne uwarunkowania poznawcze, które sprawiają, że pozory mylą w naszym patrzeniu, ocenianiu i wartościowaniu kogoś drugiego.

Coś podobnego zdarzyło się w stosunku do Jana Chrzciciela, którego Żydzi „nie poznali i postąpili z nim tak, jak chcieli” (w. 12), jak stwierdza Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Wśród Żydów były żywe oczekiwania mesjańskie, które odwoływały się do proroctwa Malachiasza z V w. przed Chr. Zapowiadając przyjście Mesjasza, Malachiasz mówił wpierw o „posłańcu”, którego Bóg pośle, by przygotował drogę Panu (Ml 3,1). Co więcej, identyfikuje owego „posłańca” z Eliaszem, prorokiem żyjącym w IX w. przed Chr., o którym mówi się, że „został wzięty do nieba”, a nie że umarł (2 Krl 2,11). Stąd przekonanie Żydów, że Eliasz powróci i przygotuje przyjście Mesjasza. Tyle że nie zauważali, że Pan Bóg już wypełnił swoją obietnicę w osobie Jana Chrzciciela. A nie zauważyli, bo „pozory mylą”. Dlaczego tak się stało w ich przypadku?

Różne mogą być powody, dla których „pozory mylą”. W przypadków Żydów, a pewnie trzeba jeszcze doprecyzować, ich przywódców religijnych (kapłanów, uczonych w Prawie, faryzeuszów), problem nierozpoznania Jana Chrzciciela wynikał z faktu, że mieli oni własne wyobrażenie Eliasza, który miał przyjść jako prekursor Mesjasza. W istocie wyobrażali sobie wypełnienie proroctwa o powrocie Eliasza w kimś, kto byłby do nich podobny. Skąd takie twierdzenie? Dwie przesłanki.

Pierwsza wynika z wczorajszej Ewangelii, która przyniosła przypowieść o dzieciach bawiących się na rynku (Mt 11,16-19). Jezus przytacza w niej opinie krążące wśród Żydów odrzucających Jana Chrzciciela: „Zły duch go opętał”, a to niby dlatego, że „nie je ani nie pije” (w. 18). Chodzi im o ascetyczny, surowy, radykalny tryb życia Jana Chrzciciela na pustyni, który kłócił się z ich wyobrażeniem Eliasza.

Druga wynika z wcześniejszej wypowiedzi Jezusa do tłumów o Janie Chrzcicielu (Mt 11,7-15), którą otwiera pytanie: „Coście wyszli obejrzeć na pustyni?” (w. 7). I zdradza ich myślenie o Janie Chrzcicielu, którego chcieliby widzieć podobnym do siebie. A więc kogoś przypominającego „trzcinę kołyszącą się na wietrze” – człowieka zmieniającego swe poglądy w zależności od sytuacji, dopasowującego swoje słowa do zapatrywań słuchaczy, schlebiającego ich oczekiwaniom i gustom. Ktoś taki musiałby być „człowiekiem ubranym w miękkie szaty” (w. 8), a więc podobnym im w  upodobaniu do wygody w życiu, pragnieniu władzy i oczekiwaniu na poklask i uznanie. Jan nie odpowiadał ich wyobrażeniu Eliasza.

„Pozory mylą”. Także wtedy, kiedy chcemy naginać rzeczywistość do naszych oczekiwań, pragnień. Kiedy przychodzimy z jakimś gotowym wyobrażeniem kogoś lub czegoś. Kiedy siebie czynimy jedynym punktem odniesienia dla przeżywanej rzeczywistości. To był problem Żydów wobec Jana Chrzciciela, ale też wobec Jezusa. „Tak i Syn Człowieczy ma od nich wycierpieć” (w. 12). Żydzi nie rozpoznali w Jezusie Mesjasza, bo mieli Jego własne wyobrażenie, mieli swoje oczekiwania wobec Niego, mieli własny scenariusz na swoje życie z Mesjaszem.

Jan Chrzciciel rozpoznał w Jezusie Mesjasza. Może w tym, co było „pozorem mylącym” Żydów, kryje się pewna droga dla nas do przyjęcia Jezusa. A może też z tego powodu potrzebujemy przyjścia do Jezusa, by pozwolić sobie choć na odrobinę tej Janowej radykalności, prawości i pokory.

Kategorie: Adwent