By Boże Narodzenie było także naszym narodzeniem

W święta Bożego Narodzenia nierzadko życzymy sobie, by Chrystus w nas się narodził. Co miałoby to znaczyć w praktyce? Byśmy przeżywali w sobie tę samą relację, jaką Jezus ma jako Syn wobec Boga Ojca, byśmy w sobie doświadczyli synostwa Jezusa, bycia dzieckiem Boga na podobieństwo bycia Jezusa wobec swego Ojca. I tak możemy odczytać dzisiejszą przypowieść o dwóch synach posłanych do pracy w winnicy. Jezus do nas kieruje pytanie: „Co myślicie?” (w. 28) – nie tylko o tym, „który z tych dwóch spełnił wolę ojca” (w. 31), ale i o sobie, o swoim byciu dzieckiem Boga. Jak w ten Adwent moglibyśmy narodzić się na nowo jako dzieci Boga?

Po pierwsze, przez przyjęcie daru bycia dzieckiem Boga. Ojciec zwraca się do swoich synów, mówiąc: „dziecko” (w. 28). To synowie traktują swego ojca jako pana, właściciela i nadzorcę, który wymaga, żąda i rozlicza. Tymczasem słowo „dziecko” w ustach ojca objawia jego serdeczny stosunek wobec synów, czułość i troskę o nich. W podobny sposób zwraca się miłosierny ojciec do drugiego syna, gdy ten odmawia wejścia do domu (por. Łk 15,31). Tamtemu synowi ojciec tłumaczy: „wszystko, co moje, do ciebie należy” (Łk 15,31). Odkryć nasze bycie dzieckiem Boga. Odkryć Boga jako Ojca, nie jako prawo i zobowiązanie, lecz jako miłość i obdarowanie.

Po drugie, przez przyznanie się do swoich uczuć, myśli wobec Boga Ojca. Z tych dwóch synów naszą sympatię budzi pewnie ten drugi syn, który wpierw odmawia prośbie ojca, później jednak „opamiętuje się” i idzie pracować (w. 30). Kluczowa jest jego szczerość i to nie tylko wobec ojca czy innych ludzi, ale przede wszystkim wobec siebie. Bo ona pozwala mu na kontakt ze swoimi uczuciami i myślami, a tym samym na uczciwe spojrzenie na siebie i swoją relacje z ojcem. Przyznać się do siebie wobec siebie. Mówiąc: „Nie chcę”, wypowiada on wszystko to, co czuł w tym momencie wobec swego ojca. Nie tyle uwalnia się od ojca, co od tego wszystkiego, co zatruwało, obciążało jego relację z ojcem. Ale w ten sposób może usłyszeć na nowo swoje serce i serce ojca. On nie udaje swojej miłości do ojca – on ją odkrywa na nowo i przyjmuje jako dar. Jego „opamiętanie się” wyrażone jest czasownikiem metamelomai, który oznacza zmianę odczuwania jakieś sprawy (A.J. Hultgren, Le parabole di Gesù, s. 218). Nie chodzi wcale o wyrzuty sumienia, że źle postąpił. On uświadamia sobie swoją relację z ojcem, której istotą jest miłość. Zmiana decyzji nie jest podyktowana strachem przed ojcem, lecz miłością, której doświadcza od ojca i na którą chce odpowiedzieć również miłością. Przypomina się młodszy syn z przypowieści o miłosiernym ojcu, który wraca nie dlatego, że stracił wszystko, ale dlatego, że wciąż żywa jest w nim pamięć o chlebie w domu ojca (Łk 15,17), chlebie, w którym ojciec dzielił się swoją miłością i życiem, dzielił się sobą.

Po trzecie, przez spojrzenie na siebie oczyma Boga Ojca. Już nie chodzi tylko o syna z przypowieści, który najpierw odmówił, a potem wykonał polecenia ojca. Wyjaśniając przypowieść, Jezus kieruje nasze spojrzenie na „celników i nierządnice”, którzy „uwierzyli” Janowi Chrzcicielowi i „opamiętali się” (w. 32), otworzyli się na dar Bożej miłości i miłosierdzia. Możemy zatem w naszym życiu pogubić się, potknąć się i upaść, ale nawet i wtedy Bóg nie odmawia nam swojej miłości, wciąż zaprasza nas powrotu, pragnie naszego dobra i życia. Nasz Ojciec widzi nie tylko nasze pojedyncze upadki, ale widzi całość naszej drogi życia, także tej przed nami zakrytej, nieuświadomionej. Dlatego wciąż jest możliwość powrotu, „opamiętania”, by na nowo odkryć Boga jako Ojca, a siebie jako Jego dziecko, umiłowane dziecko. A odkrywając siebie jako dziecko Boga Ojca, odkryjemy innych jako siostry i braci. To ich życie jest tą winnicą, do której posyła nas Bóg Ojciec.

Kategorie: Adwent