Cud życia

Dzisiejsza Ewangelia opowiada o narodzinach Jan Chrzciciela. Dwa pierwsze zdania są zapisem cudu życia, jakim jest każdy człowiek. Pewnie najlepiej o tym cudzie życia objawiającym się w narodzinach dziecka może powiedzieć matka, dla której rodzenie jest doświadczeniem granicznym między życiem i śmiercią, samotnością i wspólnotą, radością i cierpieniem.

 „Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania” – dosłownie czytamy: „Dla Elżbiety był wypełniony czas porodu”. Poród jest „wypełnieniem” dziewięciu miesięcy przygotowań i oczekiwania, dziewięciu miesięcy naznaczonych również niepokojem i niepewnością wobec samych narodzin. Owszem, dzisiaj moment niepewności nie dotyczy już płci dziecka, bo wcześniejsze badania diagnostyczne pozwalają na antycypację radości narodzin, ale sam moment porodu pozostaje poza zasięgiem ludzkiej woli i decyzji. Czas porodu jest wydarzeniem prognozowanym, a jednak zawsze zaskakującym, niespodziewanym. Nie sposób ustalić precyzyjnie jego dnia ani godziny. Cud życia, mimo że jest wyczekiwany, przygotowany, wręcz zaprogramowany, jest zawsze wydarzeniem, które przychodzi nagle, niespodzianie, przez zaskoczenie, jak to jest zwykle z bólami porodowymi (1 Tes 5,3). Cud życia manifestujący się w narodzinach jest łaską, która nie bierze się z naszego czuwania, lecz pozostaje całkowicie Bożą inicjatywą. To podpowiada nam strona bierna w zdaniu mówiącym o czasie porodu przez Elżbietę: „był wypełniony czas porodu”. To nietypowe językowo sformułowanie, nazywane mianem passivum theologicum, wyraża myśl, że to Bóg wypełnił czas oczekiwania Elżbiety, obdarowując ją niespodziewanie cudem życia.

„Porodziła syna”. Czytając to zdanie, nie widzimy w nim nic nadzwyczajnego – poród, narodziny jak miliony innych na świecie. Jednak dla każdej matki poród jest wydarzeniem jedynym, niepowtarzalnym i wyjątkowym, tak jak jedynym, niepowtarzalnym i wyjątkowym jest przychodzące na świat dziecko. W przypadku Elżbiety wyjątkowość jej porodu podpada pod kategorię cudu, wszak rodzi ta, która była niepłodna, do tego posunięta w latach (Łk 1,7). W jej przypadku mówienie o cudzie życia jest całkowicie uzasadnione. Ale tak naprawdę każde nowe życie jest cudem. Zapominamy o tym, idąc dzisiaj coraz dalej w inżynierię genetyczną, gdzie życie powstaje w wyniku manipulacji, selekcji, przemocy i ostatecznie śmierci. Każde narodziny mówią nam o autonomii ludzkiego życia, podmiotowości każdego człowieka, już od chwili poczęcia. Poród jest wzajemnym obdarowaniem. Matka daje – po-darowuje – życie swemu dziecku, sama stając się przez poród obdarowana, ciesząc się jako pierwsza nowym życiem. Poród jest wy-daniem życia, ale równocześnie jest ob-darowaniem życiem, które jest nowe, inne, niezależne, i dlatego potrzebuje przyjęcia z miłością, w miłości. Nowonarodzone dziecko obdarowuje matkę życiem, ale też domaga się życia swoich rodziców. Cud wzajemnej miłości, miłości, której wzajemność dopiero się zaczyna.

„Jej sąsiedzi i krewni […] cieszyli się z nią razem”. Czym się cieszą? Bo „usłyszeli, że Pan okazał jej tak wielkie miłosierdzie”. W dosłownym tłumaczeniu czytamy: „Pan uczynił wielkim (emegalynen) w niej swoje miłosierdzie”. Tak, to ten sam czasownik, którym Maryja rozpoczęła swoją pieśń uwielbienia Boga w domu Elżbiety: „Wielbi (megalynei) dusza moja Pana” (Łk 1, 46). „Wielbi”, czyli: „powiększa, czyni wielkim”. Bóg manifestuje swoją wielkość, powiększa swoją miłość i miłosierdzie w cudzie nowego życia. W przypadku Elżbiety ludzie mówią o miłosierdziu Bożym ze względu na jej bezpłodność. W języku hebrajskim słowo „miłosierdzie” – rahamim – pochodzi od rzeczownika rehem, który znaczy właśnie „łono” kobiety. Bóg okazuje nam swoje miłosierdzie, niejako rodząc nas z siebie, obdarowując nas miłością, którą jest On sam, w sobie, ze swej natury. Cud życia objawia wielkość Bożej miłości do człowieka. I to nie tylko w samym poczęciu i narodzeniu. Przez całe nasze życie Bóg okazuje nam swoją miłość i miłosierdzie. Żyjemy z Bożego miłosierdzia. Każdy z nas jest cudem Bożego życia.

Kategorie: Adwent