Jak przeżyć inaczej tegoroczny Adwent?

Rozpoczynam czas Adwentu, jakże inny w tym roku pandemii. Trzeba nam na nowo odnaleźć się w tym czasie. Nic nie jest podobne do tego, co znaliśmy wcześniej. Trzymamy się kurczowo naszych schematów, oczekując, że tak jak w poprzednich latach będę zakupy, prezenty, dekoracje, stół nie tylko wigilijny. Wobec koniecznych ograniczeń niektórzy czują się jak zagubione dzieci, bo gdyby zabrać całą tę otoczkę komercyjną, to z „magii” świąt nic albo niewiele pozostanie. Dzisiejsza Ewangelia to końcowy fragment mowy eschatologicznej Jezusa – już wiemy, że chodzi w niej o zapowiedź zburzenia Jerozolimy i przyjścia Pana na końcu czasów – tym razem w zapisie ewangelisty Marka. Spróbujmy w słowie Jezusa znaleźć dla siebie kilka podpowiedzi na przeżycie tegorocznego Adwent tak różnego od wcześniejszych.

Jezus dwukrotnie stwierdza naszą nieznajomość czasu końca, który wiąże się z Jego powtórnym przyjściem na ziemię. Za pierwszym razem można by sądzić, że chodzi tylko o kwestie czysto chronologiczne, odnoszące się do odległego, dla nas nieosiągalnego czasu: „o owym dniu lub godzinie nikt nie wie, […] tylko Ojciec” (w. 32). Kiedy drugi raz Jezus powtórzy tę myśl, użyje słowa kairos, które w języku grecki wskazuje zawsze na określony czas – czasu, który jest właściwy na daną rzecz, moment najbardziej sposobny, chwilę, w której Pan Bóg przychodzi w nasze życie ze swoją łaską. W tym kontekście słowo Jezusa dotyka już nas osobiście: „Nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem” (w. 35). Gdyby spojrzeć na nasze życie osobiste, to wskazane przez Jezusa punkty czasowe można odnieść do różnych etapów naszego życia. Nikt z nas nie jest w stanie określić tej chwili, kiedy w naszym życiu nastąpi koniec czasu wyznaczany śmiercią. Ta świadomość chyba już do nas dotarła przez doświadczenie tegorocznej pandemii. Jezusowi nie chodzi jednak tylko o wytknięcie nam naszej niewiedzy w kwestii długości naszego życia, tylko o nowe podejście do przeżywania czasu naszego życia.

Instynktownie zwracamy uwagę na powracający aż cztery razy czasownik „czuwać”, jednakże formalnie pierwszym czasownikiem, którym Jezus podpowiada nam sposób przeżywania czasu naszego życia, jest czasownik blepō w imperatywie, przetłumaczony w Biblii Tysiąclecia jako: „uważajcie” (w. 33). Pierwotne znaczenie tego czasownika może wydać się banalne: „widzieć, patrzeć, dostrzegać”, bo chodzi o podstawowy czasownik wyrażający czynność patrzenia, kiedy coś się zauważa, dostrzega, kiedy coś rzuca się w oczy. Jego przeciwieństwem będzie czasownik katheudō – „spać”, którym Jezus zamyka swoją mowę (w. 36). Znowu banalne stwierdzenie: śpiąc, nie patrzy się, oczy są zamknięte i nic nie widzą (pomijamy oczywiście kwestię snów). Do czego zatem Jezus zaprasza nas w czasie Adwentu: do spojrzenia na świat wokół siebie, do zauważenia ludzi, którzy są przy nas, do przyglądnięcia się sobie samu. To jest wezwanie w dzisiejszym czasie, kiedy pomyślimy chociażby o wszechobecnych komórkach czy włączonym ciągle w domu telewizorze. Może w ten Adwent więcej patrzenia w twarz drugiego człowieka, czytania tego, co jest na niej wypisane. Może w ogóle odkrycia czyjś twarzy z jej pięknem, szlachetnością, historią. Może też więcej słuchania drugiego, szczególnie w domu. Słuchanie stwarza przestrzeń do dialogu, czyni miejsce dla drugiego w naszym życiu. Może zatem w ogóle odkrycie, że ten drugi w domu czy szerzej, w przestrzeni naszego życia, jest podmiotem mówiącym, ma swoje zdanie, potrafi odpowiedzieć. Tak czas Adwentu będzie odkrywaniem siebie nawzajem.

Nie zapomniałem o czasowniku „czuwać”, który w języku greckim brzmi grēgoreō. I tu małe zaskoczenie – okazuje się bowiem, że w jego źródłosłowie jest czasownik egeirō, który znaczy „być przebudzonym, żywym, w pełni świadomym”, a w Nowym Testamencie staje się terminem technicznym na określenie zmartwychwstania. Czyli nasze patrzenie na świat, nasze zauważanie drugiego, usłyszenie tego, co on mówi, pozwala nam stać się „czuwającymi”, to znaczy ludźmi „żywymi, przebudzonymi, świadomymi” tego, co wokół nas się dzieje. Więcej, jakby Jezus zapraszał nas do powstania do nowego życia, do zmartwychwstania.

Jak może się dokonać nasze powstanie do życia przez „czuwanie”? Pozwolę sobie przywołać myśl św. Jana Pawła II z apelu jasnogórskiego, który miał miejsce 18 czerwca 1983 roku. Papież rozwinął wtedy sens tych trzech słów iście maryjnych: „jestem – pamiętam – czuwam”. W praktyce czuwanie to nic innego jak bycie „człowiekiem sumienia”, który „nazywa po imieniu dobro i zło, a nie zamazuje. Wypracowuje w sobie dobro, a ze zła stara się poprawiać, przezwyciężając je w sobie”. Tym bardziej takie czuwanie ma znaczenie, kiedy „okoliczności zdają się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy się łatwo z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli tak postępują inni”. Adwent zatem zaprasza nas do rozeznawania, czyli osądzania w świetle wiary tego wszystkiego, co niesie nasze życie. Może w ramach przygotowania do świąt będzie warto skorzystać ze swego sumienia i nazwać to, co dostrzegamy w naszym życiu, nie uciekając od kategorii dobra i zła. A może i krok więcej – pojednania się z Bogiem, z drugim człowiekiem, nawrócenia się, naprawienia krzywdy… Po prostu, czuwajmy!