O nawróceniu (duszpasterskim) pasterzy (nie tylko w Kościele)

Nie jest naiwnością traktować serio słowo Boże. Nie jest naiwnością w Ewangelii szukać słowa dla naszego życia. Nie jest naiwnością sądzić, że Ewangelia jest odpowiedzią na obecną sytuację w Kościele. Ewangelia jest wciąż ta sama, świeża i nowa, bo jest nią „Jezus Chrystus, wczoraj i dziś, ten sam i na wieki” (Hbr 13,8). I dzisiaj Jezus patrzy nas, tak jak wtedy „na tłumy, […] [które] znękane i porzucone, [były] jak owce nie mające pasterza” (Mt 9,36). Jakby patrzył na nasz Kościół. Wypełnia się proroctwo Ezechiela z rozdz. 34, w którym Bóg, z jednej strony, gani pasterzy Izraela (przede wszystkim kapłanów i proroków) za to, że „sami siebie paśli, a nie paśli Jego owiec” (Ez 34,8), z drugiej zaś strony zapowiada: „Ja sam będę pasł moje owce” (Ez 34,15). Ta obietnica wypełnia się w Jezusie. I Jezus – Pasterz, Dobry Pasterz – podpowiada nam wszystkim, nie tylko pasterzom w Kościele, ale wszystkim, którym Bóg powierzył swoje „owce” chociażby we wspólnocie domu rodzinnego, pracy czy przyjaźni. Bo nie tylko w Kościele pasterze mogą się zająć tylko sobą, swoim wizerunkiem, minimalizowaniem strat, troską o swój dobrobyt, utrzymaniem swego status quo. A „owce” – ludzie wierzący – pozostają „znękani i porzuceni” bez głosu i obecności przy sobie swoich „pasterzy”, którzy wciąż, paradoksalnie, traktują ich – by przywołać raz jeszcze proroctwo Ezechiela (por. 34,3) – jak dostarczycieli mleka, wełny i mięsa. Jezus dzisiaj zachęca nas nie tylko do prośby, „żeby wyprawił robotników na żniwo swoje” (Mt 9,38). Jezus wzywa nas wszystkich do nawrócenia (duszpasterskiego) wszędzie tam, gdzie powierza nam odpowiedzialność za jakąkolwiek wspólnotę. Nawrócić się na Jezusa – Dobrego Pasterza. W jaki sposób?

Najpierw w spojrzeniu. Jezus „widząc tłumy”, dostrzegał, że są „znękani i porzuceni” (Mt 9,36). Jezus patrzy poza siebie, widzi konkretnego człowieka. A zatem dzisiaj potrzeba, by pasterze nie patrzyli na siebie, ale na świat, na ludzi. Widzieć nie swoje problemu, ale problemy ludzi. Nie wymyślać problemów dla świata, ale otworzyć się na problemy, które są w świecie. Potrzeba spojrzenia, które nie będzie ciągle diagnozowało sytuację, ale spojrzenia, które będzie – idąc za znaczeniem użytego w w. 36 czasownika splanchnizomai, a tłumaczonego przez Biblię Tysiąclecia jako „litować się” – współodczuwaniem, poruszeniem wnętrzności, bólem i rozdarciem serca, cierpieniem, które nie pozwoli patrzeć spokojnie, a tym bardziej obojętnie, na to, co dzieje się z ludźmi, których Bóg powierzył ich trosce pasterskiej w ramach parafii czy diecezji.

Nawrócić się również w podejmowanych posługach. Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna się od zwięzłego opisu posługi duszpasterskiej Jezusa: „nauczał w synagogach, głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości” (w. 35). Trzy czasowniki: didaskō („nauczać”), kēryssō („głosić”) i therapeuō („leczyć”). Na bazie tego zdania działalność duszpasterską Jezusa sprowadza się w sposób upraszczający do dwóch aktywności: nauczania (słowo) i uzdrawiania (czyn). Tymczasem nauczanie Jezusa to dwie odrębne czynności opisane czasownikami didaskō i kēryssō, zaś uzdrawianie wyrażone czasownikiem therapeuō wcale nie musi oznaczać działalności cudotwórczej. Wyjaśnijmy te różnice, bo one ukierunkują nas na właściwe nawrócenie duszpasterskie dzisiaj.

Po pierwsze, nauczanie. Nauczanie w synagodze polegało na tym, że w każdy szabat odczytywano fragment Tory, po czym każdy z obecnych mógł dodać inny tekst biblijny uważany za użyteczny do usytuowania go w aktualnej sytuacji wspólnoty. I mogło się zdarzyć, że ktoś inny wstawał i dzielił się intuicyjnie innym tekstem z Pisma Świętego. Gdy tekst był niezrozumiały, przywoływano tłumacza, który rozjaśniał przekład. I znowu mogło się zdarzyć, że inni, bardziej biegli w znajomości Pisma, mogli podsuwać głębsze rozumienie czytanego tekstu, odwołując się na przykład do wykładni proponowanej przez rabinów. Co z tego wynika dla nas dzisiaj? Sposób czytania słowa Bożego, sposób jego interpretacji. Zaproszenie do lektury wspólnotowej słowa Bożego, do dzielenia się słowem Ewangelii, do usłyszenia przez pasterzy, jak ci, których nauczają, mogą ich uczyć swoją lekturą Pisma, swoim doświadczeniem działania słowa Bożego w życiu. Zejść z piedestału ambony, odejść od interpretacji zaklętej w brykach ściągniętych od innych, przestać mówić ponad głowami ludzi i samemu stać się słuchaczem słowa Bożego we wspólnocie uczniów Jezusa, wsłuchując się w to, jak oni dzielą się, żyją Ewangelią na co dzień.

Po drugie, głoszenie. Przedmiotem głoszenia jest „Ewangelia o królestwie Bożym”. Czyli będąc we wspólnocie uczniów Jezusa, dzieląc się z innymi swoim doświadczeniem słowa Boże, pasterze są odpowiedzialni również za „głoszenie Ewangelii” – dodajmy od razu – a nie siebie. Głoszenie Ewangelii nie ma być komercją czy marketingiem religijnym obliczonym na zysk, chociażby w postaci ilości wiernych w Kościele, ani też promowaniem siebie, autopromocją, w której nie o Jezusa chodzi, tylko o swoją chwałę i uznanie. Co zatem ma być przedmiotem głoszenia? Ewangelia, którą jest Chrystus. Królestwo Boże, które jest obecne pośród nas w osobie Jezusa. Słowo, którym jest Jezus. Ustąpić miejsca Jezusowi. Jemu pozwolić mówić i działać w głoszonym słowie. To wymaga nawrócenia, gdyż taka jest logika królestwa Bożego. Tak właśnie brzmiało słowo Jezusa „głoszone” (kēryssō) przez Jezusa: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 4,17). Słowo Ewangelii zmienia myślenie – takie jest znaczenie czasownika metanoē tłumaczonego jako „nawracać się”. Ewangelia zmienia sposób wartościowania, przeżywania rzeczywistości, a w konsekwencji prowadzi do zmiany życia, które staje się naśladowaniem Jezusa. Ale żeby tak „głosić Ewangelię”, trzeba pasterzom samemu zmierzyć się ze słowem Ewangelii, pozwalając, by to ona kształtowała ich myślenie, słowa i działanie. Co po wzywaniu innych do nawrócenia, jeśli samemu jest się jeszcze daleko od Ewangelii Chrystusa?

Po trzecie, leczenie. W interpretacji czasownika therapeuō pewnie też warto zmienić swoje myślenie. Jego pierwsze znaczenie to „służyć, zatroszczyć się”, co zakłada relację osobową wobec tego, którego zdrowie obejmuje się troską i pomocą. Dopiero z tego wyprowadza się znaczenie „leczyć” (stąd nasze słowa „terapia, terapeutyczny”). Oczywiście, zakładamy, że terapia prowadzi do uzdrowienia, ale w punkcie wyjścia jest ona „zatroszczeniem się” o wszelkiego rodzaju choroby lub słabości, nie tylko fizyczne, ale i duchowe. Tak wielu w Kościele ma ambicje uzdrawiania, rości sobie pretensję do charyzmatu uzdrawiania. A Jezus pokazuje, że posługa pasterska ma być na pierwszym miejscu zainteresowaniem się sytuacją tego, któremu głosi się Ewangelię, otoczeniem go serdecznością i bliskością, towarzyszeniem mu zarówno w jego dylematach i zmaganiach duchowych, jak i w jego słabościach i chorobach, zatroszczeniem się o jego potrzeby bytowe, psychiczne i duchowe, po prostu służbą mu. W tym dokonuje się cud uzdrowienia przez wyjście z samotności, izolacji i wykluczenia, przez włączenie we wspólnotę życia i miłości.

I ostatni element naszego nawrócenia duszpasterskiego: „Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy” (10,1). Jezus nie ma ambicji robić wszystkiego samu, nie boi się dzielić odpowiedzialnością i troską o wspólnotę, nie jest przekonany, że bez Niego uczniowie nie będą zdolni do samodzielnego myślenia i działania, nie strzeże zazdrośnie swojej władzy. Jezus buduje wspólnotę, dzieli się odpowiedzialnością, jest otwarty na umiejętności i zdolności innych, cierpliwie i z zaufaniem towarzyszy swoim uczniom w ich nie zawsze udanej posłudze, cieszy się ich radością z odniesionych sukcesów duszpasterskich (por. Łk 10,20). Takiej umiejętności budowania relacji we wspólnocie Kościoła potrzeba i dzisiaj pasterzom. Bez pokornego spojrzenia na siebie oraz na swoje możliwości i umiejętności duszpasterskie będzie o to trudno. Dlatego potrzeba nawrócenia.

„Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na żniwo swoje”. Już na sam koniec rzecz oczywista – pasterz też musi się modlić. Bez modlitwy, osobistego życia duchowego, nie da się być pasterzem. Mówię to też do siebie. Będąc już pasterzem, prosić Pana żniwa, by wciąż na nowo mnie posyłał, mną się posługiwał, był obecny i działający w mojej posłudze. Prosić o tę łaskę każdego dnia.

Kategorie: Adwent