Kiedy jesteśmy świadkami?

Tyle razy słyszmy w Kościele, że naszym powołaniem jest bycie świadkiem Jezusa. Jest to niekiedy irytujące, bo brzmi zbyt hasłowo, przyjmuje formę upomnienia, nie wspiera w świadectwie. Czasem dochodzi swoisty dysonans poznawczy, gdy słyszmy to wezwanie z ust kogoś, kto sam nie za bardzo jest świadkiem. Nie można zaprzeczyć, że jako uczniowie Jezusa naszym powołanie jest bycie Jego świadkami. Tak mówił Jezus przed swoim wniebowstąpieniem: „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8). W tym byciu świadkiem Jezusa wyprzedził nas wszystkich Jan Chrzciciel, którego świadectwo słyszmy w dzisiejszej Ewangelii. Spójrzmy na niego, by zmierzyć się z naszym powołaniem do bycia świadkami Jezusa.

Pierwsza sprawa to znaczenie słowa „świadectwo”. „Takie jest świadectwo Jana” (w. 19). W języku greckim martyr oznacza „świadka”, ale też „męczennika”. To znaczy, że ktoś, kto daje świadectwo, musi mieć świadomość, że głoszenie prawdy, bronienie wolności i upominanie się o sprawiedliwość może napotkać na sprzeciw, odrzucenie, aż po utratę życia. Tak było z Janem Chrzcicielem, który dając świadectwo prawdzie o niemoralnym życiu Heroda Antypasa, został uwięziony, a następnie ścięty. Świadectwo doprowadziło go do męczeństwa. Zatem początek dzisiejszej Ewangelii może też brzmieć: „Takie jest męczeństwo Jana”.

Druga sprawa to relacja miedzy świadkiem a świadectwem. Sprawa wydaje się oczywista, że świadek zaświadcza o prawdzie. Taka jest logika świadectwa w sądzie. Zatem kluczową sprawą jest relacja między świadkiem i prawdą. Jeśli nie mówi się prawdy, jest się fałszywym świadkiem, mówi się fałszywe świadectwo. Jan Chrzciciel staje w punkcie wyjścia przed próbą swojego świadectwa, kiedy jest pytany: „Kto ty jesteś?” (w. 19). Odpowiedź Jana wprowadzona jest dziwnym stwierdzeniem: „wyznał, a nie zaprzeczył” (w. 20). To typowe sformułowanie semickie, w którym ta sama rzecz jest stwierdzona pozytywnie, a potem negatywnie. Jan „wyznał”, czyli nie wzbrania się przed świadectwem. Ale też „nie zaprzeczył”, to znaczy wyznał sprawy tak, jak się mają, zgodnie z prawdą, nie zaprzeczając prawdzie. Wie, kim jest, i dlatego nie popada w pokusę kłamstwa, które jest mu podsuwane przez rozmówców. A kuszą go myślą o byciu Mesjaszem, Eliaszem, którymś z proroków (ww. 20-21). Świadek będzie stawał wobec pokusy kłamstwa. Ale niekoniecznie z lęku przez męczeństwem. Niekiedy będzie chodziło o zaspokojenie swojej  próżności, swojej potrzeby wielkości, swojej potrzeby władzy. Jan mógł skłamać i cały świat byłby u jego stóp. Świadek jest wierny prawdzie.

Trzecia sprawa to sposób głoszenia świadectwa. Wiąże się on cały czas z kwestią stosunku świadka do prawdy. Jan Chrzciciel przywołuje słowa proroka Izajasza otwierające tzw. Księgę Pocieszenia (Iz 40,3): „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską” (w. 23). Świadectwo wymaga słowa, ale słowo wymaga głosu, by świadectwo mogło być usłyszane. Tyle że słyszalny głos nie istnieje bez słowa. To jest prawda o Janie Chrzcicielu. Jan jest głosem, którego Słowo jest Jezusem. To znaczy, że Jan uczynił siebie pierwszym słuchaczem Jezusa. On poznał i rozpoznał Jezusa już w łonie swej matki (Łk 1,41). On usłyszał Jezusa w słowie Pisma Świętego. „Jam głos wołającego na pustyni”. Jan utożsamia się z głosem proroka Izajasza, pozwalając, by słowo Boże głoszone przez proroka kształtowało jego życie. W rezultacie Jan głosi świadectwo, które jest rezultatem słuchania słowa Bożego, przeżycia go w sobie, doświadczenia na sobie jego prawdy.

I ostatnia sprawa – przedmiot świadectwa. Zwykle odczytujemy słowo głoszone przez Jana Chrzciciela: „Prostujcie drogę Pańską”, jako rodzaj upomnienia i wezwania do nawrócenia z grzechów. Tymczasem w tym słowie świadectwa jest wielkie orędzie nadziei. Jan bowiem przywołuje słowa proroka z Księgi Izajasza, które były skierowane do Żydów na wygnaniu w Babilonii w VI wieku przed Chr. To było słowo „pocieszenia” (Iz 40,1), które otwierało na nadzieję wyjścia z niewoli i powrotu do swojej ojczyzny. Jan mówi to samo słowo do ludzi, którzy są pogrążeni w niewoli swoich słabości i grzechów, otwierając ich na nadzieję powrotu do ziemi Boga, odsłaniając nowe perspektywy życia w miłości i sprawiedliwości, wyzwalając do spotkania z Tym, który jest prawdziwym Mesjaszem. Prawdziwość naszego świadectwa nie leży tylko w wypowiedzeniu prawdy, ale również w tym, w jakim stopniu budzi ona nadzieję i ufność, podprowadzając do Jezusa.