„Stare kobiety w kościele”

Dzisiejsza Ewangelia jest kontynuacją wczorajszej. Ofiarowanie Jezusa w świątyni – najpierw starzec Symeon, a później zaawansowana w latach Anna rozpoznaje Dzieciątko Jezus. To spotkanie jest ważne nie tylko w kontekście „Ewangelii dzieciństwa”. Potrzeba nam odczytać postać Symeona i Anny w kontekście naszego czasu, w którym panuje swoisty kult młodości, witalności i wydajności. Symeon i Anna mają swoje lata, a tymczasem to oni jako pierwsi rozpoznają w przyniesionym przez Maryję i Józefa Dziecku oczekiwanego Mesjasza, Zbawiciela i Pana.

Między Symeonem i Anna jest pewna istotna różnica. Symeon „przyszedł do świątyni z natchnienia Ducha” (Łk 2,27). Natomiast o Annie słyszymy, że ona „nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” (w. 37). A więc całe jej życie było ukierunkowane na Boga, każda chwila dnia i nocy. Świątynia była jej drugim domem, a ona sama byłem domem dla Bożego słowa. Jej życie było pełne Bożej harmonii, co symbolicznie wyraża liczba jej lat: osiemdziesiąt cztery, co jest wynikiem mnożenia siedem przez dwanaście – obie liczby są symbolem pełni, doskonałości. Po siedmiu latach życia w małżeństwie została wdową. W biblijnym Izraelu wdowa jest postrzegana jako osoba samotna i nieszczęśliwa, pozbawiona środków do życia. Pewnie Anna przynależała do ubogich ludu. Ale jej życie nie było nieszczęśliwe i samotne. Jej imię – Anna – znaczy w języku hebrajskim „łaska, wdzięk”. Imię jej ojca – Faunel – tłumaczy się „twarz Boga”. Pochodzi z pokolenia Asera, a to imię jednego z patriarchów Izraela znaczy „szczęście, pomyślność”. To Anna dzięki Bożej łasce miała szczęście widzieć twarz samego Boga. Jej wdowieństwo wypełniło się w spotkaniu Tego, który jest jej Oblubieńcem.

W Annie możemy zobaczyć reprezentantkę wszystkich starszych kobiet, które znajdują czas na modlitwę i otwarcie wyznają swoją wiarę. To one sprawiają, że nasze kościoły są wciąż miejscem „ofiarowania Jezusa w świątyni”. Nierzadko lekceważone i ośmieszane, swego czasu określeniem „moherowych beretów”, są tymi, które przynoszą i przedstawiają Jezusowi tych wszystkich, którzy gdzieś w swoim życiu zajęci są kultem młodości, witalności i wydajności. Kiedy myślę o Annie, przychodzi mi na myśl zmarły w 1993 roku ks. Janusz Pasierb, historyk sztuki, poeta, kapłan związany z Pelplinem, i jego wiersz pt. „Stare kobiety w kościele”. To wiersz o współczesnych Annach w Kościele.

stare kobiety w kościele

młodzi mają tyle na głowie
chociażby włosów
poza tym szkołę miłość i konflikt pokoleń
stare kobiety mają przede wszystkim choroby i wnuki
a ponadto mają na sercu kościół

stare kobiety lubią być w kościele
są najwierniejszą publicznością Pana Boga
nie od święta ale na co dzień
stare panny i samotne wdowy
przychodzą rano w południe wieczorem

klęczą ślęczą w półmroku cierpliwie
tyle się naczekały w życiu
na życie na koniec którejś wojny na szczęście
na dzieci ze szkoły na męża z pracy albo z knajpy
one wiedzą że miłość to czekanie

one czuwają panny wierne
w niemodnych kapeluszach gubiąc zniszczone torebki
świat widzi tylko staruszki siedzące w kościele
czasem proboszcz ofuknie je z konfesjonału
nawet wikary nie ma dla nich czasu

tylko Jezus który jest wiecznie młodzieńcem
widzi w nich ciągle swoje narzeczone
widzi w nich zawsze te piękne dziewczyny
które w czerwcowe wieczory stroiły w klonowe wieńce
w peonie i jaśminy girlandy i wstążki
feretrony na Boże Ciało na procesję