Miłość, która zwycięża pokusę światowości

Papież Franciszek wprowadził do naszego języka słowo „światowość”. Jeśli się nie mylę, użył go po raz pierwszy 4 października 2013 roku w Asyżu, mówiąc o potrzebie „ogołocenia się z poważnego niebezpieczeństwa, które zagraża każdej osobie w Kościele, wszystkim: z niebezpieczeństwa, jakim jest światowość”. Przez światowość rozumie on „ducha sprzecznego z duchem błogosławieństw, ducha sprzecznego z duchem Jezusa”. Wskazywał na światowość zagrażającą wspólnocie Kościoła przede wszystkim w kontekście podejścia do potrzebujących. Spróbujmy określić bliżej tę pokusę światowości, rozważając dzisiejszą Ewangelię mówiącą o rozmnożeniu chleba przez Jezusa.

Pierwszym chlebem, który daje Jezus tłumom idącym za Nim, jest słowo Boże. Ma przed oczami „wielki tłum”, który jest „jak owce nie mające pasterza” (w. 34). Wypełnia się proroctwo Ezechiela o Bogu, który sam będzie pasterzem swego ludu (Ez 34). Jezus „zaczął ich nauczać o wielu sprawach” (w. 34). Potrzeby życiowe człowieka nie da się sprowadzić tylko do wymiaru fizycznego, gdyż życie duchowe również potrzebuje chleba, którym jest sam Bóg, Jego słowo, Jego obecność, miłość. „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Pwt 8,3) – to nie są tylko słowa ze Starego Testamentu; to są słowa, które wypowiada Jezus, kiedy sam był kuszony przez szatana właśnie pokusą światowości (Mk 4,4), która chciałaby ograniczyć horyzont życia człowieka do spraw ziemskich, w których liczy się tylko przyjemność, sukces i władza.

Taka pokusa światowości dopadła uczniów Jezusa tamtego wieczoru. Otaczający Jezusa tłum, a w istocie ich samych, daje im poczucie przyjemności, sukcesu i władzy. Światowość lubi światła reflektorów i scenę świata. Kiedy okazuje się, że „miejsce to jest pustkowiem i pora jest późna” (w. 35), uczniowie Jezusa widzą tylko jedno rozwiązanie: „Odpraw ich. Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia” (w. 36). Światowość nie lubi problemów, szczególnie tych, które są życiowe, do tego innych ludzi. Rozwiązuje je przez odsunięcie ich od siebie, odwrócenie od nich wzroku, co najwyżej, podpowiedzenie, że każdy musi sobie sam radzić. Światowość, nawet gdy myśli o pomocy drugiemu, to czyni to w kluczu ekonomicznym. Przelicza, ile potrzeba pieniędzy na zaspokojeniu głodu tej liczby osób, a gdy stwierdza, że dwieście denarów to za mało (w. 37), zwalnia się z potrzeby pomocy.

Słowo Jezusa: „Wy dajcie im jeść!” (w. 37), wytrąca uczniów z myślenia światowego. Najpierw przez zmuszenie ich do widzenia całego człowieka, niesprowadzania jego potrzeb tylko do sfery fizycznej, duchowej czy psychicznej. Skoro pretendują do bycia pasterzami, to nie mogą ograniczać swego zainteresowania i odpowiedzialności za człowieka tylko do kwestii duchowych. Słowo Jezusa brzmi jak swoiste: „sprawdzam”. Skoro głoszą piękne słowa o miłości, o potrzebie świadectwa, o ubóstwie, to sami muszą tym słowem żyć. Słowo Boże nie może pozostać tylko słowem, lecz musi stać się chlebem dla ludzi. I taki jest Jezus, takie jest Jego słowo.

Uczniowie Jezusa jakby jeszcze nie znali prawdziwego pokarmu. Nie zdają sobie sprawy z tego, że mają chleb, który nie kupuje się za pieniądze, ale który trzeba ofiarować i dzielić z innymi. Dla Jezusa prawdziwym chlebem jest „pełnienie woli Ojca” (J 4,32). On sam jest „chlebem życia”, który łamie i „wydaje się za życie świata” (J 6,51). I to jest droga ucznia Jezusa, który mówi nam wszystkim: „Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13,15). To wzajemne przełamywanie się i obdarowywanie się to miłość. Tego chleba wystarczy dla wszystkich, bo łamany i ofiarowywany innym, pomnaża się, a nie ubywa. Tym chlebem jest dla nas miłość Jezusa, w której ofiarował się dla nas do końca na krzyżu. Tę Jezusową miłość posiadamy tylko wtedy, kiedy się nią dzielimy, łamiemy, ofiarowujemy innym. Inaczej słowo Boże pozostanie tylko słowem, a nie chlebem życia. Nie tylko dla innych – dla nas samych. Słowo Boże staje się ciałem w naszej miłości braterskiej, kiedy wciela się w nasze życie, ożywając je i przemieniając w życie dla innych.

„Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie!” (w. 38). Uczniowie, myślący kategoriami tego świata, nie zdawali sobie sprawy z tego, że posiadają już chleb miłości. Spójrzmy dzisiaj na siebie, by dostrzec, jak jesteśmy obdarowani Jezusową miłością, która w nas pragnie być łamana i dzielona z innymi. Dostrzeżmy chleby, które już mamy. Nawet jeśli wydaje się nam, że mamy tej miłości w sobie niewiele, to nie zapomnijmy, że jest żyje ona i pomnaża się tylko wtedy, kiedy jest ofiarowywana innym.