O odpowiedzialności człowieka za dobro w świecie

Dzisiejsza Ewangelia jest kontynuacją wczorajszej dysputy Jezusa z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie na temat czystości rytualnej wymaganej przez Prawo, by móc uczestniczyć w kulcie. Jezus zwraca się obecnie do tłumów (w. 14), by później, pytany przez uczniów na osobności (w. 17), raz jeszcze wyjaśnić swoje słowo adresowane do wszystkich. To słowo jest rewolucyjne nie tylko dla Żydów, ale również dla nas dzisiaj. Bo każe nam spojrzeć w nowy sposób na kwestię dobra w świecie, wśród ludzi i w nas samych.

„Tak uznał wszystkie potrawy za czyste” (w. 19). Żydowskie regulacje dotyczące czystości rytualnej zakładały dzielenie ludzi na „czystych” i „nieczystych”, czego kryterium był kontakt z przedmiotami (pokarmami) uznawanymi za „czyste” lub „nieczyste”. Jezusowe spojrzenie na świat jest zupełnie inne. Jest one spojrzeniem Stwórcy, który stworzone rzeczy i istoty postrzega jako dobre, by stwierdzić, że wszystko, co zostało stworzone, jest bardzo dobre (por. Rdz 1,31). Tego dobrego spojrzenia Jezusa na świat, a może jeszcze bardziej na ludzi, potrzebujemy dzisiaj.

„Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym” (w. 20). Postrzeganie świata w kategoriach „czysty i nieczysty” było w pewnym sensie wygodne dla człowieka, bo zwalniało go z myślenia i patrzenia na świat w kategoriach wartości. Co więcej, prowadziło do przerzucania na innych odpowiedzialności za swoje czyny, bo ich źródło, inspiracja, sprawca miałby znajdować się na zewnątrz człowieka. Jezus nie zaprzecza, że człowiek musi mierzyć się z pokusami, podszeptami złego ducha, wpływami innych osób. Ale przypomina o wewnętrznej odpowiedzialności człowieka za dobro i zło, za swoje decyzje, które go zbliżają lub oddalają od Boga.

„Z wnętrza bowiem, z ludzkiego serca pochodzą złe myśli, […] bluźnierstwo, pycha i głupota” (ww. 21-22). Wszystko rozstrzyga się w sercu człowieka. Serce i dzisiaj jest przez nas postrzegane jako wewnętrzna głębia danej osoby, jej centrum decyzyjne, w którym rodzą się ludzkie myśli, emocje, pragnienia. Symboliczne rozumienie serca jako źródła życia rozumowego, emocjonalnego i wolitywnego człowieka. Jesteśmy już blisko pojęcia sumienia. Jezusowi nie chodzi tylko o stwierdzenie, że to człowiek swoimi słowami i czynami czyni ten świat dobrym lub złym, pozbawiając – w tym drugim przypadku – rzeczy stworzone ich naturalnego piękna i dobra pochodzącego od Boga. Odpowiedzialność człowieka za świat, za ludzi i za siebie nie sprowadza się tylko do konieczności rozeznawania i decydowania w swoim sercu. Potrzeba również formowania serca ku dobru, kształtowania go, wychowywania go w dobrym. Stąd proste pytanie o to, co wpuszczamy do naszego serca, czym się karmimy, co oglądamy, czym zajmujemy nasze myśli, kogo słuchamy, za kim idziemy. Raz jeszcze, to jest nasza odpowiedzialność za to, kto i co kształtuje nasze serce.

Być może dlatego Jezus na końcu katalogu dwunastu czynności lub zachowań, które podlegają ocenie moralnej jako przyczyna rzeczywistej, wewnętrznej nieczystości człowieka, oddzielającej go od Boga i ludzi, wymienia trzy grzechy, które chciałoby się za tłumaczem Biblii Tysiąclecia usytuować w przestrzeni relacji międzyludzkich: „obelgi, pycha, głupota” (w. 22). Tymczasem pierwszy rzeczownik blasphēmia oznacza „bluźnierstwo”, zaś trzeci – aphrosynē – dotyczy „głupoty”, o której czytamy w psalmach: „Mówi głupi (aphrōn) w sercu swoim: Nie ma Boga” (Ps 14,1; 53,2). To jest właśnie ludzka „pycha”, która w swojej głupocie bluźni Bogu, odrzucając Jego istnienie, obecność i władzę w świecie, a w konsekwencji dobro, które wpisane jest Boże stworzenie.