W czym zawiera się istota Ewangelii?

Dzisiejszy fragment Ewangelii opowiada o początkach działalności Jezusa, na którą składają się dwie rzeczy: głoszenie Ewangelii (ww. 14-15) i powołanie pierwszych uczniów (ww. 16-20). Ewangelia głoszona przez Jezusa realizuje się w powołaniu uczniów. Ewangelia, który nie jest tylko głoszonym słowem – ona jest słowem, które staje się życiem. W czym zawiera się istota Ewangelii głoszonej i czynionej przez Jezusa? Zwróćmy uwagę na dwie rzeczy.

Po pierwsza, Ewangelia jest głoszona w czasoprzestrzeni naszego życia, a dokładniej, w „tu i teraz” naszego życia. „Czas się wypełnił” (w. 15) – to jest pierwsze słowo Chrystusowej Ewangelii, które rozbrzmiewa w konkretnym miejscu – w Galilei (w. 14). Czas się wypełnił, to znaczy, że teraz jest ten właściwy czas, by żyć, ten jedyny moment, w którym trzeba żyć – nie żyć dniem wczorajszym, ani nie żyć dniem jutrzejszym – żyć teraz, dzisiaj, chwilą obecną. Dlaczego? Bo teraz, dzisiaj, w tej chwili jest obecny Bóg ze swoją łaską i miłością. Teraz Bóg przychodzi do nas. Odkryć jedyność, niepowtarzalność naszego dzisiaj, w którym Bóg jest, działa, mówi i zbawia.

W konsekwencji dostrzec wyjątkowość naszego „tu” – miejsca, w którym żyjemy, kochamy, martwimy się, pracujemy, cierpimy. Bo w nasze „tu” – zwyczajne, codzienne, czasem szare i mało atrakcyjne dla świata – jest przychodzący i obecny Bóg. Tak jak Galilea z dzisiejszej Ewangelii. To nie tylko kraina geograficzna na północy Palestyny, leżąca między Jeziorem Galilejskim i Morzem Śródziemnym. To miejsce, w którym Jezus żył, wychowywał się, pracował przez trzydzieści lat. Miejsce codziennego, konkretnego życia. Miejsce historycznie i religijnie uważane za mało godne uwagi ze względu na zmieszaną etnicznie ludność, co daje tytuł do mówienia o „Galilei pogan”. Jezus głosi Ewangelię w naszym zwyczajnym życiu, przychodzi do ludzi zajętych swoją codzienną pracą – połowem ryb (w. 16), naprawianiem sieci (w. 19). Jezus nie chce być z człowiekiem od święta, ale przychodzi w „tu i teraz” naszego życia. I to jest pierwsza nowość Ewangelii – Dobrej Nowiny dla nas.

Po drugie, Jezus jest Ewangelią. Ewangelię głosi Ten, który sam jest Dobrą Nowiną. W konsekwencji Ewangelia jest Osobą, która – jak czytamy – idzie („przechodził obok jeziora”), widzi („ujrzał”) i mówi („rzekł”). Ewangelia nie jest czymś abstrakcyjnym, lecz ma nogi, oczy, usta Jezusa. Co to znaczy w praktyce dla nas?

Jezus jest w drodze, bo chce spotkania z człowiekiem, bo szuka człowieka. Przychodzimy do Jezusa, ale Ewangelia mówi, że również Jezus przychodzi do nas. Nasze poszukiwania Boga jest uprzedzone poszukiwaniem nas przez Boga. Nie znaleźlibyśmy Boga, gdyby On pierwszy nie wyszedł naprzeciw, nie znalazł, nie spotkał.

Jezus patrzy, nie dlatego że jest ciekawy, ale dlatego że kocha. To my jesteśmy ciekawi Boga, kim jest, jak wygląda. Ciekawość, która chce poznać. Jezus nas zna – nie znaczy to, że nie jest nas ciekawy, ale Jego ciekawość jest ukierunkowana nie na poznanie, lecz na miłość. „On sam wie, co jest w człowieku” (J 2,25). Wie to, czego my nie wiemy o sobie, czego jeszcze nie poznaliśmy, nie zrozumieliśmy z siebie. I nie chodzi wcale o nas grzech, ale o miłość, która wciąż jest do odkrycia przez nas. Jezus przychodzi do nas, by objawić nam, jak widzi nas Bóg. W oczach Boga jesteśmy tak drodzy, cenni, kochani, że „dał Syna swego Jednorodzonego” dla nas i za nas (J 3,16). W spojrzeniu Jezusa objawia się nieskończona Boga miłość do każdego z nas.

Jezus mówi, to znaczy zawiązuje relację osobową. Nie chodzi tylko o uznanie człowieka za podmiot mówiący, zdolny do dialogu. Słowo: „Pójdźcie za Mną”, jest zaproszeniem pójścia za Jezusem, w Jego towarzystwie, do bycia z Nim i dla Niego, do bycia jak On.

Jeśli Ewangelia jest głoszona w „tu i teraz” naszego życia, jeśli Ewangelią jest sam Jezus, to znaczy, że dzisiaj usłyszana Ewangelia realizuje się „tu i teraz”. „Idąc nieco dalej, ujrzał” (w. 19). Scena powołania się powtarza, to znaczy, że ona staje się także dzisiaj dla nas. Zmieniają się imiona, miejsca, zajęcia, ale Jezus jest wciąż ten sam, w swoim przychodzeniu, spojrzeniu i mówieniu do nas.