Czego potrzebuje nasza modlitwa prośby?

Uzdrowienie córki Syrofenicjanki, o którym opowiada dzisiejsza Ewangelia, nie było wcale takie proste i oczywiste. Nie słyszymy samego słowa prośby ze strony matki (por. w. 26), ale jesteśmy świadkami dalszego jej dialogu z Jezusem (ww. 27-29). Jezus początkowo odmawia jej prośbie, by później, „przez wzgląd na jej słowa”, uwolnić jej córkę od złego ducha (w. 29). Nie chodzi tylko o słowa, ale nastawienie ducha, serca, które stało za jej słowami prośby. Czego zatem wymaga modlitwa prośby?

Odpowiedzi możemy udzielić intuicyjnie, bez szukania nawet potwierdzenia w dzisiejszej Ewangelii.  Modlitwa prośby potrzebuje z jednej strony ufności wobec Boga, z drugiej zaś strony – wytrwałości i uporu. Prosząc o uzdrowienie swej córki, matka ufa, że Jezus jest w stanie to uczynić, jest głęboko przekonana, że Jezus ma moc i władzę uwolnić jej córkę od choroby, której źródło upatrywano w „zły duchu” (gr. daimonion w ww. 26.29.30). Jej prośba jest też pełna wytrwałości. Matka nie zniechęca, gdy Jezus jej odmawia, tłumacząc obrazowo, że trzeba „wpierw nasycić dzieci”, a dopiero potem „rzucić chleb szczeniętom” (w. 27). Kobieta reaguje tak, jakby słyszała wcześniej słowa Jezusa o skuteczności prawdziwej modlitwy, która musi mieć coś w sobie z upartości i natręctwa wdowy z przypowieści o niesprawiedliwym sędzi (Łk 18,5) czy człowieka, który w środku nocy prosi swego przyjaciela o chleb (Łk 11,8).

Wątpliwe, by ta matka, która z pochodzenia jest Greczynką (Biblia Tysiąclecia tłumaczy hellēnis jako „poganka” – Jezus zatem musi rozmawiać z nią po grecku, a nie aramejsku), a z urodzenia Syrofenicjanką (w. 26), słyszała wcześniej pouczenia Jezusa na temat modlitwy. Ona sama, swoją ufną i wytrwałą modlitwą, podpowiada nam jeszcze inne czynniki (postawy), których potrzebuje modlitwa prośby. Kto wie, czy to właśnie one nie stanowią o skuteczności modlitwy błagalnej.

Myślę najpierw o miłości. To wydaje się oczywiste, bo przecież chodzi o modlitwę matki w intencji chorej córki. Między nimi jest głęboka więź, macierzyńska, a więc wręcz fizyczna. Cierpienie córki jest cierpieniem matki. Ona jest gotowa przyjąć to całe cierpienie swego dziecka na siebie. I dlatego w jej słowach prośby o uzdrowienie błaga jej miłość do córki. Takiej miłości potrzebuje każda modlitwa prośby. Nie prosić nic dla siebie, ale dla innych, z miłości do nich, uczestnicząc w ich cierpieniu i słabości, współczując, współodczuwając z nimi, ich los czyniąc swoim losem, w ich dobru widząc swoje dobro. Bez tej miłości może naszej modlitwie prośby zabraknąć uczucia, pasji, żarliwości, ufności i wytrwałości.

Modlitwa prośby potrzebuje jeszcze pokory, która cechuje matkę z dzisiejszej Ewangelii. Pokora jest potrzebna najpierw do tego, by uznać nie tylko własną słabość i niewystarczalność, ale też wyższość i moc tego, do kogo kieruje się błaganie, własną zależność od niego. Pokora Syrofenicjanki objawiła się też w momencie odmowy ze strony Jezusa. Jej doświadczenie pokazuje, że nie każda prośba jest spełniona przez Jezusa, tym bardziej od razu. Dlatego potrzeba wytrwałości, która czerpie swoją siłę również z pokory. Bo w sytuacji odmowy można się zniechęcić, obrazić, może dojść do głosu urażona duma, miejsce zaufania może zająć uczucie złości, które zamiast prosić, będzie oskarżać. To pokora pozwoliła tej matce ze spokojem przyjąć słowo odmowy ze strony Jezusa, które następnie przemienia w argument za spełnieniem jej prośby, bo „przecież i szczenięta pod stołem jedzą okruszyny po dzieciach” (w. 28). Pokora, która jest siłą naszej ufności wobec Boga.

Na koniec tylko jedno życzenie: by dzisiejsza Ewangelia miała przedłużenie w naszym życiu, w naszej modlitwie prośby!