Uzdrowienie z gorączki, czyli z czego?

Jezus przychodzi do domu Piotra w Kafarnaum i tam uzdrawia jego teściową, a dokładniej uwalnia ją od gorączki. I tu możemy pozwolić sobie na odczytanie tego zdarzenia na innym poziomie niż tylko prostego stwierdzenia, że Jezus uwolnił ją od gorączki. Gdyby tylko do tego sprowadzić tę scenę, to moglibyśmy powiedzieć, że Jezus zadziałał – proszę wybaczyć tę metaforę – jak tabletka na zbicie temperatury. Tymczasem dwie kwestie każą nam szukać głębszego znaczenia tego uzdrowienia. Raz, że gorączka sama w sobie nie jest chorobą, lecz tylko symptomem choroby, będąc reakcją obronną organizmu na jakąś infekcję czy zakażenie. Jezus zatem uzdrawia teściową nie tyle z gorączki, co z tego, co ją spowodowało. Dwa, to uleczenie ma miejsce w pierwszym dniu działalności publicznej Jezusa: wcześniej Jezus nauczał w synagodze, w której też dokonał pierwszego egzorcyzmu (o tym była mowa we wczorajszej Ewangelii). To jest wciąż ten pierwszy dzień, a więc wszystko, co Jezus mówi i czyni ma znaczenie programowe dla jego późniejszej działalności. Zatem to uwolnienie teściowej od gorączki poddaje nam pewien klucz do zrozumienia każdego kolejnego uzdrowienia dokonanego przez Jezusa.

Co kryje się za gorączką? Jeśli trzymać się logiki opowiadań o cudzie uzdrowienia, to na zakończenie pojawia się konkluzja, iż dana osobą została uwolniona od swojej choroby: niewidomy odzyskał wzrok, sparaliżowany zaczął chodzić itd. Podobna wzmianka jest w dzisiejszej Ewangelii, tyle że mówi ona coś więcej: „opuściła ją gorączka i usługiwała im” (w. 31). Na płaszczyźnie duchowej możemy powiedzieć, że gorączka, która przykuła teściową Piotra do łóżka, nie pozwalając jej na goszczenie Jezusa w domu, jest obrazem pewnego stanu wewnętrznego człowieka, skutkiem którego nie jest on zdolny do służenia drugiemu, miłowania go.

W tym samym domu Piotra będziemy później świadkami jeszcze innej „gorączki”, która dotknie tym razem uczniów, którzy będą gorączkowo spierali się, kto z nich jest największy (Mk 9,33-34). W wymiarze duchowym gorączką, która pozbawia człowieka zdolności do służenia drugiemu, jest egoizm, chęć dominacji, pragnienie bycia pierwszym, wywyższanie się nad innych. To potrzebowało uzdrowienia, przynajmniej w przypadku uczniów Jezusa.

Czy tak było też z teściową? Tekst milczy, ale stwierdzenie łączące fakt uwolnienia od gorączki z możliwością służenia Jezusowi nie jest przypadkowy. Tym bardziej, że posługa teściowej zostaje wyrażona czasownikiem diakoneō, którym Jezus posłuży się na określenie siebie samego, jako Tego, który „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć” (Mk 10,45). Jezus „jest pośród swoich uczniów jako ten, kto służy” (Łk 22,27), co objawi się w całej pełni podczas Ostatniej Wieczerzy, gdy uklęknie przed swymi uczniami, by obmywać im nogi (J 13,12-17). Uzdrowiona z gorączki teściowa swoją postawą uosabia samego Jezusa, Jego miłość i służbę człowiekowi.

W czym zawiera się program działania Jezusa wobec człowieka? Zwróćmy uwagę na trzy czasowniki, które opisują czyn uzdrowienia teściowej Piotra przez Jezusa: Jezus „podszedł” do niej, „uchwycił za rękę” i „podniósł ją” (Mk 1,31). Znowu odczytać wymiar duchowy tych trzech gestów Jezusa.

Po pierwsze, Jezus nie zachowuje dystansu społecznego – jak byśmy powiedzieli dzisiaj – ale przychodzi do nas, nie zatrzymuje się z daleka, lecz staje przy nas blisko, dotykając nas fizycznie. Ten, który jest Świętym Boga (wczorajsza Ewangelia, por. Mk 1,24), nie boi się naszego grzechu, naszej nieczystości, naszego wewnętrznego uporządkowania.

Po drugie, Jezus komunikuje się z nami nie tylko przez słowo, spojrzenie, ale też przez dotyk. Jest w tym dotyku niezwykła bliskość i intymność Jezusa wobec nas. Dotyka nas swoją miłością, czułością, współczuciem. Uzdrawia nas swoją łagodnością, delikatnością, miłosierdziem. Dotyka nas wewnętrznie, komunikując nam swoją siłę życia, miłości, służby.

Po trzecie, Jezus wyprowadza nas ze śmierci do życia. Na opisanie „podniesienia” teściowej Marek ewangelista użył czasownika egeirō, który stanie się terminem technicznym na opisanie zmartwychwstania Jezusa. Jezus zatem nie tyle „podnosi” teściową z łóżka, co przywraca ją do życia, wyprowadza z sytuacji śmierci i uzdalnia ją do miłości, która służy. To jest nowe życie, którego Jezus pragnie udzielić każdemu z nas.

I jeszcze pytanie na koniec: co jest źródłem mojej gorączki, która niekiedy unieruchamia mnie i nie pozwala mi służyć?