Jaka wspólnota z Jezusem?

Dzisiejsza Ewangelia przynosi relację o drugim rozmnożeniu chleba przez Jezusa. O pierwszym czytamy w Mk 6,34-44. Między tymi dwoma zdarzeniami są oczywiste podobieństwa, ale też i pewne różnice co do ilości nakarmionych ludzi, liczby chlebów i ryb dostarczonych przez uczniów czy też treści rozmowy Jezusa z uczniami poprzedzającej cud. Już samo powtórzenie rozmnożenia chlebów świadczy, że to wydarzenie ma ogromne znaczenie dla zrozumienia osoby Jezusa i Jego relacji z ludźmi. Wszak powtarza się tylko to, co jest ważne, godne zapamiętania i ponownego przeżycia. A tym jest wspólnota Jezusa z ludźmi, i z tamtymi z Ewangelii, i z nami dzisiaj czytającymi ten tekst. Jak zatem Jezus buduje swoją wspólnotę z nami?

Po pierwsze, przez słowo. Sytuacja jest trudna do wyobrażenia. Około czterech tysięcy ludzi (w. 9), w tym pewnie także i dzieci zabrane przez rodziców, którzy trzy dni pozostają razem z Jezusem (w. 2), by słuchać Jego słów. Zostawili swoje codzienne zajęcia, swoje domy i poszli za Jezusem na „pustkowie” (w. 4). Wiele rzeczy jest niewiadomych. Nie znamy powodu, dla którego poszli za Jezusem. Nie wiemy, czy w punkcie wyjścia zakładali, że pozostaną z Nim aż trzy dni. Oni sami nie wiedzieli, że aż tak bardzo będą chcieli słuchać Jezusa. Nie zdawali sobie sprawy z tego, że tak dobrze jest przebywać razem z Jezusem. Nie byli świadomi głodu słowa Bożego, który nosili w sobie. Głód słowa Bożego był tak duży, że zapomnieli o głodzie ciała.

Po drugie, przez współczucie. Jezus nie zapomniał o głodzie ciała ludzi, którzy trzy dni trwali przy Nim. Patrząc na nich, odczuwał współczucie, głębokie wzruszenie, poruszenie wnętrzności, bo takie znaczenie przybiera czasownik splanchnizomai, przetłumaczony w Biblii Tysiąclecia jako „żałować” (kogoś) (w. 2). To uczucie buduje więź Jezusa ze słuchaczami, ale też z tymi, których powołał. Tym uczuciem dzieli się w rozmowie z uczniami. Jezus pragnie dzielić z nimi swoją wrażliwość, współodczuwanie, troskę. Jezus wie, co ma robić, ale tworzy wspólnotę współczucia ze swoimi uczniami, włączając ich w rozwiązanie problemu głodu ludzi. Wspólnota wrażliwych serc.

Po trzecie, przez chleb. Wspólny posiłek jednoczy i buduje relację miłości między ludźmi. Tamta uczta „na ziemi” (w. 6), gdzieś na „pustkowiu” (w. 4), „w owym czasie” (w. 1) – co brzmi de facto jakby była „w czasie poza czasem”, do usytuowania w każdym czasie, także naszym – w wielu swoich elementach przypomina inną ucztę, tę z Wieczernika, „gdy nadeszła godzina [Jezusa] […] umiłowania do końca” (J 13,1). To podczas Ostatniej Wieczerzy, którą Jezus ustanawia Eucharystię, słyszymy i widzimy te same słowa i gesty z tamtej uczty na pustkowiu: Jezus „odmówił dziękczynienie” (eucharisteō), „odmówił błogosławieństwo” (eulogeō), „wziął chleb”, „połamał” go i „dawał” swoim uczniom. Nie znaczy to, że opisane przez ewangelistę rozmnożenie chleba na pustkowiu było antycypacją Eucharystii, ale z naszej perspektywy – perspektywy popaschalnej – taka lektura jest jak najbardziej możliwa. Tamte słowa i gesty, powtórzone podczas Ostatniej Wieczerzy, nabrały nowego znaczenia i pełni dzięki darowi wcielenia Jezusa, który jest „chlebem żywym, który zstąpił z nieba” (J 6,51). Te słowa Jezusa przywołuje już Jan ewangelista po tym, jak Jezus rozmnożył chleb pod Kafarnaum. Czy chodzi o to samo  miejsce i czas, co w Ewangelii Marka? Nie wiemy. Ale znaczenie jest to samo: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało wydane za życie świata” (J 6,51).

Jezus pragnie budować wspólnotę z nami poprzez Eucharystię, we wspólnocie eucharystycznej, która żyje, karmi się Jego Słowem, Jego Współczuciem, Jego Ciałem.