Po co Jezus powołuje grzeszników?

Widzimy w dzisiejszej Ewangelii, jak Jezus powołuje jednego z grzeszników – celnika Lewiego, utożsamionego z Mt 9,9 z Mateuszem. Cel tego powołania jest czytelny dzięki czasownikowi akoloutheō, którym Jezus powołuje Lewiego. „Rzekł do niego: «Pójdź za Mną! (akoluothei moi)» Ten wstał i poszedł za Nim (ēkolouthēsan auto)” (w. 14). Ten sam czasownik akoloutheō pojawił się wcześniej przy powołaniu pierwszych uczniów przez Jezusa (por. Mk 1,18). Zatem Jezus powołuje Lewiego, a w nim grzeszników, by stali się Jego uczniami.

Kim jest uczeń Jezusa? Odpowiedź możemy znaleźć, przyglądając się czasownikom ruchu zawartym w dzisiejszej Ewangelii. Na ich bazie możemy sformułować kilka twierdzeń.

Po pierwsze, każdy może przyjść do Jezusa. „Cały lud przychodził do Niego” (w. 13). Jezus nikogo nie wyklucza, nikomu nie zabrania przyjścia do siebie, nie dzieli ludzi na godnych i niegodnych spotkania ze sobą.

Po drugie, do bycia uczniem Jezusa samo przyjście nie wystarczy – potrzeba pójścia za Jezusem. „Ten wstał i poszedł za Nim” (w. 14). Spotkanie staje się wspólną drogą, na której uczeń idzie za Jezusem, naśladuje Go, co w praktyce oznacza, że swoimi czyni myśli, pragnienia, słowa i czyny Jezusa. Istotne jest owo „za”, co Jezus wyraził wprost przy wołaniu Piotra i Andrzeja, mówiąc: „Idźcie za Mną!” (Mk 1,17). Jezus będzie musiał to przypomnieć Piotrowi pod Cezareą Filipową, kiedy ten będzie sprzeciwiał się zapowiedzianej przez Jezusa drodze krzyża. Jezus ostro upomni go, rozkazując mu: hypage opisō mou (Mk 8,33), co można by tłumaczyć dosłownie: „idź do tyłu za Mnie; odejdź za Mnie; wróć na miejsce za Mną” (Biblia Tysiąclecia tłumaczy tymczasem: „zejdź mi z oczu”). Uczeń idzie za Jezusem – nie przed Nim, podążając za swoimi pomysłami, pragnieniami i wyobrażeniami Jezusa i siebie jako Jego ucznia.

Po trzecie, celem pójścia za Jezusem jest wspólnota miłości z Jezusem, z Jego uczniami oraz z grzesznikami. „Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i z Jego uczniami” (w. 15). Jezus jest w drodze, ale punktem dojścia jest zawsze dom, wspólnota stołu, łamanie chleba. To Jezus zaprasza swoich uczniów do stołu. Wspólne spożywanie posiłku jest w istocie dzieleniem się miłością, dobrocią, życiem. Wspólne bycie przy stole jest doświadczeniem bliskości, zażyłości, radości. Osoby siedzące przy stole z Jezusem są Jego rodziną, a tym samym są włączeni we wspólnotę miłości, jaką Jezus przeżywa ze swoim Ojcem w Duchu Świętym.

Po czwarte, to Jezus przychodzi powołać grzeszników do tej wspólnoty życia i miłości z sobą. „Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (w. 17). Tak jest z Lewim. Nie było go wśród ludzi, którzy przyszli do Jezusa nad jezioro (w. 13). To Jezus przychodzi do niego, „przechodzi obok” jego komory celnej, by móc „spojrzeć” na niego i wezwać do „pójścia za” sobą (w. 14). Kiedy Jezus jest za stołem razem ze swymi uczniami, ale też i z grzesznikami i celnikami, pojawiają się na horyzoncie uczeni w Piśmie – oni nie przychodzą do Jezusa, za to „patrzą” z dezaprobatą na wspólnotę Jezusa z grzesznikami (w. 16). Jakże różne spojrzenie Jezusa i uczonych w Piśmie na grzeszników. Dla nich grzesznik to ktoś „niesprawiedliwy”, czyli według Pisma „bezbożnik, przewrotny, niegodziwy, występny” – ta lista synonimicznych określeń grzesznika w Starym Testamencie jest dłuższa. A dla Jezusa grzesznik to ktoś, „kto ma się źle”, kto nie jest „mocny” (Biblia Tysiąclecia tłumaczy ischontes jako „zdrowi”). I dlatego przychodzi, powołuje i zaprasza do wspólnoty życia i miłości z sobą.

To jest nasze wspólne powołanie. Jest ono wyzwaniem nie tylko dla uczonych w Piśmie z dzisiejszej Ewangelii. Oni uważają się za sprawiedliwych, nawet bardziej sprawiedliwych od Jezusa. Tymczasem na ziemi „nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego” (Rz 3,10), „wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz 3,23). Dlatego Jezus, nasz Lekarz, przychodzi wciąż do nas i zaprasza do wspólnoty ze sobą.