Jezus „odszedł od zmysłów”? I tak, i nie

Osoba Jezusa wzbudza różne opinie. Ta z dzisiejszej Ewangelii jest szokująca: „odszedł od zmysłów” (w. 21). Dosłownie czasownik eksistēmi można był tłumaczyć jako „być poza sobą, wyjść poza siebie”. To dosłowne odczytanie pozwala na stwierdzenie, że cytowana opinia o Jezusie z jednej strony jest nieprawdziwa, a z drugiej strony prawdziwa. Jak to jest możliwe?

Najpierw co mogło spowodować, że również taka nieprzychylna opinia o Jezusie krążyła wśród ludzi? Paradoksalnie to samo, co wywoływało zachwyt, zdumienie i podziw osobą Jezusa: Jego słowo z mocą, Jego uzdrawiający dotyk, Jego władza nad duchami nieczystymi. To, co działo się wokół Jezusa, mogło być niezrozumiałe, przerażające, a nawet wzburzające. Czytaliśmy przez kilkoma dniami o tłumach „napierających na Niego” (Mk 3,9), ludziach „rzucających się na Niego, żeby się Go dotknąć” (3,10), „duchach nieczystych, które na Jego widok upadały przed Nim i krzyczały” (3,11). Ponadto, stopień zaangażowania się Jezusa w swoją posługę sprawiał, że żył jakby w jakimś transie, nie mając czasu, „żeby się posilić” (3,20). To mogło wzbudzać skrajne opinie, które dotarły do Nazaretu i poruszyły bliskich Jezusa. Nie wiemy, kim oni są – Marek ewangelista zapisuje „ci od Niego” (w. 21), ale nie jest to Jego Matka ani najbliżsi kuzyni („braci”), bo ci pojawią się w Kafarnaum nieco później (por. 3,31). Ale widzimy, że opinia o szaleństwie Jezusa stała się kwestią honoru rodziny i klanu. W tamtej kulturze „jednostka funkcjonowała wyłącznie jako część rozszerzonej rodziny, której struktura władzy, zobowiązania i zwyczaje decydowały o wszystkich aspektach życia. Każde działanie jednostki odbijało się na całej rodzinie” (M. Healy). Stąd też krewni Jezusa chcą powstrzymać rozszerzanie się zdania szkodzącego także ich reputacji.

Rzecz jednak w tym, że Jezus nie postradał zmysłów, nie wpadł w jakiś obłęd czy szaleństwo. Jego działania wobec ludzi są spójne i racjonalne (konsekwentnie pomaga potrzebującym, ale nie zapomina o bezpieczeństwie swoim i uczniów, por. 3,9), Jego dyskusje z nieprzychylnymi władzami żydowskimi są rzeczowe i logiczne (spojrzeć tylko na sposób argumentowania Jezusa w dyskusji z faryzeuszami na temat szabatu, por. 3,23-28), Jego emocje są uporządkowane i kontrolowane (nawet gdy jest to gniew wobec faryzeuszów, to Jezus jest świadomy jego przyczyny i dokonuje jego sublimacji w uczucie współczucia wobec zatwardziałości ich serca, por. 3,5). Tak, Jezus jest mężczyzną zdrowym na ciele, umyśle i duchu, budującym zdrowe relacje społeczne, zarówno z kobietami, jak i z mężczyznami, mającym świadomość swojej tożsamości, wartości i powołania, odpowiedzialnym i wiarygodnym w swoich słowach i czynach.

A jednak można powiedzieć, że ta krążąca wśród ludzi opinia jest w jakimś sensie prawdziwa. Bo Jezus rzeczywiście jest „poza sobą”, potrafi „odejść od siebie”, gdyż nie troszczy się o własną wygodę, własne interesy i korzyści, nie zabiega o uznanie i sławę, nie myśli o swoim życiu, lecz o życiu tych, którzy idąc za Nim, są głodni, utrudzeni i znękani (Mt 9,36). Jezus „pozostawia siebie”, bo nie przyszedł, „aby Mu służono, lecz aby służyć i dać życie na okup za wielu” (Mk 10,45). Jezus jest „poza sobą”, bo „nie szuka swojej własnej woli, lecz woli Ojca, który Go posłał” (J 5,30). Jezus szuka nie miłości własnej, lecz „zachowuje przykazania swego Ojca i trwa w Jego miłości” (J 15,10). Jezus „jest poza sobą”, bo wciąż daje się „prowadzić Duchowi” Świętemu (Mk 1,12), Jego natchnieniom (Łk 10,21).

Co z tego wynika dzisiaj dla nas? Może się zdarzyć, że i o nas, wierzących w Jezusa, będą mówili, że „postradaliśmy zmysły”, jesteśmy „szaleńcami”. Nie popadajmy w smutek, mimo że będzie nam przykro z powodu tych opinii, ale też nie wpadajmy przypadkiem w euforię i przekonanie, że tak oto potwierdza się siła i prawdziwość naszej wiary. W obliczu tych nieprzychylnych opinii nie bójmy pytać się samych siebie o dwie rzeczy. Po pierwsze, w jakim stopniu budujemy zdrowe relacje z ludźmi, także tymi, którzy są nam nieprzychylni – „zdrowe” to znaczy na podobieństwo relacji Jezusa? Po drugie, w jakim stopniu jesteśmy „poza sobą”, że być „z” Jezusem, podążać za Jego wolą, pragnieniami, uczuciami, dzieląc Jego miłość wobec każdego człowieka, nawet tego, z którym nam, po ludzku, nie po drodze?