Rozkochać się w słowie Bożym

Pokutuje pewien stereotyp, że Pismo Święte jest bardzo trudnym tekstem, wymagającym znajomości języków biblijnych, historii i kultury ludów występujących w Biblii, orientacji w religii żydowskiej, posługiwania się narzędziami do analizy literackiej tekstu biblijnego. Bez wątpienia tego wszystkiego wymaga naukowe studium Biblii. Czy jednak bez tego zaplecza intelektualnego jest możliwe zrozumienie słowa Bożego?

W te dni wsłuchujemy się w przypowieści, które Jezus wygłosił do tłumu otaczającego Go nad jeziorem (Mk 4,1-33). Ilu z tam obecnych znało składnię języka hebrajskiego, mimo że byli Hebrajczykami? Ilu z nich znało historię swojego narodu? Ilu z nich orientowało się w przepisach regulujących kult świątynny? Można mnożyć podobne pytania. W gronie słuchaczy Jezusa przeważali zwykli, prości ludzie, utrudzeni i umęczeni życiem, dla których świat ograniczał się często do granic wioski czy miasteczka, w którym mieszkali. A jednak to do nich mówi Jezus, i to nie tylko w przypowieściach. Bo problem zrozumienia słowa Jezusa nie leży wyłącznie (czy na pierwszym miejscu) na płaszczyźnie intelektu, co dobitnie uświadamia nam wczorajsza przypowieść o siewcy.

To najpierw kwestia chęci słuchania słowa Bożego, otwarcia się na nie, pozwolenia, by one mówiło do naszego serca. To sprawa przyjęcia tego słowa, co oddawane jest często w Biblii jako czynność spożywania słowa. A więc znajdywanie przyjemności w słuchaniu słowa, rozważaniu go, przyswajaniu go w swoim sercu, konfrontowaniu go ze swoimi myślami, pozwalaniu mu na kształtowanie naszych uczuć, pragnień, słów, decyzji. To wreszcie wydanie owoców tego słowa, które wciela się w nasze życie. Czasem mówienie o Piśmie Świętym jako tekście trudnym, wymagającym, niezrozumiałym dla przeciętnego wierzącego staje się zwykłą wymówką czy usprawiedliwieniem naszej obojętności czy też zamknięcia na słowo Boże, a może nawet niewiary.

Obraz lampy (oliwnej), której nie można ukryć pod korcem, czyli stojakiem, na którym ją stawiano, ani też schować pod łóżkiem (w. 21), jest dla nas czytelny. Istotne jest odkrycie, że Jezus mówiąc o świetle, ma na myśli swoje słowo o królestwie Bożym. W istocie każde słowo Boże jest „lampą dla naszych stóp i światłem na naszej ścieżce” (Ps 119,105). Nawet gdy mamy trudności ze zrozumieniem tego słowa, z otwarciem się na nie, z zawierzeniem mu, to nasze ciemności obojętności, dystansu, zwątpienia i wątpliwości nie są w stanie zakryć tego światła, ukryć go czy też zgasić. Słowo Boże rozbłyśnie ostatecznie z całą mocą w naszym życiu, ogarniając swoim światłem to, co dla nas samych pozostaje dzisiaj niezrozumiałe, trudne, budzące opór. Jak jest to możliwe? Bo taka jest natura światła, co podkreśla Jan ewangelista w Prologu do swojej Ewangelii: „Światłość w ciemności świeci, a ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,5). Niezależnie, jak wielkie mogą dotykać nas ciemności niewiary, zwątpienia, obojętności, letniości, skupienia na sobie, światowości, to nie są one w stanie zakryć, zaciemnić, zagarnąć światła, którym jest słowo Jezusa, którym jest On sam.

Co potrzebujemy, gdy dotykają nas ciemności? „Taką samą miarą, jaką wy mierzyć, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą” (w. 24). Jezus ma na myśli nasze słuchanie: „Baczcie, czego słuchacie” (w. 23). Zatem w takiej mierze, w jakiej słuchamy słowo Boże, usłyszymy je. W takim stopniu, w jakim miłujemy słowo Boże, będziemy przez nie ukochani. W takim stopniu, w jakim otwieramy nasze serce na słowo Boże, ono otworzy się dla nas, objawi się nam, odkryje przed nami swą prawdę. A więc gotowość do słuchania, ale też wytrwałość w słuchaniu, zainteresowanie słowem Bożym, ale też umiłowanie go, otwieranie się na słowo, ale też przyjęcie go. Tu rozum nie wystarczy. Potrzeba serca, pasji, miłości, wierności wobec słowa Bożego – wobec Jezusa, który jest Słowem Wcielonym.

W Księdze Przysłów znajdujemy w rozdz. 8 hymn samopochwalny wypowiadany przez Mądrość Bożą. To jeszcze jedno imię Słowa Bożego. Boża Mądrość wypowiada tam też i taką obietnicę wobec nas: „Ja kocham tych, co mnie kochają, znajdzie mnie, kto mnie szuka” (w. 17). „Bo kto mnie znajdzie, znajdzie życie” (w. 35). Dlatego tytułowe „rozkochanie się w słowie Bożym”. Czy też i moje?