Kiedy umiera w nas życie?

Pytanie iście filozoficzne, ale dzisiejsza Ewangelia czynie je jak najbardziej egzystencjalnym. Jesteśmy świadkami śmierci męczeńskiej Jana Chrzciciela. Za jego ścięciem stoją konkretne osoby, nie tylko Herod, ale również jego konkubina, Herodiada, oraz jej nastoletnia córka, Salome. Ginie Jan, ale co z życiem pozostałych postaci jego dramatu? Może tak naprawdę to one, zadając mu śmierć, zabijają w sobie życie?

Czym żyje Heriodiada? Czym się karmi w swoim życiu? Nienawiścią, zawziętością, chęcią rewanżu. Od strony moralnej, w świetle Prawa Bożego, sprawa jest klarowana, co Jan stanowczo mówi Herodowi: „Nie wolno ci mieć żony twego brata” (w. 18). Herodiada nie chce uznać prawdy o sobie, woli zniszczyć głos, który jest dla niej wyrzutem sumienia. Swoje życie podporządkowuje temu jednemu celowi: doprowadzić do śmierci Jana. Wciąż naciska na Heroda, ale bezskutecznie (w. 19). Ale czeka cierpliwie na sposobną chwilę, mając już gotowy plan działania (w. 21). By go zrealizować, nie zawaha się poświęcić życia swojej nastoletniej córki, czyniąc ją de facto narzędziem swojej zbrodni (w. 24).

Czym żyje Herod? Czym karmi swoje życie? Pożądliwością, namiętnościami, pychą. Jak inaczej wytłumaczyć jego związek z Herodiadą, żoną swego brata Filipa (w. 17)? Herodiada cały czas rozgrywa Herodem, mając świadomość jego wrażliwości na kobiece piękno. Pewnie sama uwiodła go wcześniej. Pewnie też dzięki swemu urokowi skłoniła Heroda do wtrącenia Jana do więzienia. Kiedy nie może nic więcej osiągnąć sama, posyła do boju swoją córkę, którą wystawia niczym prostytutkę, by swoim tańcem, zmysłowością i powabem ciała podbiła serce Heroda (w. 22). W tamtych bowiem czasach podczas uczt w domach książąt towarzystwo zabawiały swoim tańcem nierządnice, a nie dziewczyna szlachetnie urodzona, do tego przysposobiona córka króla. Ten jednak traci głowę dla Salome. Co dochodzi w nim do głosu? Nie tylko pożądliwość, ale też męska próżność czy poczucie absolutnej władzy, bo jak inaczej wytłumaczyć „przysięgę” ofiarowania Salome nawet połowy swego królestwa (w. 23). Kiedy ta jednak zażąda głowy Jana Chrzciciela, Herod wprawdzie „bardzo się zasmuci”, ale w swojej pysze nie wycofa się z absurdalnej, bezwarunkowej obietnicy (w. 26). Pycha, która w istocie jest głupotą i tchórzostwem.

Czym żyje córka Herodiady? Czym karmi swoje życie? Jest w niej jakieś podobieństwo do matki w wykorzystywaniu swojego ciała, powabu, piękna. Na pierwszy rzut oka naiwna dziewczyna, zmanipulowana przez matkę. Ale jej prośba o głowę Jana Chrzciciela mówi o niej bardzo wiele. „Chcę, żebyś mi zaraz dał” (w. 15) – ona żąda, narzuca swoją wolę, wymusza; nie zna słowa „nie”, nie jest przyzwyczajoną do odmowy; musi być tak, jak ona chce. Przychodzi myśl o dziecku jako „małym tyranie”. Jest jednak coś więcej. Salome prośbę matki czyni swoją, przewyższając ją wręcz w okrucieństwie, gdy dodaje do niej słowa: „zaraz […] na misie” (w. 15). Jakby chciała mieć pewność, że Herod nie zdąży zmienić swego zdania, nie zreflektuje się i nie pójdzie za głosem rozsądku.

Tytułowe pytanie: kiedy tracimy swoje życie? Męczeństwo Jana Chrzciciela daje zaskakujące odpowiedzi. Można żyć, a tak naprawdę nie żyć. Można stracić życie, a tak naprawdę żyć dalej. Pytanie tylko, czym karmimy nasze życie, co jest treścią naszego życia, w czym upatrujemy jego sens.