Czy zawsze chodzi o uzdrowienie?

W ostatnim zdaniu z dzisiejszej Ewangelii pojawia się czasownik sōzō na określenie skutku dotknięcia przez chorych frędzli u Jezusowego płaszcza: „Wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie” (w. 56). Pytanie, czy rzeczywiście Marek ewangelista chce w tym miejscu powiedzieć, że zostali oni uzdrowieni ze swoich chorób. Kiedy wcześniej relacjonował uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok (5,21-34), które nastąpiło również przez dotknięcie przez nią Jezusowego płaszcza (w. 27), użył innego – chciałoby się powiedzieć właściwego – czasownika iaomai („uzdrowić”) na stwierdzenie uleczenia jej z krwotoku (w. 29). Tymczasem czasownik sōzō z dzisiejszej Ewangelii, mimo że pojawia się w ewangelicznych opowiadaniach o uzdrowieniach, ma szersze znaczenie: „wybawić, zbawić, ratować, ocalić, zachować, chronić, uwolnić”. Znaczenie „uzdrowienia” jest wtórne, gdyż na pierwszym miejscu chodzi o ocalenie życia człowieka i zbawienie go.

Ocalenie stało się udziałem najpierw uczniów Jezusa. Widzimy ich przybijających łodzią do brzegu (w. 53), ale wcześniej musieli walczyć w nocy z przeciwnym wiatrem, który zagrażał ich życiu (ww. 45-52). Uratował ich Jezus, który „przyszedł do nich po falach”, a kiedy „wsiadł do ich łodzi, wiatr uciszył się”. Dotarli nad ranem do ziemi Genezaret ciągnącej się wzdłuż zachodniego brzegu jeziora (w. 53). Tymczasem wcześniej planowali dotrzeć do Betsaidy (w. 45), leżącej na północno-wschodnim krańcu jeziora. Zamierzali płynąć na północ, a wylądowali – cali i zdrowi – na południowym brzegu. Ich doświadczenie ocalenia podpowiada fundamentalną prawdę: zbawia nas obecność Jezusa, nasze bycie razem z Jezusem. I to Jezus nadaje naszemu życiu właściwy kierunek, towarzysząc nam cały czas w drodze.

Prawdy tych słów doświadczyli mieszkańcy ziemi Genezaret, którzy, gdy tylko „rozpoznali” Jezusa, „biegali po całej okolicy i zaczęli znosić swoich chorych” (w. 55). Ruch tych ludzi ewangelista opisuje czasownikiem peritrechō („biegać dokoła, krążyć”), który nie pojawi się więcej w Nowym Testamencie, zaś w Starym – w przekładzie greckim Septuaginty – wystąpi tylko w dwóch tekstach prorockich. Prorok Amos zapowiada czasy, kiedy to ludzie „będą krążyć, by znaleźć słowo Pańskie, lecz go nie znajdą” (Am 8,12). Prorok Jeremiasz otrzymuje od Boga polecenie „przebiegnięcia dokoła ulic Jerozolimy”, by znaleźć człowieka „czyniącego sprawiedliwy sąd”, co jednak nie zakończy się sukcesem (Jr 5,1). Tymczasem „bieganie dokoła” mieszkańców Genezaret nie jest daremne, bo Jezus, Wcielone Słowo Ojca, jest pośród nich (J 1,14), bo słowo Jezusa jest sędzią objawiającym prawdę o ich sercu (J 12,48). Takie doświadczenie ocalenia jest możliwe także dla nas – w spotkaniu ze słowem Jezusa. Już nie musimy „biegać dokoła”, gdyż „słowo to jest bardzo blisko ciebie: w twoich ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić” (Pwt 30,14).

Kontakt ze słowem Bożym jest wręcz fizyczny, bo w ogóle chodzi o „dotknięcie”, tak jak w dzisiejszej Ewangelii: „kładli chorych […] i prosili Go, żeby ci choć frędzli u Jego płaszcza mogli dotknąć” (w. 56). Oczywiście, nie chodzi to o jakąś magiczną moc, która miałaby się kryć w samych frędzlach znajdujących się na czterech końcach szaty pobożnego Żyda, a stanowiących wyznanie wiary w Boga i przypomnienie o obowiązkach wobec Tory (Lb 15,38-39). W przypadku uzdrowionej wcześniej kobiety, która dotknęła się szaty Jezusa, kluczową była „wiara, która ocala” (Mk 5,34). Wiara zatem w Jezusa potrzebuje „dotyku”, przez który doświadcza się bliskości Jezusa, Jego obecności, towarzyszenia, relacji. Doświadczenie tamtych chorych jest możliwe dzisiaj dla nas przez sakramenty, w których jest obecny, działający i zbawiający nas Jezus. Jego obecności doświadczamy także przez dotyk, bo każdy sakrament ma swoją dotykalną „materię”. Pomyślmy dzisiaj szczególnie o Eucharystii jako „dotknięciu” sakramentalnego Ciała Jezusa – dotknięciu dłonią, dotknięciu z wiarą, a nie ze zgorszeniem i potępianiem innych, mówiąc o „niegodności ręki”. Obecność Jezusa, który nas zbawia, wyzwala, ocala i chroni, w Eucharystii jest jak najbardziej namacalna, dotykalna, fizyczna.

Czy zawsze chodzi o uzdrowienie? Ostatnie zdanie z dzisiejszej Ewangelii podpowiada, że zawsze chodzi o nasze „zbawienie”, które staje się przez „dotknięcie” Jezusa. Także dzisiaj możemy z wiarą „dotknąć” Jezusa, wprawdzie nie frędzli Jego szaty, ale… Jego samego, w sakramentach świętych, w Piśmie Świętym, we wspólnocie Kościoła. Tak, w Kościele też, mimo że nie zawsze jest on „święty i nieskalny” (Ef 1,4), jak pragnie tego Jezus. Ale to jest Jego pragnienie wobec każdego z nas, bo przecież my jesteśmy Kościołem. By inni mogli w nas „dotknąć” Jezusa…