Jaka religijność (nie tylko na czas pandemii)?

Rytualne obmycia, które są w dzisiejszej Ewangelii przedmiotem sporu między Jezusem a faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, pierwotnie dotyczyły kapłanów i ich posługi w świątyni. Świętość Boga wymagała, by ci, którzy zbliżają się do Niego, byli czyści, czyli oddzieleni od tego, co świeckie, codzienne, powszednie. Izrael jako naród wybrany przez Boga stanowił „szczególną własność Boga pośród wszystkich narodów w świecie” jako „królestwo kapłanów i lud święty” (Wj 19,5-6). W tej perspektywie cały lud przymierza był wezwany do zachowania czystości rytualnej, której kryteria regulowało Prawo Mojżeszowe, wykluczające przykładowo spożywanie pokarmów uznawanych za nieczyste czy też kontakt z osobami postrzeganymi jako nieczyste z powodu choroby skóry. Z czasem kwestia czystości rytualnej przestała być sprawą dotyczącą wyłącznie kultu, a urosła do rangi kryterium stanowiącego o tożsamości żydowskiej w świecie pogańskim. Prawo Mojżeszowe przewidywało obmycie rytualne naczyń codziennego użytku, ale wynikało to ze względów sanitarnych (por. Kpł 11,32; 15,12). Późniejsza tradycja przekazywana ustnie – o niej to właśnie mówi ewangelista Marek w ww. 3-4 – rozszerzyła ten zwyczaj na wszystkie przedmioty używane do przygotowania lub podawania jedzenia. By móc usiąść do jedzenia, należało również poddać się rytualnemu obmyciu, gdyż zakładano potencjalny kontakt z osobą lub przedmiotem nieczystym przez sam fakt wychodzenia z domu na ulice i place. Tak zachowywanie czystości rytualnej stało się ważniejsze nawet od przestrzegania szabatu i postów. Żydzi, którzy nie stosowali się do tych drobiazgowych przepisów tradycji starszych, byli uznawani przez faryzeuszów za „przeklęte” pospólstwo nieznające Prawa (por. J 7,49).

Jezus, wchodząc w dyskusję z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, otwiera nas dzisiaj na właściwe rozumienie religijności. Oczywiście, jako chrześcijanie nie jesteśmy zobowiązani do przestrzegania żydowskich zwyczajów dotyczących rytualnej czystości, ale i nam zdarza się dzisiaj „znosić słowo Boże ze względu na nasze tradycje, które sobie przekazujemy” (w. 13). Ostatni czas pandemii objawił wiele takich „naszych tradycji”, i to zarówno idących w kierunku rygoryzmu i skrupulanctwa w kwestiach wiary, jak i w kierunku dyspensowania się i deprecjonowania pewnych form wiary. Może dlatego spróbujmy w kilku punktach wskazać Jezusowy sposób postrzegania religijności. Pozostawię je bez komentarza. Niech one w nas dzisiaj pracują.

Po pierwsze, religijność jak wyraz tęsknoty serca, a nie kwestia tradycji. Dlaczego szukamy spotkania z Jezusem?

Po drugie, przykazania jako doświadczenie wolności do miłości, a nie zobowiązania i przymusu sankcjonowanych karą. Jak przeżywamy nasza relację z Jezusem?

Po trzecie, pobożność budowana na słowie Bożym, a nie na ludzkich zwyczajach. Co stanowi źródło naszej pobożności?

Po czwarte, religia obecności, a nie życzeniowości. Jak wygląda nasz udział w we wspólnocie wiary?

Po piątek, tradycja, zwyczaje, rytuały pozostaną puste, jeśli zabraknie „wiary, która działa przez miłość” (Ga 5,6). W jakim stopniu nasza religijność objawia się w codziennej miłości?