Mentalność ofiary czy mentalność zwycięzcy?

Dzisiejszą Ewangelię, kolejny fragment mowy eschatologicznej Jezusa, można odczytywać na dwa sposoby. Pierwszy, będący odbiciem mentalności ofiary, zakłada, że czeka nas jako uczniów Jezusa kiepska przyszłość – niezrozumienie, odrzucenie, wrogość, prześladowanie aż po śmierć (w 16). Drugi sposób lektury zakłada mentalność zwycięzcy. To prawda, że jako uczniowie Jezusa doświadczymy prześladowania z powodu imienia Jezusa, ale właśnie „przez swoją wytrwałość ocalimy nasze życie” (w. 19). Mentalność zwycięzcy jest efektem zmiany naszego myślenia, które z kolei wpływa na nasze emocje, a te w konsekwencji warunkują nasze działanie. W obecnym czasie doświadczamy wielu lęków, obaw i wątpliwości z powodu atmosfery, jaka narasta wokół Kościoła w naszej ojczyźnie. Łatwo poczuć się ofiarą w tym kontekście, a w konsekwencji uznać, że nie na taki Kościół się pisaliśmy. Tymczasem zmiana mentalności wymaga zmiany myślenia i o tym właśnie mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii.

„Z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich” (w. 17). Zanim zrobimy z siebie ofiarę, zapytajmy się, z jakiego powodu doświadczamy wrogości, przykrego słowa, agresji, a nawet prześladowania ze strony innych. Tu potrzeba uczciwości. Jeśli dzieje się tak z tego powodu, że wierzymy w Jezusa, jesteśmy Mu wierni w naszym mówieniu i działaniu, że nie wstydzimy się Jego imienia, to jest dobrze. To znaczy, że mamy potwierdzenie naszego bycia uczniami Jezusa. Jeśli jednak źródłem wrogości nie jest nasza postawa wierności Jezusowi, tylko sposób życia i działania stojący w sprzeczności z Ewangelią, to mamy problem. Nie przed ludźmi, ale przed Jezusem. W tym momencie potrzeba naszego nawrócenia, czyli zmiany naszego myślenia z czysto ludzkiego, światowego, na Boże, ewangeliczne.

„Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa” (w. 13). Paradoksalnie wrogość i prześladowania uczniów Jezusa przyczyniają się do rozpowszechniania Ewangelii. Jedyną bronią ucznia Jezusa jest w tym momencie świadectwo życia i wiary, potwierdzające prawdę Ewangelii. Niezwykłe są historie prześladowania apostołów przez władze żydowskie w Jerozolimie, o których czytamy w Dziejach Apostolskich. Apostołowie nie czują się ofiarami, lecz są zwycięzcami. „Odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (Dz 5,2). Gdy prześladowania się intensyfikowały w Jerozolimie, gdy doszło do zabicia Szczepana, ci z uczniów Jezusa, którzy „rozproszyli się, głosili w drodze słowo” (Dz 8,4). Czas obecny to jeszcze większa szansa na dawanie świadectwa o Jezusie, szczególnie tam, gdzie nie ma Jego miłości, przebaczenia i pokoju.

„Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić” (ww. 14-15). W istocie „nie my będziemy mówili, ale Duch Święty” (Mk 13,11). I to „Duch Święty pouczy nas w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć” (Łk 12,12). Naszym zmartwieniem nie mają być w tym momencie słowa, jakie powiemy, ale nasza wierność Jezusowi. Bo to jest Jego obietnica: „Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10,32; por. Łk 12,8). To jest nasze zwycięstwo.

„Ale włos z głowy wam nie spadnie” (w. 18). Nie chodzi tu zaprzeczanie czy zaklinanie prawdzie prześladowań, o której co dopiero Jezus powiedział, że „niektórych z was o śmierć przyprawią” (w. 16). Stawką w grze jest bowiem nie życie ziemskie, ale życie wieczne. Ta perspektywa nie jest łatwa, ale staje się czytelna w świetle innego słowa Jezusa o sensowności zaparcia się siebie, dźwigania krzyża i naśladowania Go: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9,24). Tu nie wystarczy mentalność zwycięzcy. Potrzeba Bożej łaski, by stracić swe życie razem z Jezusem i razem z Nim je zyskać. „Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia” (Flp 4,13).