Pokorne głoszenie Ewangelii

Kanoniczny tekst Ewangelii według świętego Marka kończy się rozdz. 16, w którym ww. 9-20 nie zostały napisane przez Marka, lecz jakiegoś chrześcijanina z końca I wieku lub początku II. Mimo że w opinii komentatorów to dłuższe zakończenie stanowi rodzaj streszczenia relacji pozostałych ewangelistów o zmartwychwstaniu Jezusa, znajdujemy w nim wiele myśli całkowicie nowych, gdy chodzi o Jezusowy nakaz głoszenia Ewangelii zlecony Jedenastu, a w nich wspólnocie Kościoła każdego czasu i miejsca. Co w tym nakazie jest nowe?

Po pierwsze, Jezus zleca misję głoszenia Ewangelii jedenastu apostołom zgromadzonym we Wieczerniku. Problem tylko w tym, że aż trzykrotnie zostaje odnotowane, że Jedenastu „nie wierzyło tym, którzy widzieli Jezusa zmartwychwstałego” (w. 14), najpierw Marii Magdalenie (w. 11), a następnie dwom uczniom z drogi do Emaus (w. 13). Kiedy Jezus osobiście stanie wobec Jedenastu, to wyrzuci im w samym punkcie wyjścia „brak wiary i zatwardziałość serca” wobec świadectwa naocznych świadków (w. 14). I tych wątpiących uczniów Jezus posyła, by głosili Ewangelię wszelkiemu stworzeniu (w. 15). Świadectwo własnego zmagania z wiarą, doświadczenia zwątpienia i poszukiwania w wierze nie będzie głoszeniem jakiejś doktryny o Jezusie, lecz dzieleniem się osobistym spotkaniem z Osobą Jezusa, nawet gdy nie zawsze będzie On od razu przez nas rozpoznany i uznany. Przywołać tylko przykład św. Pawła, którego spotkanie z Jezusem na drodze do Damaszki wspominamy dzisiaj (por. Dz 9,4-5).

Po drugie, Jezus posyła Jedenastu, by głosili Ewangelię „wszelkiemu stworzeniu” (w. 15). Misja głoszenia Ewangelii nie ma zatem żadnych granic, przybiera wręcz rozmiary kosmiczne. Wykracza poza naród wybrany, idzie poza terytorium Ziemi Świętej. Ewangelii nie ograniczają żadne granice etniczne, polityczne, kulturowe, a nawet religijne. W konsekwencji głoszenie Dobrej Nowiny wymaga rezygnacji z ludzkich gwarancji i zabezpieczeń, gotowości porzucenia myślenia o Ewangelii w kategoriach sukcesu i uznania, zgody na martyrię-świadectwo, które jest martyrią-męczeństwem. Konieczne jest „przyjęcie wezwania do wyjścia z własnej wygody i zdobycia się na odwagę, by dotrzeć na wszystkie peryferie potrzebujące światła Ewangelii” (Franciszek, Evangelii gaudium, nr 20). Głoszenie Ewangelii potrzebuje Kościoła wychodzącego na ulice, a nie chowającego się za fasadą instytucji, parawanem przepisów i procedur, myśleniem, że „zawsze tak było”, czy też indeksem sprawdzającym czyjąś obecność na liturgii.

Po trzecie, głoszenie Ewangelii potrzebuje świadków wiary, a nie sędziów czy recenzentów czyjejś wiary. „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (w. 16). Do nas należy głoszenie Dobrej Nowiny, do Jezusa zaś ocenianie, czy ktoś wierzy czy też nie wierzy. Miejsce oceniania ma zająć, jak podkreśla to papież Franciszek, „towarzyszenie” – „towarzyszenie człowiekowi we wszystkich jego doświadczeniach, także tych dotkliwych, nierzadko długotrwałych” (Evangelii gaudium, nr 24). Towarzyszyć także „człowiekowi, który pozostał na skraju drogi” wiary (Evangelii gaudium, nr 46). Wiara jest tajemnicą ludzkiego serca, które jest znane tylko Bogu. Zresztą sam wierzący musi patrzeć na siebie z pokorą, pamiętając przestrogę św. Pawła, by „ten, komu się zdaje, że stoi, baczył, aby nie upadł” (1 Kor 10,12).

Wiara rośnie, gdy jest dzielona z innymi. Wiara się umacnia, gdy jest przeżywana we wspólnocie. Wiara jest radością, gdy jest głoszona innymi. W Jezusie nasza wiara zawsze się rodzi i odradza. Także w czasie pandemii.