Jak być dzisiaj świadkiem Chrystusa?

Od razu uprzedzam, że nie ma gotowej odpowiedzi. Pytanie bierze się stąd, że w święto św. Andrzeja apostoła czytamy podczas Eucharystii Ewangelię Mateusza o powołaniu przez Jezusa pierwszych uczniów: Piotra i Andrzeja oraz Jakuba i Jana. Na kanwie tego fragmentu Ewangelii papież Franciszek w swojej homilii w Domu Świętej Marty 30 listopada 2018 roku mówił o „prawdziwym głoszeniu Chrystusa”. Skrytykował dwa rodzaje przepowiadania: pierwsze oparte na logice reklamy, kiedy Jezusa reklamuje się jak jakiś produkt, wychwalając jego zalety, a drugie traktujące przepowiadanie jak jakąś pracę, która ma przynieść pozyskanie nowych członków dla Kościoła. W zamian za to papież mówi o potrzebie świadectwa:

„Głosić Jezusa Chrystusa poprzez świadectwo. Świadectwo natomiast oznacza, że trzeba na szali położyć swoje życie. To, co mówię, to robię. […] Należy stać się ciałem, to znaczy być świadkami: czynić, wypełniać to, o czym mówimy”.

Tak rozumiane świadectwo jest tożsame ze świadectwem Jezusa o Bogu Ojcu. Jezus nie mówi i nie czyni nic poza tym, co usłyszał u swego Ojca, jak powtarza to wiele razy w Ewangelii Janowej. Ale też w Jezusie „Słowo stałem się Ciałem i zamieszkało między nami” (J 1,14). Czyli słowem Jezusa jest całe Jego życie, to jak żyje, jak wchodzi w relacje, jak patrzy na drugiego, jak przeżywa miłość. W tym kluczu odczytajmy dzisiejszą Ewangelię, zwracając uwagę na trzy czynności Jezusa, którymi czyni Andrzeja swoim świadkiem.

„Przechodząc obok jeziora” (w. 18). Jezus w Ewangelii jest ciągle w drodze, jakby Jego droga nie miała końca, choć wiemy, że jej kresem będzie krzyż, i to nie do końca, bo ostatecznie Jezus jest w drodze do swego Ojca (J 20,17). Droga czyni Jezusa wolnym, ale Jezus nie jest starożytnym pierwowzorem Forrest Gumpa, który nagle zaczyna biec w poprzek Ameryki i pociąga za sobą niemych naśladowców. Dla Jezusa droga to nie kwestia czasu i dystansu, ale spotkanych na tej drodze ludzi, zawiązanych relacji, wypowiedzianych i usłyszanych słów. Droga Jezusa idzie przez ludzkie życie, sprawy zajmujące serce człowieka, trud jego codziennego życia, więzi w rodzinie.

„Ujrzał dwóch braci [Piotra i Andrzeja], jak zarzucali sieć w jezioro” (w. 18). Dla Jezusa nie droga jest ważna, ale ludzie. I dlatego Jezus mierzy swój dystans nie liczbą pokonanych kroków, lecz spotkanych ludźmi. Ale nie o liczby chodzi. Dla Jezusa każdy człowiek jest całym światem. Takie poczucie mają napotkani przez Jezusa ludzie. Czują spojrzenie Jezusa, które nie tylko koncentruje się na nich – Jezus swoim spojrzeniem wydobywa ich z cienia, stawia ich w centrum całego świata, czyni ich pierwszymi i najważniejszymi w danej chwili. Co więcej, Jezus patrząc na człowieka, nie zatrzymuje się tylko na tym, co zewnętrze, gdyż „sam wiedział, co jest w człowieku” (J 2, 25). Jezus widzi dobro konkretnej osoby, nie tylko jako wartość samą w sobie, ale właśnie otwartą na przyszłość, możliwą do zrealizowania w drodze, która wymaga nazwania niekiedy na nowo celu wędrówki życia.

„I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi” (w. 19). To słowo Jezusa jest powołaniem. Czasownik „powołać” (gr. kaleō) pojawia się przy identycznym słowie skierowanym do Jakuba i Jana (w. 21). Powołanie do pójścia za Jezusem, do podążania Jego drogą, do dzielenia z Nim Jego życia. Nie o czas i dystans drogi chodzi, ale o ludzi, których napotka się po drodze. Jezus czyni z nich „rybaków ludzi”. To oczywiście metafora, która może budzić pewne niezrozumienie. Złowione przez rybaków ryby tracą życie, ale nie to stanowi istotę tej metafory, która urasta do rangi alegorii zbawienia. Jezusowi chodzi najpierw o samą czynność „łowienia” ludzi dla Boga, prawdy, miłości i życia. Apostołowie, sami „złowieni” przez Jezusa, mają „łapać” innych ludzi i przyciągać ich do zbawienia. Zarazem Jezus uzmysławia im, iż „łowienie” ludzi dokonuje się na drodze życia, które jest ich udziałem. Owszem, zostawią swoje sieci (w. 20) i łódź (w. 22), czyli radykalnie zmienią dotychczasową drogę swego życia – swój zawód, relacje, przestrzeń życiową. Ale na drodze za Jezusem będą wciąż tymi, którzy mają w sobie cechy, charakter i umiejętności rybaka, chociażby jego determinację i wytrwałość, zdolność oceny sytuacji, gotowość do poświęcenia.

Może w naszym życiu, w którym pragniemy iść za Jezusem i o Nim świadczyć, nie chodzi wcale o porzucenie naszego życia. Bo właśnie w to nasze życie przychodzi Jezus. Taki jest też sens Adwentu. Droga Jezusa wiedzie przez nasze życie, rodzinę, pracę, trudności, relacje, uczucia, pragnienia. Dostrzec Jego spojrzenie, usłyszeć Jego głos i pójść za Nim, przeżywając siebie w swoim życiu na sposób Jezusa, dzieląc Jego myśli i uczucia, patrząc na siebie i na innych Jego oczami. I tak, przywołując raz jeszcze papieża Franciszka, „każdego dnia będziemy świadczyć o Jezusie Chrystusie w milczeniu, swoim życiem, konsekwentnie czyniąc to, o czym mówimy”.