Świętego Kazimierza trwanie w miłości Boga

Św. Kazimierz, syn króla Kazimierza IV Jagiellończyka, zmarł mając niecałe 26 lat w 1484 roku Jego wychowawcą był Jan Długosz. W wieku 13 lat miał objąć tron węgierski, co jednak się nie powiodło. Ojciec planował uczynić go swoim następcą na tronie polskim. W istocie przez dwa ostatnie lata swego życia był namiestnikiem swego ojca w Królestwie Polskim. Zmarł przedwcześnie za gruźlicę, dawszy się poznać jako inteligentny, sprawiedliwy i zaradny rządca, wrażliwy i zatroskany o życie ubogich, prowadzący głębokie życie duchowe.

Życie św. Kazimierza opisał niecałe lat czterdzieści po jego śmierci, w 1520 roku, bp Zachariasz Ferreri, który jako legat papieski miał zbadać kult św. Kazimierza w Polsce i na Litwie (Vita beati Casimiri confessoris). Drugim cennym przyczynkiem biograficznym do życia św. Kazimierza jest „Żywot przechwalebnego wyznawcy świętego Kazimierza królewica polskiego i książęcia litewskiego”, napisany w Wilnie przez Mateusza Chryzostoma Włodkiewicza w 1606 roku, a więc cztery lata po kanonizacji przez w 1606 roku w Wilnie. Dzieło Włodkiewicza było znane Piotrowi Skardze, który w 1610 roku napisał „Żywot świętego Kazimierza królewica polskiego”. Każda z tych trzech biografii jest inna. Ta napisana przez bp. Ferrierego zbiera świadectwa naocznych świadków życia św. Kazimierza i osadza je w kontekście tradycji biblijnych. Dzieło Włodkiewicza jest najobszerniejsze i zawiera również dekret papieski kanonizacyjny oraz wiele modlitw kierowanych do Boga za pośrednictwem św. Kazimierza. Ostatnia praca – dzieło jezuity Piotra Skargi – czerpie z wcześniejszych źródeł, porządkując zawarte tam informacje.

Dlaczego odnotowuję te trzy biografie św. Kazimierza? Gdyż czytając te przekazy, można odnieść wrażenie, że życie św. Kazimierza był ilustracją słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, a szczególnie Jezusowego wezwania: „Trwajcie w miłości mojej!” (w. 9). Jakie były przejawy trwania św. Kazimierza w Bożej miłości?

Trwał w Bożej miłości najpierw przez modlitwę iście ewangeliczną – żarliwą, wytrwałą, serdeczną, nieustanną. A do tego jakby mistyczną, kontemplacyjną, skoro widziano go na modlitwie „jakoby zmysłów pozbywszy [się] i w duchu zachwyconego”. Oddajmy głos hagiografom.

„W kościele będąc częstokroć, jakoby zmysłów pozbywszy i w duchu zachwycony, tak gorącym sercem Panu Bogu się modlił, iż posilenia ciału potrzebnego zapominał i gdyby go byli rodzicy podczas obiadu albo wieczerzy częstym sług posyłaniem od modlitwy nie odwabiali, cały dzień na niej bez pokarmu i posiłku cielesnego mile by i ochotnie przetrwałby był” (Włodkiewicz, s. 70).

„W modlitwę się gęstą i pilną, dzienną i nocną wprawił, więcej na niej czasu trawił niżli na innych zabawach […]. Częściej go w kościele najdywano, niżli w pałacu, i widano go w modlitwie myślą zachwyconego, jakoby o sobie nie wiedział” (Skarga, s. 226).

Dalej trwał w Bożej miłości przez Eucharystię. Zwięzły zapis pochodzący od legata papieskiego Ferrierego, który uzmysławia nam, że dla św. Kazimierza Msza święta – „miłość Boża” – była pierwszym i najważniejszym wydarzeniem dnia, z którego wypływały wszystkie jego późniejsze słowa i czyny w ciągu dnia.

 „Codziennie rano wstępował do świątyń Bożych i aż do zamknięcia bram z taką żarliwością, z takim oddaniem, niezwykłym uniesieniem i myślą wzniesioną do Boga trwał we wszystkich świętych obrzędach, iż zdawało się, jakoby zapominał o sobie i całkowicie pochłaniała go miłość Boża” (Ferreri, s. 139).

Wreszcie ostatni sposób trwania św. Kazimierza w Bożej miłości, który wiele lat temu przemówił do mnie tak mocno, że właśnie tego świętego wybrałem na patrona mego bierzmowania: adoracja, która często miała miejsce w nocy przed zamkniętymi drzwiami kościoła.

„Często wręcz w środku nocy zwykł skrycie odwiedzać święte miejsca i kościoły, częstokroć bez żadnej eskorty, i gdzie zastał zamknięte w czasie nocnym bramy (jak to zwykle ma miejsce), czcił nawet progi i całował podwoje. Straże miasta i czuwający w nocy wartownicy niejednokrotnie znajdywali go, gdy dłużej się modlił” (Ferrieri, s. 139).

„Tą jednak dzienną ustawicznością na modlitwie nie kontentując się, o północy z łóżka barzo często wstawał i z pokoju potajemnie wychodząc, bosymi nogami na modlitwie do kościoła niewiadomie schadzał. A iż często (według zwyczaju) zamkniony kościół znajdował, […] przynajmniej u drzwi kościelnych łazami progi święte polewając, przez całą noc modły swoje Panu Bogu oddawał. Gdzie go częstokroć nade dniem straż miejska na ziemi krzyżem leżącego i gorąco modlącego się najdowała” (Włodkiewicz, s. 77).

Jak wytłumaczyć to niezwykłe trwanie św. Kazimierza w Bożej miłości? Przywołajmy raz jeszcze słowa bp. Ferrierego, który jakby widział w życiu św. Kazimierza wypełnienie słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii.

„A jak miłość jest celem Bożego przykazania […], tak Kazimierz, święty młodzieniec królewski, który pachnie wszystkimi szlachetnymi cnotami, jest jak miła wonność Chrystusa. Miłością jednak jak szkatułka ze wszystkimi wonnościami tchnął wokół i cudowną słodycz wydzielał. Ją, panią pozostałych cnót i najznakomitszą królową, wybrał sobie na oblubienicę i niezwykle umiłował” (Ferrieri, s. 143).

„Miłość wybrał sobie na oblubienicę” – oto sekret życia św. Kazimierza, królewicza.