Powtórka Kany Galilejskiej

Dzisiejsza Ewangelia o uzdrowieniu przez Jezusa syna urzędnika może być czytana jako powtórka cudu w Kanie Galilejskiej. Owszem, nie ma wesela, nie o wino chodzi, ale w narracji ewangelisty Jana oba te wydarzenia łączy nie tylko miejsce, ale jeszcze bardziej interpretacja czynu Jezusa jako znaku. Opowiadanie o przemianie wody w wino podczas wesela w Kanie ewangelista kończy zdaniem: „Taki to początek znaków uczynił Jezus. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (2,11). Dzisiejszą Ewangelię kończy zdanie: „Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei” (4,54). Jaką rolę odegrał ten znak – a jest nim uzdrowienie syna – w przypadku urzędnika królewskiego?

W punkcie wyjścia jest sytuacja, która jest niepokojąca, a której rozwiązanie przerasta ludzkie możliwości. Na weselu zabrakło wino, niezbędnego elementu dla weselnej radości (2,3). Syn urzędnika królewskiego zachorował i znajduje się w niebezpieczeństwie śmierci (4,47). W pierwszym przypadku reaguje Matka Jezusa, sygnalizując Jezusowi brak wina (2,3). W drugim przypadku ojciec dziecka rusza z Kafarnaum, leżącego dzień drogi od Kany, przybywa do Jezusa i prosi, aby „przyszedł i uzdrowił jego syna” (4,47). W jednym i drugim przypadku reakcja Jezusa jest zaskakująca, gdyż Jego słowa sprawiają wrażenie jakby oporu czy zniecierpliwienia wobec prośby. Maryja słyszy: „Czy to moja lub Twoja sprawa, niewiasto” (2,4), zaś ojciec otrzymuje słowo: „Jeżeli nie zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie” (4,48).

Ale potem padają analogiczne słowa polecenia ze strony Jezusa: na weselu do sług, by napełnili stągwie wodą i poszli z nimi do starosty weselnego (2,7-8), a w kontekście chorego syna do ojca: „Idź, syn twój żyje” (4,50).

W tym momencie dostrzegamy, że paralelizm obu zdarzeń ulega zakłóceniu. Paradoksalnie jednak oba zdarzenia schodzą się w jednym szczególe. Tak jakby urzędnik był wcześniej na weselu i słyszał polecenie, jakie Maryja skierował do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam [Jezus] powie” (2,5). On teraz słyszy rozkaz Jezusa i odpowiada zgodnie z zaleceniem Jego Matki: „Uwierzył człowiek słowu, które powiedział Jezus do niego i poszedł” (4,50). Zrobił wszystko, co powiedział mu Jezus. Poszedł, by będąc jeszcze w drodze, dowiedzieć się od swoich sług, którzy wyszli mu naprzeciw, iż syn jego żyje, a został uzdrowiony dokładnie w tej godzinie, w której Jezus rozkazał ojcu wracać do domu (4,53).

Koniec obu opowiadań jest paralelny: pada słowo o znaku, który uczynił Jezus, i odpowiedzi w postaci wiary: po weselu uczniów Jezusa (2,11), zaś po uzdrowieniu – ojca i całej jego rodziny (4,53).

Jakie wnioski możemy wyciągnąć dla nas z tej paralelnej lektury znaków uczynionych przez Jezusa w Kanie Galilejskiej?

Po pierwsze, wiara potrzebuje znaków, ale nie można zatrzymać się na samych znakach, lecz potrzeba dostrzec Jezusa, który jest ich Dawcą.

Po drugie, uwierzyć słowu Jezusa znaczy okazać temu słowu posłuszeństwo.

Po trzecie, posłuszeństwo słowu Jezusa otwiera nas na przyszłość, w której Jezus dokonuje znaków.

Po czwarte, jeśli znaki są w naszej przyszłości, to nie doświadczymy ich, jeśli ufnie nie zawierzymy słowu, w którym Jezus działa, uzdrawia, przemienia nasze życie.

Po piąte, uwierzenie w moc słowa Jezusa prowadzi do wiary w Jezusa.

Kategorie: Wielki Post