Jak zdyskredytować (ucznia) Jezusa?

Nie jest uczeń nad mistrza – wystarczy, że będzie jak jego mistrz (por. Mt 10,24-25). „Sługa nie jest większy od swego pana” (J 15,20). To nie są tylko słowa Jezusa, w których upominałby swoich uczniów. Jezus bowiem stwierdza w tym samym kontekście: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was prześladować będą”  (J 15,20; por. zapowiedź prześladowań w Mt 10,17-23). Uczeń dzieli życie Jezusa także w wymiarze możliwego odrzucenia, niezrozumienia, kontestowania, tak jak doświadcza tego Jezus w dzisiejszej Ewangelii. „I powstał w tłumie rozłam z Jego powodu” (w. 43). Ludzie słyszą słowa Jezusa, są świadkami czynionych przez Niego znaków, jednakże opinie, jakie wyrażają o Jezusie są sprzeczne. Podobna „schizma” (gr. schisma) – „rozłam” – wokół tożsamości Jezusa powróci w J 9,16 i 10,10. Problem nie leży w sprzeczności głosów o osobie Jezusa (jest czy nie jest prorokiem, Mesjaszem), lecz w działaniu władz żydowskich na rzecz zdyskredytowania Jego osoby za cenę prawdy o Jego osobie. Podobnych działań mogą doświadczyć też uczniowie Jezusa ze strony – używając Janowego terminu – „świata”. Jakie to są mechanizmy?

Po pierwsze, założyć z góry, że Jezus nie jest wiarygodny, bo przecież pochodzi z Galilei, a Mesjasz zgodnie z proroctwami ma narodzić się w Betlejem, czyli w Judei (ww. 41-42). Do tego ma pochodzić z rodu Dawida, co w przypadku Jezusa kłóci się z wiedzą na temat jego korzeni rodzinnych w Nazarecie. Nikt nie zadaje sobie trudu weryfikacji tych twierdzeń. Przyjmuje się z góry założoną tezę, mającą w punkcie wyjścia dyskredytować Jezusa, i odrzuca się jakiekolwiek inne głosy, nawet te, które tylko upominają się o zweryfikowanie prawdy (por. ww. 51-52).

Po drugie, powołać się na poglądy elit politycznych i religijnych, które przecież „wiedzą”, właśnie dlatego że są elitami, a nie zwykłym plebsem, mają władzę, która predestynuje ich do bycia kreatorami rzeczywistości, wiedzą, co jest dobre dla zwykłego ludu, mają właściwie ukształtowane poglądy i wrażliwość, które w zależności prądów historii (jeszcze bardziej kultury) potrafią zmodyfikować. Tym bardziej trzeba Jezusa zdyskredytować jako fanatyka religijnego, politycznego wichrzyciela, zwolennika mowy nienawiści. Bo jak inaczej odczytać jego wezwanie, by „wasza mowa była: «tak, tak, nie, nie», a co nadto jest, od złego pochodzi” (Mt 5,37). Argumentem za odrzuceniem Jezusa, a nawet prześladowaniem Go, jest opinia elit, która ma zamknąć usta wszystkim, którzy ośmielą się myśleć inaczej: „Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył niego?” (w. 47). Pytanie retoryczne staje się ironią, gdy pomyśli się o Nikodemie.

Po trzecie, zdyskredytować tych, którzy przypadkiem ośmielają się mieć inne zdanie niż elity. Potraktować ich jak ludzi drugiej, trzeciej kategorii, pozwalając sobie na „mowę nienawiści”, która jest w ustach elit jest tylko uzasadnioną ekspresją jednie słusznych uczuć, poglądów i postaw. Jedyni „oświeceni” ustalonym przez siebie prawem – to znaczy prawo jest wspólne, ale elity będą stanowiły o jego interpretacji, zależnej od sytuacji, podmiotu i poglądów – mają prawo „przeklinać” innych („Ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty”, w. 49). Elitom wolno być uprzedzonym wobec ludzi innych poglądów, szczególnie religijnych. W tym wypadku będą gotowi nawet zaatakować jednego ze swoich, Nikodema („Czy i ty jesteś z Galilei?”, w. 52).

Po czwarte, nagiąć prawo, tak by wykluczyć możliwość zweryfikowania prawdy i dochodzenia, obrony swoich praw. O to upomina się Nikodem: „Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw nie przesłucha i zbada, co czyni?” (w. 51). Tu nawet nie chodzi o domniemane prawo niewinności. Bardziej chodzi o spozycjonowanie osób inaczej myślących jako „fobów”, „hejterów” i „fanatyków” różnej maści. Złośliwie trzeba by powiedzieć, że elity potrzebują „czarnego luda”, by móc przykryć swoje problemy. Można by potraktować to jako sarkazm, gdyby nie chodziło o instrumentalizowanie prawa przez mainstream w sferze obyczajowej.

Po piąte, zagłuszyć, zakrzyczeć głos rozsądku, którym w dzisiejszej Ewangelii jest głos i strażników świątynnych, którzy przyznają: „Nigdy jeszcze nikt tak nie przemawiał jak ten człowiek” (w. 46), jak i Nikodema: „Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw nie przesłucha i zbada, co czyni?” (w. 51).

Dzisiejsza Ewangelia kończy się zdaniem: „I rozeszli się – każdy do swego domu” (w. 53). Czytamy Ewangelię i „wracamy do domu” swoich poglądów, uczuć, opinii, spojrzeń, postaw, przekonań, uprzedzeń, przedzałożeń. Nie jeden raz doświadczamy – jako uczniowie Jezusa – właśnie losu Jezusa. Ale też nie jeden raz – właśnie jako uczniowie Jezusa – odrzucamy sposób myślenia Jezusa, wybierając logikę „świata”, o której mowa była wyżej.

Kategorie: Wielki Post