O kilku trudnościach na drodze wiary

Ile razy w naszym życiu słyszeliśmy, że trzeba wierzyć, zaufać Bogu, że jeśli uwierzysz, to wszystko będzie dobrze, że potrzeba zawierzenia Bogu, by iść bez lęku przez życie. Te zdania z jednej strony są słuszne, z drugiej zaś strony są upraszczające. Bo traktują akt wiary jako coś oczywistego w życiu człowieka, jako coś, co jest prostym zadaniem do wykonania, jako jakąś sprawność, którą raz osiągnąwszy, nigdy się nie traci. Dzisiejsza Ewangelia mówi o kolejnych spotkaniach Jezusa z pierwszymi uczniami, tym razem Filipem i Natanaelem. Te spotkania otwierają dopiero drogę ich wiary, na której napotkają – już w punkcie wyjścia – pewne wyzwania.

Pierwszym wyzwaniem jest samo zainteresowanie się osobą Jezusa, szukanie spotkania z Nim. Filip, podobnie jak dzień wcześniej Andrzej (w. 41), mówi: „Znaleźliśmy…” (w. 45). Bez pragnienia Boga, tęsknoty za Nim, poruszenia serca ku Bogu, trudno zakładać, że dojdzie do wydarzenia spotkania. Problem obojętności może powracać też później, kiedy już spotkało się Jezusa i poszło za Nim. Nawet gdy wiara jest deklarowana, serca może być daleko od Jezusa, a miłość do Boga może pozostawać pustym słowem na ustach. Tym, co porusza serce ku Bogu, wcale nie musi być koniecznie sama osoba Boga, miłość ku Niemu. Różne mamy historie w życiu – czasem ku spotkaniu z Jezusem będą popychały uświadomione sobie pytania, wątpliwości, czasem będzie to doświadczenie jakieś dobra i szczęścia, które przychodzi do nas, czasem będzie to świadectwo życia drugiej osoby, czasem będzie to pragnienie prawdy i dobra.

Jezus mówi o Natanaelu, że jest on „prawdziwym Izraelitą, w którym nie ma podstępu” (w. 47). Szczerość serca, prostolinijność myślenia, wolność od zakłamania – tego potrzebujemy w naszym spotkaniu z Bogiem. Przyznania się do siebie, swoich wątpliwości, niepewności, nieufności, zranień. Bo nawet, gdy będziemy mieli wrażenie, że Bóg milczy, albo dopadnie nas przekonanie, że ktoś taki jak Bóg niekoniecznie jest potrzebny do życia, to nasze proste, uczciwe, szczere serce będzie szukało i pytało o źródło prawdy, dobra i miłości w życiu.

Drugie wyzwanie pozostaje w łączności z szukaniem i znalezieniem Jezusa. Wcześniej Andrzej, a teraz Filip mówią do innych: „znaleźliśmy” – pierwszy dodaje „Mesjasza” (w. 41), drugi zaś „Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy” (w. 45). Oni szukają i patrzą na Jezusa przez pryzmat własnych oczekiwań i wyobrażeń Jezusa. To jest zrozumiałe, że szukamy Jezusa, mając jakieś własne wyobrażenie Jego osoby i tego, co wydarzy się w spotkaniu z Nim. Tyle że będziemy w tym momencie sprowadzali Jezusa do naszej miary, przekonań i oczekiwań, zamykając się na prawdę o Jego osobie. Gdy Jezus nie spełni naszych oczekiwań, gotowi jesteśmy poddać się naszemu zawiedzeniu i rozczarowaniu, i odejść od Niego. Dlatego tak ważne jest uświadamianie sobie wciąż na nowo tego, czego oczekuję w spotkaniu z Jezusem, tego, jaki obraz Jezusa noszę w sobie, tego, jaką przestrzeń wyznaczam Mu w moim życiu.

Jezus pytał wczoraj dwóch uczniów (jeszcze Jana Chrzciciela): „Czego szukacie?” (w. 38). Dzisiaj na to pytanie Filip odpowiada: „Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy” (w. 45). Zatem Filip widzi w Jezusie kogoś, kto spełnia żydowskie oczekiwania na Mesjasza, uwarunkowane przede wszystkim politycznie. Ale to jest tylko część prawdy o Jezusie. I to mówi Jezus Natanelowi: „Zobaczysz jeszcze więcej niż to” (w. 50). Jezus odpowiada na pragnienia naszego serca, wychodzi naprzeciw naszym oczekiwaniom, ale zawsze jest coś „więcej niż to”, co Jezus chce nam ofiarować, odkryć przed nami, uczynić naszym doświadczeniem. Nasza wiara potrzebuje owej gotowości, ciekawości i pragnienia „na więcej”. Spotkanie z Jezusem to niekończąca się przygoda życia, w której czeka nas wiele zaskakujących odkryć, niespodzianek i doświadczeń wykraczających poza nasze wyobrażenia i oczekiwania wobec Jezusa. Wiara potrzebuje naszej zgody na taką wspólną drogę życia z Jezusem.

I ostatnie (oczywiście przywołane w tym rozważaniu) wyzwanie dla naszej wiary – świadectwo innych wierzących. Na wyznanie Filipa o znalezieniu „Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu” (w. 45), Natanael reaguje pytaniem: „Czy może być co dobrego z Nazaretu?” (w. 46). Co słyszmy w tym pytaniu? Sceptycyzm, lekceważenie, wątpliwości, pogardę, poczucie wyższości, negację, które wynikałyby z obiegowej opinii o mieszkańcach Nazaretu, mało szanowanych i uważanych za przeciętnych, jeśli nie za ludzi drugiej kategorii? A może za tym pełnym wątpliwości pytaniem kryje się jakaś osobista historia Natanaela, który został skrzywdzony przez kogoś z Nazaretu, zawiódł się na kimś pochodzącym stamtąd?

Paradoksalnie wyzwaniem dla naszej wiary może być świadectwo innych o Jezusie. Nie tylko świadectwo wiary – także świadectwo niewiary, zwątpienia, lekceważenia, pogardy. Czyjeś świadectwo o Jezusie może nas przybliżać do spotkania z Jezusem albo od Niego oddalać. Czyjeś świadectwo wiary w Jezusa, nawet najbardziej poruszające serce i przemawiające do wyobraźni, nie może jednak zastąpić naszego osobistego spotkania z Jezusem. W ogóle problematycznym jest opieranie naszej wiary na świadectwie innych ludzi. Rozczarowanie i zwątpienie gotowe, gdy widzimy, jak w kimś rozchodzi się wiara i życie, jak słowom świadectwa przeczy życie świadka. Podziwiać odpowiedź Filipa na sceptycyzm Filipa: „Chodź i zobacz” (w. 46). Nic nie zastąpi naszego osobistego spotkania z Jezusem. I tak wracamy do punktu wyjścia naszego dzisiejszego rozważania.