O (nie)słuchaniu proroków

Czytam w dzisiejszej Ewangelii: „Budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich zamordowali” (w. 47), i narzuca mi się myśl, że my dzisiaj w podobny sposób, wprawdzie nie „zamordowawszy” wcześniej, budujemy „grobowce” – pomniki św. Janowi Pawłowi II. Aktualizacja śmiała, ale znajdująca analogię w wypowiedzi bp. Adriana Galbasa SAC, biskupa pomocniczego diecezji ełckiej, udzielonej Tomaszowi Krzyżakowi w wywiadzie z dnia 13 października 2020 r. (https://deon.pl/…/bp-adrian-galbas-sac-o-polskim…). Cały wywiad jest interesujący, a te słowa padają pod koniec:

Krzyżak: „Pytałem o papieża Wojtyłę w kontekście jego słynnej frazy o geniuszu kobiecym. Ale czy, bardziej ogólnie, Kościół w Polsce jest Kościołem Jana Pawła II?”

Bp Galbas: „Na pewno jest Kościołem pomników Jana Pawła II, jeśli zaś chodzi o wizję i praktykę duszpasterską to mógłby być nim nieco bardziej. Mam na myśli zwłaszcza otwartość Papieża na różne środowiska w Kościele, zdolność słuchania. Jednym z najfajniejszych zdjęć Jana Pawła jest dla mnie to, kiedy z widoczną uwagą kogoś słucha: z dłonią pod brodą i uchem jakby wychylonym w stronę mówiącego. To bardzo wymowne. Dobre na rachunek sumienia. Może nasz polski Kościół stał się za bardzo przemawiającym, za mało zaś rozmawiającym. Rozmawianie jest dużo trudniejszą formą komunikacji niż przemawianie. I przez to rzadszą”.

W kontekście dzisiejszej Ewangelii postawiłbym nieco inaczej problem: stawiamy pomniki („grobowce”) Janowi Pawłowi II, bo w ten sposób rekompensujemy sobie (przykrywamy niczym płytą nagrobną) fakt, iż nie słuchaliśmy go, kiedy mówił do nas, i nie słuchamy dzisiaj, kiedy przywołujemy jego osobę w różnych kontekstach świątecznych (chociażby w obchodzonym co dopiero XX Dniu Papieskim).

Jezus mówi „biada” „temu pokoleniu”, które nie tylko że nie słuchało proroków w przeszłości, ale i teraz nie słucha Tego, który jest kimś więcej niż prorocy (por. Łk 11,32). Niesłuchanie proroków jawi się grzechem strukturalnym ludu Bożego. Pan Jezus mówi, że pokolenie Jego słuchaczy idzie w ślady swoich przodków, którzy pomordowali wielu proroków posłanych przez Boga. Nie chodzi Jezusowi tylko i wyłącznie o proroków, ale o wszystkie te osoby, które pochodziły od Boga, były w szczególnej relacji z Nim, były umiłowane przez Niego. Jezus przywołuje dwa przykłady, które w wymiarze Starego Testamentu stanowią meryzm, czyli figurę literacką obejmując dwa skrajne elementy pewnej rzeczywistości – w tym wypadku pierwsza i ostatnia księga w kanonie żydowskiem (Starego Testamentu) – by w ten sposób powiedzieć, że cała historia Starego Testamentu jest naznaczona odrzuceniem słowa prorockiego. Pierwsze morderstwo opisane w Biblii to zabójstwo Abla przez Kaina (Rdz 4,8-11), ostatnie zaś to ukamienowanie kapłana Zachariasza, syna Jojady, na dziedzińcu świątyni za to, że upominał lud, opisane w Drugiej Księdze Kronik, która ostatecznie stała się ostatnią księgą w kanonie żydowskim (2 Krn 24,19-22).

Dlaczego lud Boży (Izrael) nie słuchał posłańców Bożych? Autor Księgi Mądrości daje pewną odpowiedź, opisując powtarzający się wciąż na nowo konflikt między „sprawiedliwym” i „występnym”:

„Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszemu działaniu, zarzuca nam przekraczanie Prawa, wypomina nam przekraczanie naszych zasad karności. Głosi, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem” (Mdr 2,12-16).

Posłańcy Boży byli „niewygodni”. Upominali nie tylko słowem, „wypominając przekraczanie” Bożych przykazań. W istocie nic nie musieli mówić, gdyż ich życie – „niepodobne do innych i odmienne” – było swoistym wyrzutem sumienia. Ich siłą było trwanie przy „Bogu jako Ojcu”, przeżywanie siebie jako „dziecko Boga”.

Tamte pokolenia przeminęły. Ale słowa, które Bóg kierował przez proroków, by ostatecznie powiedzieć je przez swego Syna (por. Hbr 1,1), wciąż na nowo rozbrzmiewają pośród nas. Także dzięki tym, których Bóg posyła w naszym czasie, był byli Jego słowem. Może dzisiaj we wspólnocie ludu Bożego „nie zabija się” się proroków, ale z „prześladowaniem” ich jest już różnie (w. 49). I metoda „pomnikowa” radzenia sobie z prorokami ma się dobrze. Niekoniecznie płyty kamienne, którymi zatka się im usta. Mogą być „kremówki” w postaci pochlebstw, przytakiwania z uznaniem, klepania po ramieniu, byle tylko stanął po stronie pochlebców, uzależniając się od słodyczy ich pochwał. A gdyby to nie wystarczyło, to zawsze można zmienić metodę prześladowania proroka, nazywając go „szaleńcem”, jak czyniono to wiele razy w Starym Testamencie (por. Jr 29,26; Oz 9,7). Doświadczył też tego Jezus, kiedy to nawet najbliżsi Mu mówili, że „odszedł od zmysłów” (Mk 3,21). Kto wie, czy to nie jest dzisiaj najczęstsza metoda pozbywania się „niewygodnych” proroków. Pewnie mógłbym dodać, że jest jeszcze forma dekretów, ale mógłbym zostać posądzony o złośliwość.

Może zatem lepiej nam wszystkim odwołać się do obrazu św. Jana Pawła II przywołanego przez bp. Adriana Galbasa: „z dłonią pod brodą i uchem jakby wychylonym w stronę mówiącego”, i powrócić nie tylko do słuchania (proroków), ale i rozmawiania (z nimi).