Wierzyć w Jezusa dzisiaj

To, co dzieje się wokół, może budzić w nas różne reakcje, nierzadko skrajne i przeciwstawne sobie. Ale w tym wszystkim pojawia się smutek, że dokonuje się jakaś totalna dekonstrukcja wspólnoty, która nas łączyła, nie tylko w przestrzeni Kościoła, również w naszej Ojczyźnie. Jest już przekroczona masa krytyczna negatywnych emocji – by nazwać to delikatnie, po której pozostają już tylko zgliszcza na polu języka, wychowania, kultury, religii, polityki, a przede wszystkim życia – życia dziecka poczętego, o którym pewnie już nikt nie pamięta w tym stanie amoku. Po raz kolejny doświadczam, jak Ewangelia przypisana do liturgii danego dnia jest słowem, którym Bóg wchodzi w dialog z naszym życiem, moim życiem, otwierając mnie na zupełnie nowy sens bycia człowiekiem wierzącym w tym świecie.

Obrazy z przypowieści o ziarnku gorczycy i o zaczynie mówią o dynamice królestwa Bożego, ale przecież ono ma stawać się każdego dnia w naszym życiu, bo o to też prosimy w Modlitwie Pańskiej. Te dwie przypowieści zatem pokazują sens naszego życia, którego powołaniem jest stanie się ostatecznie drzewem, na którego gałęziach zagnieżdżą się ptaki (w. 19), oraz zaczynem, który zakwasi każdą ilość mąki, by był z niej chleb (w. 21).

Najpierw drzewem. Żyjąc na co dzień Ewangelią, karmiąc się Eucharystią, podejmując Chrystusowy sposób myślenia, mówienia i działania, mamy stawać się drzewem dla innych, by w przestrzeni naszego życia mogli znaleźć pokój, odpocznienie, oparcie, zatrzymanie. I dlatego trzeba zachować spokój, zgodzić się na emocje, a nawet i na agresję, przyjąć z łagodnością ostre słowa, oskarżenia, pozwolić innym się wykrzyczeć, by zeszły w końcu emocje i do głosu doszedł rozum. Jezus mówi, że właśnie w takich sytuacjach jesteśmy błogosławieni (Mt 5,11), a w ten sposób sami stajemy się błogosławieństwem dla innych. Przez swoje świadectwo miłości, łagodności, życzliwości, dobroci. Szczególnie w tym czasie, kiedy ich po prostu brakuje na ulicy. Drzewo można złamać, zranić, spalić. Ale jeśli ma korzenie, przetrwa i odbije na nowo. „Wyrośnie odrośl z pnia Jessego, wypuści się pęd z jego korzeni” (Iz 11,1). „On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi” (Iz 53,2). To są słowa proroka Izjasza, które odnosimy do osoby Jezusa, ale też możemy odnieść do siebie, byle tylko było zakorzenienie w Jezusie, trwanie w Jego słowie i Eucharystii.

Być zaczynem. Jezusowa przypowieść to nie tylko recepta na dobry chleb, ale na dobry świat. Zaczyn to mały kawałek z wyrobionego już ciasta, który pozostawiony na dnie misy podlega procesowi przyspieszonej fermentacji, by później zostać włożonym z powrotem do ciasta i dać mu wzrost. W punkcie wyjścia zasuszony kawałek zaczynu wydaje się być martwy, co jest tylko pozorem, bo w rzeczywistości kryje on w sobie wielką moc życia, której źródłem są zawarte w nim bakterie i drożdże. Włożony do ciasta, stapia się z nim tak ściśle, że przestaje być widoczny, jest nie do oddzielenia od wyrobionej masy. Wobec trzech miar mąki, które odpowiadają ok. 40 kilogramom, odrobina zaczynu zdaje się nie mieć żadnej masy.

Warto ten obraz zaczynu mieć przed oczami, kiedy myślimy o naszym byciu wierzącymi w świecie. Być zaczynem przez swoją ewangeliczną inność. Może nawet i siebie w tych dniach postrzegamy jako „martwych” – bezradnych, bezsilnych, wątpiących, ale tak jak z zaczynem, którego moc jest ukryta w tym, co niewidoczne dla oczu, tak też jest i z naszym życiem wiary. Bo nasza moc nie jest z nas, ale z Jezusa, którego „konanie nosimy nieustannie w naszym ciele, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele” (2 Kor 4,10). Pewnie też i w tych dniach czujemy się nieliczni, tak jakby wspólnota uczniów Jezusa okazała się nagle mniejsza, skromniejsza. Ale taka jest logika Jezusowej Ewangelii, takie jest słowo Jezusa o sile tego, co małe, niepozorne, bez znaczenia. A jednak bez zaczynu miłości, szacunku dla prawdy, kultury słowa, z tej mąki świata nie będzie chleba.

Dzisiejsza Ewangelia nie jest tanim pocieszeniem dla wierzących ani prostym opisem sytuacji Kościoła w świecie. To bardziej zaproszenie ze strony Jezusa, by mógł On w nas i przez nas być obecny i działający w tym świecie, by w nas i przez nas mógł zmieniać ten świat. A wszystko zaczyna się od tego, że to Jezus w naszym życiu będzie posiany jak ziarnko gorczycy i że w to nasze życie zostanie włożony zaczyn Jego miłości.