O próbach manipulacji Jezusem (i Kościołem)

„Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa – jak jego pan” (Mt 10,24-25). Te słowa Jezusa niech będą nam wskazówką w odniesieniu dzisiejszej Ewangelii do naszego życia. A sytuacja jest niezwykła, bo oto faryzeusze próbują manipulować Jezusem i wpływać na sposób realizowania przez Niego woli Bożej. Mam wrażenie, że obecna sytuacja nas, uczniów Jezusa, pod pewnymi względami jest podobna. Skoro zatem „wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel”, przyjrzyjmy się, jak Jezus reaguje na próby manipulowania i wpływania na Jego osobę.

Najpierw sama manipulacja ze strony faryzeuszów. Jest subtelna, bo niby podszyta troską o Jezusa: „Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić” (w. 31). Chodzi o Heroda Antypasa, syna Heroda Wielkiego, który rządzi Galileą i Pereą (ziemie na wschód od Jordanu). To jest ten sam Herod, który zabił wcześniej Jana Chrzciciela (Łk 9,9). Tyle że to, co mówią o Herodzie faryzeusze, stoi w sprzeczności z tym, co o Herodzie pisze ewangelista Łukasz. Herod bowiem „starał się zobaczyć Jezusa” (Łk 9,9), „od dawna chciał Go zobaczyć” (Łk 23,8). Oczywiście, można dyskutować o jego intencjach, ale kiedy Jezus ostatecznie trafia przed jego oblicze, odesłany do niego przez Piłata, Herod spodziewał się, że „zobaczy jakiś znak zdziałany przez Jezusa” (23,8), a wobec braku jakiejkolwiek reakcji ze strony Jezusa, „wzgardził Nim” (23,11). Sprawa zatem nie do końca ma się tak, jak ostrzegają Jezusa faryzeusze. Raczej można wnioskować, iż faryzeusze rozpuszczają pogłoskę o Herodzie, że chce zabić Jezusa, by w ten sposób skłonić Go do opuszczenia Galilei i przybycia do Jerozolimy.

Odpowiedź Jezus na intrygę faryzeuszów jest prawdopodobnie jedynym miejscem w Ewangelii, kiedy Jezus wprost wypowiada się krytycznie o władzy politycznej, nazywając Heroda „lisem”. W powszechnym odbiorze lis jawi się symbolem przebiegłości i chytrości (tak też czyni tłumacz Biblii Tysiąclecia, nadając temu fragmentowi tytuł: „Chytry Herod”). Możliwe jednak, że Jezus tym słowem „lis” ironizuje sobie z Heroda, gdyż w ten sposób ówcześni rabini nazywali postaci mało znaczące, stojące w kontraście z tymi, których określano lwami (Mickiewicz, Ewangelia, II, 112).

Jezus dalej mówi o swojej drodze do Jerozolimy, której czas rozciąga się na „dziś, jutro i trzeciego dnia/pojutrze” (ww. 32.33). To określeniu czasu wędrówki Jezusa nie należy interpretować dosłownie, jakoby Jezus za trzy dni miał znaleźć się w Jerozolimie. Jezus bowiem sięga po znany w Starym Testamencie sposób mówienia o ważnym wydarzeniu zbawczym, kiedy to sam Bóg wkracza w życie i historię człowieka, by „trzeciego dnia” przynieść mu pomóc i wyzwolenie z ucisku, prześladowania czy choroby (por. Oz 6,1-2). To nie Herod decyduje o czasie i miejscu działania Jezusa, lecz Bóg. To, co jest udziałem Jezusa w drodze i u jej celu, od początku do końca jest wypełnianiem się w Jego życiu woli Boga, co wyraża charakterystyczny grecki czasownik „dei” wyrażający pewien przymus w życiu Jezusa („muszę, trzeba, jest konieczne”): „Dziś, jutro i pojutrze muszę [dei] być w drodze” (w. 33). Jezus pierwszy raz używa tego słowa, mając 12 lat, kiedy to swoim rodzicom, po znalezieniu Go w świątyni, mówi: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem [dei] być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49). Jezus w swoim życiu jest posłuszny woli Boga, a nie ludzkim podszeptom, sugestiom i intrygom. Nie jest marionetką w rękach ludzkiej władzy, która chciałaby posłużyć się Nim do osiągniecia swoich celów. „Moim pokarmem jest pełnić wolę Bożą” (J 4,34), powie swoim uczniom po spotkaniu z Samarytanką. I w podążaniu za wolą Boga Ojca Jezus jest konsekwentny. Bo tylko w ten sposób objawi światu, właśnie przez krzyż, jak Bóg umiłował ten świat (J 3,16).

Wierność Jezusa woli Bożej wiąże się ostatecznie z „trzecim dniem”, który dopełni się w Jerozolimie. Jezus mówi wprost: „Niemożliwe, żeby prorok zginął poza Jerozolimą” (w. 33), by następnie wypowiedź gorzką prawdę o Jerozolimie, która „zabija proroków, i kamienuje tych, którzy do ciebie są posłani” (w. 34). Z jakiego powodu uczynią to wobec Jezusa? Jezus używa metafory ptaka, który gromadzi swoje pisklęta pod skrzydła, co przywołuje identyczną rolę, jaką odegrał Bóg w stosunku do Izraelitów wędrujących czterdzieści lat na pustyni, kiedy to osłaniał ich „jak orzeł, co gniazdo swe ochrania” (Pwt 32,11). Wolą Bożą, a tym samym misją Jezusa jest zgromadzenie dzieci Bożych w jedno (w. 34), co wybrzmi podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy Jezus będzie prosił za swoimi uczniami, aby „stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy” (J 17,22). To jest pragnienie Jezusa nie tylko wobec wspólnoty uczniów – to jest wola Boża wobec wszystkich dzieci Bożych. Niestety, okazuje się, że nie jest to pragnienie wszystkich ludzi, czego efektem jest prześladowanie, odrzucenie i ostatecznie ukrzyżowanie Jezusa. Ale to nie ludzi będą pisali historię Jezusa, lecz „Bóg, który wskrzesił Go trzeciego dnia” (Dz 10,40). Można to Jezusowe pragnienie jedności odrzucić, ale wówczas naszym udziałem będzie los Jerozolimy: „Oto wasz dom zostanie z waszej winy opuszczony” (w. 35).

„Uczeń nie przewyższa nauczyciela. […] Wystarczy, jeśli uczeń jest jak jego nauczyciel”. Dzisiejsza Ewangelia jest dla nas, uczniów Jezusa, zaproszeniem najpierw do nieulegania różnym naciskom i manipulacjom ze strony tych, którzy traktują Kościół tylko jako środek do osiągnięcia swoich celów (pisząc „strony”, mam na myśli wszystkie barwy polityczne, ideologiczne, kulturowe).

Dalej Jezus zaprasza nas do pytania się o wolę Bożą w naszym życiu i co więcej, do wcielania ją w życie. To także jest słowo Jezusa: „Nie każdy, kto mówi Mi: ‘Panie, Panie!’, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21).  Co jest zatem Bożym „dei” w moim życiu?

I ostatnia sprawa. Doświadczamy w tych dniach, jako uczniowie Jezusa, odrzucenia, poniżenia, agresji. Przyjmijmy to w stylu naszego Nauczyciela – za łagodnością i cichością serca (Mt 11,29). „Lepiej bowiem – jeżeli taka wola Boża – cierpieć, czyniąc dobrze, aniżeli źle czyniąc” (1 P 3,17).