Jakie jest moje serce wobec serca Boga?

Takie pytanie rodzi się na kanwie dzisiejszej przypowieści o uczcie. Ta „wielka uczta, na którą jest zaproszonych wielu” (w. 16), nie jest przewidziana na końcu czasów – „w królestwie Bożym” (w. 15), jak myślał jeden z zasiadających razem z Jezusem do stołu w domu pewnego przywódcy faryzeuszów (w. 1). Opowiadając przypowieść o uczcie, Jezus odsłania przed nami prawdę o szczodrości serca Boga, który zaprasza nas na ucztę swojej miłości. Uczta, wspólny posiłek, spotkanie przy stole są dla człowieka każdego czasu czytelnym znakiem wspólnoty, jedności, przyjaźni i miłości. W symbolice biblijnej uczta staje się obrazem czasów zbawienia, czasów pełni, radości i szczęścia, co też potwierdza zdanie jednego ze współbiesiadników tamtego posiłku:  „Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym” (w. 15). Jednakże jest możliwe odniesienie dzisiejszej przypowieści także do Eucharystii, która uobecnia tę jedyną ucztę, jaką była Ostatnia Wieczerza, a którą sprawujemy na pamiątkę Jezusa. „Pamiątka” nie jest tylko wspomnieniem, lecz realnym uczestniczeniem w Jezusowej ofierze miłości. I w tym kontekście ponówmy pytanie o nasze serca wobec serca Boga.

Do udziału w tej wielkiej uczcie miłości, jaką jest Eucharystia, są zaproszeni wszyscy ludzie. Nie wszyscy jednak przyjmują zaproszenie. Tam w przypowieści, zaproszeni tłumaczą swoją odmowę na różne sposoby: pierwszy wymawia się troską o nabyte pole, drugi – chęcią sprawdzenia kupionych pięciu par wołów, trzeci zaś – odpowiedzialnością za rodzinę, wszak co dopiero poślubił żonę (ww. 18-20). Gdyby odczytać te wymówki na poziomie miłości, to zdradzają one prawdę o ich sercu. Jest ono pochłonięte troską o swoją własność (pole), pracę (woły) i rodzinę (żona). Jezus nie mówi, że to są złe troski. Ta ostatnia ma nawet pewną analogię w Prawie, które zwalniało z obowiązku wyruszenia na wojnę tego, który co dopiero poślubił żonę. Problem leży na płaszczyźnie rozeznania i hierarchii wartości.

Najpierw rozeznania. Ci ludzie działają pod wpływem chwili. Odczuwaną emocję identyfikują z poczuciem szczęścia. Nie konfrontują jej z innymi dobrami, które w danym momencie są im ofiarowane, bo ich serce jest już całkowicie pochłonięte czymś, co może się okazać paradoksalnie mniejszym dobrem. Gdyby wziąć pod uwagę sam moment czasowy, nie zauważają, że możliwość zobaczenia pola, wypróbowania wołów czy nawet doświadczenia przyjemności małżeńskich, nie kończy się dziś ani jutro. Natomiast zaproszenie na ucztę jest aktualne tu i teraz, i to nie wcale dlatego że zapraszający może się rozmyślić, lecz z powodu samej natury uczty, która jest przygotowana w konkretnym czasie i miejscu, bez możliwości przesunięcia jej chociażby z powodu przygotowanych potraw.

Na płaszczyźnie naszego spotkania z Jezusem, i to nie tylko na uczcie eucharystycznej, też jest ważna umiejętność czytania czasu swego życia. Eucharystia może niby poczekać, ale nasze życie już nie. To, co przeżywamy tu i teraz, jest niepowtarzalne, i właśnie na ten moment Jezus zaprasza nas do siebie, żebyśmy przyszli z tym wszystkim, co jest w naszym sercu. Pewne sytuacje już się nie powtórzą, pewne uczucia już w nas nie zadziałają, wobec pewnych osób już nie staniem w ten sam sposób. Stąd też każda Eucharystia jest inna – inna, bo my z naszym życiem jesteśmy wciąż inni. I w tę naszą inności wchodzi Ten, który jest wciąż ten sam w swojej miłości. I to jest serce Boga, który pragnie spotkania z nami nie tylko wtedy, kiedy mamy się dobrze, a co w przypowieści jest zobrazowane posiadanym polem, wołami, rodziną. Bóg się nie zniechęca, ale wciąż ponawia swoje zaproszenie, także wobec nas, gdy się źle mamy, gdy niedaleko nam od tych, którzy w przypowieści są „ubodzy, ułomni, niewidomi i chromi” (w. 21), pozostając na marginesie życia, wspólnoty, a nawet gdy jesteśmy już poza nawiasem życia, wyrzuceni poza „ulice i zaułki miasta”, na jego „opłotki” (w. 23).

Hierarchia wartości – rzecz delikatna, a istotna w naszym spotkaniu z Bogiem. Wszyscy znamy to powiedzenie, w istocie mające korzenie biblijne (por. Ag 1,9), które przez ciągłe powtarzanie, a nawet wypominanie nam, stało się nierzadko banałem: „Kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu”. To zdanie potrzeba odczytać nam na płaszczyźnie miłości, podobnie jak dzisiejszą przypowieść. Bohaterami przypowieści, którzy wymawiają się zaproszeniu, kieruje miłość. Jest jednak ona specyficzna, bo sprowadza się do posiadania tego, co się kocha. Serce pierwszego kocha bogactwo, którego posiadanie wcale nie zaspokaja potrzeby posiadania. Serce drugiego zajęte jest pracą, która zdaje się nie mieć końca. Serce trzeciego, który poślubił żonę, bez wątpienia prawdziwie kocha, ale też pragnie doświadczyć przyjemności, w której tle jest też posiadanie drugiego. Jezus nie mówi, że podjęte przez tych ludzi działania są złe. Sygnalizuje tylko, że ich logika wymaga przemyślenia i to nie tylko na płaszczyźnie czasowej.

Na płaszczyźnie naszego spotkania z Jezusem właśnie w Eucharystii otwiera się szansa na odkrycie sensu i uporządkowania tego wszystkiego, co jest troską naszego serca na płaszczyźnie stanu posiadania, pracy i relacji z ludźmi. To wszystko, co zajmuje nasze serce, znajdzie swoje właściwe miejsce w naszym życiu, jeśli będzie przeżywane w odniesieniu do Boga. Chociażby w wymiarze wdzięczności, skoro Eucharystia ze swojej nazwy jest dziękczynieniem. Jeśli odczytamy to, kogo i co „posiadamy” w życiu, w perspektywie bycia obdarowanymi przez Boga, to nie tylko my staniemy się wolni, ale i te wszystkie osoby, które chcąc posiadać (czy też nazywając delikatniej, być z nimi w wyłącznej relacji, mieć ich uwagę na sobie, doświadczać ich troski), w istocie zniewalamy. Bo to, że rzeczy i praca mogą nas posiadać, nie trzeba nawet dowodzić. Eucharystia, uczta miłości, jest dla nas przestrzenią porządkowania naszego życia właśnie w miłości, na płaszczyźnie miłości, za pomocą miłości. Doświadczając szczodrości serca Bożego, wyzwalamy nasze serce z egoizmu, otwieramy je na drugiego, przeżywamy radość wobec tych osób i rzeczy, którymi Pan Bóg nas obdarza.   

Na koniec, raz jeszcze to pytanie: jakie jest moje serce wobec serca Boga?